Żegnaj Anno Domini 2012

Jednak dożyliśmy końca Anno Domini 2012 i już za kilka godzin zaczniemy kolejny, 2013 rok nowej ery. Długo się zastawiałem cóż mógłbym wam napisać na tego 31 grudnia. Zwykły tekst jak co dzień? Ranking podsumowujący najlepsze płyty kończącego się roku? Tak długo planowaną recenzję "Radia Pezet"? Cóż, i na to przyjdzie czas. Tymczasem zakończmy Anno Domini 2012 w moim, "egzystencjalnym" stylu.

Rok ten był dla mnie nadzwyczaj ambiwalentnym przeżyciem. Poczynając od największych sukcesów, przez działania neutralne, kończąc na tych gorszych chwilach. Myślałem długo, jak ocenić go patrząc na poprzednie lata. Zastanawiałem się szczerze, czy był to najgorszy rok w mym istnieniu. Jednakże nie. Był on wręcz najlepszy z dotychczasowych. Pomimo tego, że część planów dotyczących jego zakończenia przepadła, dalej pozostaje z dobrą wizją na przyszłość. Ty, Drogi Czytelniku, wraz z blogiem zajmujecie bardzo ważną pozycję w tymże "objawieniu".

Ale, przestańmy już z takimi wręcz paranormalnymi gadkami. O czym warto wspomnieć, to fakt, iż w tym roku powróciłem do chętnego i dość regularnego czytania książek. Zafascynowany szczególnie Murakamim i Bukowskim zagłębiam się w coraz to ciekawsze sfery literatury. Gry dalej pozostają w cieniu swych dawnych rządów mym światem. Choć wiadomo, że pre-ordery między innymi nowych "Mass Effecta" i "Halo" musiały zostać zamówione. W przyszłym roku liczy się szczególnie "Grand Theft Auto V". Co do muzyki - skupiałem się na rapie, szukając też jednak innych rozwiązań. Ostatni kwartał roku 2012 to szczególna fascynacja The Weekndem, zakończona kupnem jego "Trylogii". Wsłuchiwałem się również w Izę Lach, Brodkę oraz She & Him, oprócz tego wgłębiając się w nowości amerykańskiego rapu. O Polakach też nie zapomniałem, dalej brnąc ostro zarówno w podziemie, jak i mainstream. Seriale i filmy zagościły w mym serduchu na dobre. Gdy to czytacie, jest duża szansa, że skończyłem już legendarne "Twin Peaks", a w przyszłym roku dalej brniemy w "How I Met Your Mother", "Walking Dead" oraz "New Girl". Na dniach muszę wybrać się na "Hobbita".

Czego możecie spodziewać się w przyszłym roku na blogu? Na pewno zmiany szablonu, co stanie się w styczniu lub w lutym. Myślę również nad podróżą zagraniczną, która mogłaby dostarczyć wielu ciekawych materiałów na bloga. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, im późniejsza pora roku, tym bliżej blog będzie stawał obok terminu "lifestyle". To jednak nie czas na zdradzanie dokładniejszych planów.

Dołączając do poprzednich życzeń - szczęśliwego Nowego Roku i byście godnie dążyli w nim ku swoim celom. Adieu 2012.

(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze)
Źródło: Flickr.com

0 komentarze: