Kim dziś jest krytyk muzyczny?

Raczej daleki jestem do nazwania się człowiekiem regularnie czytającym czasopisma. Kiedyś kupowałem miesięcznie kilka, potem skupiłem się wyłącznie na tych poświęconych grom konsolowym (PSX Extreme i świętej pamięci Neo+). Wreszcie jednak całkowicie zaprzestałem zaopatrywania się w jakiekolwiek magazyny. Wyjątek ostatnio zrobiłem dla "Lag" - dwumiesięcznika z felietonami o grach, dla którego pisze kilku moich znajomych. Nie o magazynach ma być jednak dziś mowa, przejdźmy więc do sedna sprawy.

Choć prasy czytam mało, to czasem jakiś nagłówek uderzy mnie tak mocno, że muszę sprawdzić o co chodzi. Raz w sklepie, raz w domu. Ostatnio zaś moje oko przyciągnęła okładka... "Tele Tygodnia". Niemożliwe, a jednak. Nagłówek tegoż intrygującego artykułu brzmi: "Elżbieta Zapendowska ostro i krytycznie o polskiej scenie muzycznej". Po pismo sięgnąłem, i cóż, zostałem trochę miniwywiadem z panią Elą zniesmaczony.

Z ogółem wypowiedzi gościa "Tele Tygodnia" się zgadzam. Podobnie jak pani Zapendowska uważam, że polski rynek muzyczny jest słaby i nudny, przez co potrzeba mu orzeźwienia. Ponoć w nowej edycji programu "Must Be the Music" zafascynowały ją jakieś dwa folkowe zespoły. Cieszy mnie to, bo taki "staromodny", swawolny klimat dobrze robi rodzimej muzyce, co pokazał choćby Donatan ze swoimi świetnymi bitami na "Równonocy" (formę większości raperów na tej płycie z kolei przemilczę). Jeśli jednak określenie "folk" ma oznaczać znów coś w rodzaju zespołu Enej, to ja podziękuję.

Chciałbym jednak w szczególności przyczepić się do innych słów pani Elżbiety. Pozwolę sobie na cytat: "Nie muszę jednak słuchać heavy-metalu, czy hiphopu, by wiedzieć, kto jest świetny, a kto kiepski". Wierzę, że tacy znawcy, prawie bezbłędnie oceniający muzyków rzeczywiście istnieją. Pani Zapendowska niestety nie jest taką osobą. Ponoć można nie słuchać "hiphopu", a i tak wiedzieć, kto jest w nim dobry. Patrząc na zachwyty pani Elżbiety nad skazą polskiej sceny rapowej, znanej szerzej jako Najlepszy Przekaz w Mieście, brzmi to dość ironicznie.

Naprawdę szanuję panią Elę Zapendowską. Za wszystkie dobre elementy, które dała polskiej muzyce, za jurorowanie w "Idolu". Pierwsze bodajże dwie edycje polskiej edycji tego programu, były chyba jedynymi, w których jurorzy wypowiadali się na temat uczestników w sposób godny krytyka muzycznego. Potrafili zjechać słabeuszy tak, że zaczynali płakać z bólu, a tych dobrych pochwalić w taki sposób, że zaczynali płakać ze szczęścia. 

Dziś pani Ela Zapendowska zachwyca się NPWM, a obok niej zasiadają w jury "Must Be the Music" osoby, które tam być nie powinny. Adam Sztaba - mainstreamowy polski kompozytor; Kora - robiąca chłam, a nie muzykę. Łozo - którego kojarzę ze dwa dobre występy. Inne show muzyczne w telewizji? W "Bitwie na głosy" mamy takich "krytków muzycznych" jak Mezo, Kamil Bednarek i bracia Golcowie. Nawet Kuba Wojewódzki nie jest w "Mam Talent" już taki jak dawniej. Dobrze, że omijam telewizję szerokim łukiem.

3 komentarze:

  1. Kuby Wojewódzkiego nie ma już w "Mam talent", teraz jest jakiś koleś, którego nazwiask nie kojarzę.

    OdpowiedzUsuń