Lubię widzieć swoje nogi

Tytuł dzisiejszej notki może wydawać się nad wyraz dziwny i wieloznaczny. "Lubi widzieć swoje nogi? A któż nie?", ktoś mógłby powiedzieć. Haczyk tkwi w tym, iż nie do końca chodzi mi (hehe) o moje rzeczywiste kończyny dolne. Wtajemniczeni na pewno już domyślają się o czym mowa, choćby po zdjęciu załączonym do tego wpisu. Czas jednak na pełne odsłonięcie sedna dzisiejszego minifelietonu - lubię widzieć nogi swojej postaci w grze wideo.

Wciąż nie jest to do końca jasne? Pokrótce więc wytłumaczę. W grach FPS (shootery z kamerą z oczu bohatera), całą przygodę spędzamy tak naprawdę przyglądając się jedynie dłoniom naszej postaci. Reszta ciała czasem bywa nam wręcz kompletnie nieznana! Twórcy lubią niekiedy dorzucić kilka scenek przerywnikowych ukazanych z perspektywy trzecioosobowej albo wrzucić jakieś lustro do gry, ale nie zmienia to faktu, iż większość czasu mamy przed sobą jedynie ręce bohatera.

A czy spoglądacie od czasu do czasu w dół, na podłoże wirtualnej planszy? Jeśli tak, na pewno kojarzycie, że czasem widzimy pod sobą jedynie... no cóż, podłoże wirtualnej planszy. Po którym nasza postać rzekomo stąpa, choć jej nogi dla naszego wzroku nie istnieją. Czy unosimy się w powietrzu? Czy dolna część ciała posiada systemy maskujące? Czy istnienie naszych nóg to tak naprawdę jedynie kłamliwe twierdzenie Iluminatów? Tego nikt nie wie.

Ja spoglądam w dół w przypadku każdego FPS'a, w jakiego dane jest mi grać. Lubię widzieć swoje nogi. A czasem ich tam po prostu nie ma. Ot, ostatni możliwy przykład - "Deus Ex: Human Revolution", o którym już coś tam pisałem. Gra wydana w wakacje roku 2011, twórcy pokusili się o pokazanie nam głównego bohatera na okładce, w kilku cutscenkach i podczas ukrywania się za osłonami. Wtedy widzimy go w całej okazałości. Ale gdy już spojrzeć w dół podczas normalnej rozgrywki - nogi magicznie znikają. Mindfuck.

Jasne, to nie jest rzecz wielka, która skreśla grę. Bo chociażby "Deus Ex" jest produkcją świetną. Problem tkwi w tym, że przy dzisiejszym zaawansowaniu technologicznym i chęci tworzenia wszystkiego nad wyraz realistycznie, brak nóg przypomina ubóstwo wizualne sprzed dekady. Mamy efektowne wybuchy rodem z najlepszych filmów akcji, samochody lśniące w słońcu jak prawdziwe, drzewa kołyszące się niczym w rytm realnego wiatru. Wszystko jest na swoim miejscu. Oprócz nóg.

Na szczęście niektórzy twórcy dzielnie ruszają do boju i nie tylko nogi pokazują w pełnej krasie, ale i zaczynają je wreszcie porządnie wykorzystywać w samym gameplayu. Najlepszy przykład? Spójrzcie na zdjęcie niżej - oto "Mirror's Edge". A konkretniej nogi (i nie tylko) bohaterki tej produkcji - cholernie zwinnej, czarnowłosej Azjatki Faith. Chodziłbym. Biegałbym. Skakałbym. No i... bym :)

0 komentarze: