"Zabiją Cię śmiechem" - tak dokładniej brzmi jedno z haseł, wykorzystywanych przy promocji filmu "Turyści". Nie ukrywajmy, iż slogany tego typu pojawiały się już wielokrotnie w związku z innymi produkcjami. Nie zawsze miały one jednak rzeczywiste pokrycie z nimi. W przypadku tworu Bena Wheatleya jest na szczęście inaczej. Ten film naprawdę zabija śmiechem. Witajcie w świecie brytyjskich czarnych komedii!
Na "Turystów" trafiłem tak naprawdę przypadkowo. Podczas pobytu w Krakowie postanowiliśmy z Danielem (pozdro!) skoczyć na jakiś luźny film do kina. Na początku myśleliśmy o "Mamie" Guilermo del Toro, ale nie do końca odpowiadała nam odległość do któregokolwiek z kin, wyświetlających ten horror. Znaleźliśmy jednak informację, że jedno z krakowskich kin studyjnych w okolicach centrum puszcza "Turystów" właśnie. Obejrzeliśmy trailer. Od razu wiedzieliśmy, że to dla nas must-watch.
Fabuła? Cóż, całość kręci się wokół około trzydziestoletniej Tiny (Alice Lowe), która od jakiegoś czasu spotyka się z Chrisem (Steve Oram). Oboje postanawiają wybrać się na wakacje z przyczepą kempingową. Zapowiada się miło i sympatycznie - są czułe słówka, dobry seks, a kobieta coś tam potrafi ugotować. Po jakimś czasie jednak okazuje się, że naszego lowelasa dość mocno potrafią wkurzyć niektórzy ludzie. Czasem tak mu zawadzają, że postanawia ich... uciszyć.
Zostajemy wrzuceni w schizowatą, przerysowaną, morderczą i zabawną zarazem historię. To jednak nie film z radosną rzezią i hektolitrami krwi. "Turyści" to raczej klimatyczna (świetnie dobrane miejscówki, czuć UK na pierwszy rzut oka), trochę melancholijna przygoda, którą polano polewą z czarnego humoru w ilości dobranej idealnie. Na niektóre momenty patrzy się jak na klasyczną tego typu komedię, innym razem z nietypową dozą dramatyzmu.
Nie jest to bowiem przygoda klasycznego, morderczego szaleńca. Chris to nie ktoś na wzór chociażby samotnego bohatera "God Bless America", który wkurwił się tak, że postanowił wybić każdego, kto stanął mu na drodze. Rudobrody Brytol zabija bowiem jedynie wtedy, kiedy coś go rzeczywiście wkurzy. Nieważne w jakim stopniu. Z ludźmi dobrymi dla niego potrafi się on jednak całkiem nieźle zakumplować. Inaczej ma się sprawa z... A zresztą, o tym przekonajcie się lepiej już sami.
Jeśli chodzi o klasyczne kryteria oceny filmu, mało co wznosi się tutaj ponad standardy. Wyjątkowe pochwały należą się co najwyżej dla aktorów odpowiedzialnych za rolę Tiny i Chrisa. Dokładnie oddają to, czego od nich oczekujemy. No i plus za zdjęcia. Tak jak już wspomniałem, brytyjski klimat wylewa się tutaj strumieniami.
Czy to film genialny? Nie. Czy to najbardziej porąbany film, jaki widziałem? Nie. Czy to najlepsza czarna komedia, jaką widziałem? Również nie. Ale "Turyści" i tak powinni się u was znaleźć na liście "must-watch". Bo to produkcja bardzo dobra i nietypowa. Czarny humor w wydaniu, o jaki czasem ciężko. Bo to nie jest tylko komedia. Polecam.
0 komentarze: