W zamierzchłych czasach zdecydowana większość kobiet czytać nie umiała i przyjemność wertowania książek była raczej zarezerwowana dla mężczyzn. Dziś jednak jest zupełnie inaczej, powiedziałbym, że wręcz odwrotnie. Bowiem to dziewoje czytują więcej i chętniej. I żeby to potwierdzić, nie trzeba wcale przeprowadzać specjalistycznych badań.
Pomysł na ten post wpadł mi do głowy podczas dzisiejszych zakupów ebookowych. Zgadza się, na moim ukochanym Woblinku znowu pojawiły się prześwietne promocje. Często przed kupnem książki, sprawdzam jej recenzje na stronie Lubimy Czytać. To taki serwis, w którym każdy użytkownik może oceniać autorów i ich utwory, tworzyć swoją listę ulubionych dzieł i robić różne inne tego typu rzeczy. Jeśli się nie mylę, to najpopularniejsza taka strona w naszym kraju.
Wracając jednak do tematu. Moją uwagę podczas zakupów przykuło "Bikini" Janusza Leona Wiśniewskiego. Jednak, jako że nie byłem tego wyboru pewny, ruszyłem na Lubimy Czytać. Nie jednak same recenzje mnie zainteresowały, a fakt, iż na pierwszej stronie komentarzy pojawił się raptem jeden wpis faceta. Dalej było niestety podobnie.
Pomyślałem jednak, że może jest to w tym przypadku spowodowane faktem "kobiecości" książki Wiśniewskiego. W końcu tam jest miłość, przeciwności losu i tym podobne pierdoły. Seks ponoć też, więc to już w ogóle poziom hard "literatury dla bab". Dlatego też postanowiłem sprawdzić książki, które już w moim koszyku wylądowały.
Cormac McCarthy, "Droga". Pierwszy komentarz od faceta, jest dobrze! Na tym się jednak mój entuzjazm kończy, bo okazuję się, że i tak jakieś 75% komentarzy to twory niewiast. Reszta jest albo od facetów, albo od autorów nieidentyfikowalnych przeze mnie w kwestii płci. W przypadku "Folwarku zwierzęcego" Orwella było trochę więcej męskich głosów, ale prym i tak wiodły kobiety.
Kobiety co raz więcej czytają, co raz więcej piszą, co raz więcej polecają. I dobrze! Co prawda często książki stricte "babskie" kompletnie facetowi nie podchodzą, ale jeśli są takie trzymające poziom, to czemu by nie miały one powstawać? Gorzej, gdy mowa o ścierwie pokroju "Fifty Shades of Gray". Wtedy trzeba odwrócić głowę i poszukać innej czytającej niewiasty. Gustującej w czymś choćby trochę bardziej ambitnym.
A "Bikini" w ostateczności kupiłem. Za trochę ponad dyszkę. Mam nadzieję, że najgorsze nie będzie.
(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze) Źródło: Flickr.com |
0 komentarze: