Nie zawsze film ambitny jest filmem dobrym - recenzja "Baczyńskiego"

Nie mam ostatnio szczęścia do filmów oglądanych w kinie. Tydzień temu idąc na "nieletni/pełnoletni", dostałem szmirę większą niż przypuszczałem. Teraz zaś, wybierając materiał ambitny, dostaję coś w rodzaju przerostu formy nad treścią. Dzięki temu krótkiemu wstępowi, dobrze wiecie już, jaka jest moja opinia na temat wyświetlanego aktualnie w kinach filmu "Baczyński". Jeśli jesteście już po seansie tegoż "dzieła" i podobało Wam się one - uciekajcie z tej recenzji jak najprędzej. No chyba, że potrafie wytrzymać trochę krytyki dla lubianego przez was tworu.
Mam szczerą nadzieję, że każdy czytający to wie, kim był Krzysztof Kamil Baczyński. Jeśli jakimś cudem nie, to cóż... odsyłam na Wikipedię. Film o nim traktujący, reklamowany jest jako "poetycko-biograficzny". Czego powinniśmy się więc spodziewać? Klimatu rodem z liryki, wierszy, no i oczywiście historii samego głównego bohatera. Jak się wywiązali ze swoich obietnic twórcy filmu? 

Zacznijmy od poetyckości. Cały film zaczyna się rozpoczęciem współczesnego slamu poetyckiego związanego stricte z Baczyńskim. Koncepcja polega na tym, że podczas śledzenia historii poety, słyszymy przez większość czasu wiersze recytowane przez uczestników tejże imprezy. Czasem pojawi się krótkie ujęcie z nimi samymi, ale w większości chodzi po prostu o tło dla reszty. Pomysł bardzo ciekawy i sam byłem zainteresowany jego wykorzystaniem. Niestety, nie wyszło to najlepiej. 

Dlaczego? Z powodu samych uczestników slamu. Nie wiem skąd oni się do cholery wzięli, ale większość z nich głosiła wiersze niczym uczniowie gimnazjum wysyłani na konkursy recytatorskie. Z ich twarzy i głosu wylewało się coś w rodzaju udawanego uniesienia duchowego, które niby to ich tak ogarnęło podczas wypowiadania na głos utworów Baczyńskiego. Jedynie ostatni uczestnik slamu spisał się na medal i aż chciało się go słuchać. Jeśli więc ktoś wpadnie na pomysł zrobienia podobnego filmu o innym poecie - zadzwońcie do tego faceta i dajcie mu do recytacji wszystko, co macie. 

A jak wypada ta cała biograficzność filmu? Niestety, również słabo. Historia Baczyńskiego została opowiedziana bardzo pobieżnie, zrzucona raczej na drugi plan, zostawiając miejsce dla upoetycznienia opowieści. Czego się tutaj można dowiedzieć? Że chłopak ożenił się z kobietą nielubianą przez matkę, że poznał innych Kolumbów, no i że współpracował z ruchem oporu, pozwolę tak to sobie ująć, "na dystans", bo był "nie najlepszego zdrowia". I tak się zaczynam zastanawiać, czy Baczyński - z całym szacunkiem dla niego - naprawdę był taką... no, powiedzmy to wprost - cipą? Albo czy jego żona naprawdę zachowywała się cały czas jak głupia pizda? Wybaczcie, ale aktorka ją grająca na każdym ujęciu ma wyraz twarzy, jakby strzeliła sobie przed zdjęciami pokaźnego jointa. Taka trochę odwrotność Kristen Stewart. 

Żeby jednak nie było, że wszystko w tym filmie jest złe, wspomnę też o plusach. Oprócz genialnego Pana Recytatora, sama poezja jest przyjemnie wkomponowana w obraz. Uczestnicy slamu psują całość, ale doceniam zamierzenia twórców filmu. Duży plus również za muzykę, z promującym film utworem Czesława Mozila i Meli Koteluk na czele. Tym razem pomysł nie został przez nikogo spieprzony, za co chwała wszystkim biorącym w tym udział. Dobrze wypadły też niektóre ujęcia filmu, choć przez większość czasu zdjęcia nie różnią się zbytnio od standardowego polskiego filmu. 
Dobrze, że ktoś w ogóle próbuje takie filmy robić, bo to świetny pomysł na propagowanie kultowych poetów, ale w przypadku "Baczyńskiego", chyba lepiej byłoby, gdyby ten projekt w ogóle do kin nie trafił. Materiał, który trwa ledwo ponad godzinę i potrafi w tym czasie kilka razy znudzić? No come on! Skoro na mnie, będącego w sumie targetem takiego ambitnego kina, ten film tak działa, to co mają powiedzieć uczniowie szkół, wysyłani grupowo na jego seanse? Czytam jakieś opinie w stylu: "Super film! 10/10!", i się zastanawiam - czy to fanatyzm, czy też jakaś hipsterka próba ukazania się jako ambitny filmoznawca?

"Baczyński" ląduje na mojej skali oceniania gdzieś pomiędzy "słaby" a "średni". Ale jak macie wolny czas i środki, to idźcie na ten film. Twórcy dostaną kasę i może następnym razem zrobią coś podobnego, tylko lepszego.

0 komentarze: