Jeśli jesteście już od jakiegoś czasu czytelnikami bloga, na pewno wiecie, że uwielbiam promocje książkowe. Pomimo tego, że aktualnie mam cały stos powieści czekających na przeczytanie, często przeglądam sklepy z ebookami oraz księgarnie stacjonarne. Jakieś pół miesiąca temu, trafiłem w jednej z nich na koszyk z książkami za pięć złotych. Nie wierzyłem, że znajdę w nim cokolwiek ciekawego, a jednak wyszedłem ze sklepu z reklamówką z dwoma nowymi nabytkami. Dziś o pierwszym z nich, nietypowej książce "Tato, gdzie jedziemy?".
Jej autorem, a także narratorem, jest Jean-Louis Fournier, francuski pisarz humorysta. To ojciec dwójki niepełnosprawnych (zarówno fizycznie, jak i psychicznie) dzieci - Mathieu i Thomasa. Życie wśród nich jest głównym tematem książki Fourniera. Jeśli jednak spodziewacie się tu jedynie umiłowania dla biednego potomstwa - to nie jest tytuł dla was. Podejście Jeana-Louisa pokazuje w szczególności jedno zdanie z książki. Mówi on do swoich dzieci: "Śmieszyliście mnie często i nie zawsze mimowolnie".
Fournier fenomenalnie rozprawia się ze stereotypem rodzica dziecka niepełnosprawnego, który jest zamknięty na stałe w swoim bólu. Mówi wprost o tym, jak bardzo śmieszyły go pokraczne ruchy synów, jak denerwowały go ich monotonne zachowania, jak podrażniał go widok normalnego potomstwa znajomych. Przyznaje, że najlepiej byłoby, gdyby Mathieu i Thomas się w ogóle nie urodzili - wszystkim żyłoby się lepiej. Ale Fournier nie tylko obarcza winą synów. Ba, bardziej nawet zarzuca problem na samego siebie, oskarżając się o wydanie na świat takiego potomstwa.
Jean-Louis jest efektowny i efektywny zarazem w swym pisarstwie. Wybrał nietypową metodę tworzenia książki, poprzez przygotowanie bardzo krótkich, prezentujących pojedyncze sytuacje "rozdziałów". Każdy z nich przypomina luźny wiersz, przeniesiony na prozę. Nie ma tu zbytnich ozdobników, ale i bez tego Fournier świetnie uderza swym dziełem do głowy czytelnika. W ciągu godziny, bo tyle mniej więcej zajmuje przeczytanie recenzowanego tworu, czułem się jak po kilkusetstronicowej powieści, którą czyta się jednym tchem.
Pomimo ciężkiego tematu, autor zrobił z "Tato, gdzie jedziemy?" jedną z najbardziej pozytywnych książek jakie miałem okazję czytać. Chociaż nie, może określenie "pozytywnych" nie jest najlepsze... Ale jest w tym dziele coś takiego, że uśmiechałem się podczas wertowania lektury. Cytując panią Christine Jordis: "Tato, gdzie jedziemy? to książka, po której ludziom robi się lepiej". I jest to czysta, brudna prawda.
Przeczytanie książki Fourniera, to bardzo wyjątkowe doświadczenie, które można zaliczyć w jedną noc. Jakkolwiek dwuznacznie to brzmi. Polecam. Jeśli znajdziecie za pięć złotych, tak jak ja - must-have.
0 komentarze: