Myślę cały czas, jaki wstęp do recenzji tym razem napisać, ale nie mogę nic konkretnego sobie wyobrazić. Pomimo tego, że w opisywanej dziś książce, "Ptaśku", jest mnóstwo sytuacji, które nadają się do kategorii "dziwne" czy "popieprzone", trudno jest mi cokolwiek z tego wybrać do zapoczątkowania tematu. Dlatego postanowiłem, że zacznę od jednego z najlepszych cytatów z powieści:
Każdy ma jakąś swoją prywatną szajbę. Jak z nią włazi w paradę zbyt wielu ludziom, mówią na niego wariat. Czasami człowiek sam już nie wyrabia, przyznaje się, że zwariował, i wtedy inni się nim zajmują.
Szajba - to ona jest głównym motywem powieści amerykańskiego psychologa, Williama Whartona. Wszystko zaczyna się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie poznajemy dwójkę głównych bohaterów, którzy stają się naprzemiennie narratorami kolejnych rozdziałów. Jeden z nich to Al, facet o prawdziwie sycylijskiej krwi, który przybywa do placówki w celu pomocy w terapii swojego starego przyjaciela, tytułowego Ptaśka. Chłopak ten, to najważniejszy przykład "szajby" w całej książce. Od dzieciństwa zafascynowany ptakami, teraz stał się przez chorobę psychiczną jednym z nich.
Dorosły facet kucający na środku pokoju, machający rękami niczym skrzydłami podczas karmienia, śpiący niczym ptak - to musi być naprawdę dziwny widok dla Ala. Wariatem jest jednak jego najważniejszy w życiu przyjaciel, postanawia więc pomóc i opowiada chłopakowi stare historie z ich życia. Gdy narratorem rozdziału staje się z kolei Ptasiek, słyszymy nietypową opowieść o własnej hodowli ptaków i marzeniu stania się takimi jak one. Hobby, fascynacja, uwielbienie, miłość - to wszystko może stać się w jednej chwili "szajbą".
Książka została napisana przez psychologa, co z jednej strony czuć, a z drugiej nie zwraca się na to zbytniej uwagi. Dowiadujemy się mnóstwo o tym, co czuje zarówno Ptasiek, jak i Al, dzięki czemu łatwo jest się z nimi utożsamić. Cała powieść wyłożona jest w prosty, swobodny sposób, bez zbędnego upiększania języka. Na początku wydawało mi się, że całość napisana jest trochę zbyt "luźno", ale już po pierwszym rozdziale przyzwyczaiłem się do stylu Whartona. Jest ewidentnie lepiej niż w takim "Zoo City" chociażby.
Postanawiając przeczytać "Ptaśka" musicie jednak pamiętać, że porywacie się na książkę, która rzeczywiście w dużej mierze traktuje o... hodowli ptaków. Piszę o tym, ponieważ znalazłem w sieci kilka opinii, jakoby było dość dużo tego typu momentów, które się przeciągają. W mojej opinii tak nie jest, bo osobiście z ogromnym zaciekawieniem pochłaniałem opisy tak zwyczajnego, na pierwszy rzut oka, życia zwierząt i ich opiekuna. Za przeciągnięty mogę uznać tylko jeden z ostatnich rozdziałów, który zajmuje ponad 1/4 książki. Trochę dziwnie to wygląda przy innych, krótszych częściach powieści.
Czy po "Ptaśka" warto sięgnąć? Zdecydowanie tak. Nie jest to może najbardziej wciągająca historia pod słońcem, ale jeśli nie macie pomysłu na kolejną książkę do przeczytania - sięgnijcie po twór Williama Whartona. To powieść tak naprawdę dla każdego - od niedzielnego czytelnika, po właściciela pokaźnej biblioteczki. Łatwo jest wsiąknąć w tutejszy świat i utożsamić się z Ptaśkiem i Alem, nawet jeśli nie jesteście fanami ptaków. Przyjemna książka o dorastaniu, konfliktach, hobby i... szajbie :)
0 komentarze: