Ale, ale! Wracając do Supermana. Kiedyś starałem się spróbować, z czym to się je. Włączyłem któryś z filmów kinowych. Nie dałem rady. Włączyłem serial animowany. Też nie dałem. To ewidentnie nie jest bohater dla mnie. Cichą nadzieję zacząłem wiązać od pobytu na nocnej premierze "The Dark Knight Rises", kiedy to przed seansem puszczono krótki trailer "Man of Steel", czyli nowego filmu właśnie z Supermanem. Ten lot w powietrze nic kompletnie niepokazujący - to było coś! Dzisiejszego dnia pojawił się kolejny zwiastun...
Od samego początku zapowiadało się świetnie. Sceny zapłakanego chłopca przeplatające się z zarośniętym dwudziesto/trzydziestolatkiem. Jakaś tajemnicza akcja z wypadkiem autobusu szkolnego, powiązana oczywiście z głównym bohaterem. No i nagle w ten klimat wchodzą nogi Supermana na lodowej tafli. Mówię: ok, wytrzymam ten sztuczny strój. W sumie nawet nie wygląda tak źle jak dawniej. Choć i tak wali lateksem po oczach. Ale bum! Wjeżdża wygolona jak pupcia niemowlaka morda ze starannie wyżelowanymi włoskami. Damn you, Snyder! Zrobiłeś zajebistych "300" i "Watchmen", a mimo wszystko psujesz tego cholernie badassowego Clarka i robisz z niego modela rodem z pokazów mody.
Zasmuciłem się niezmiernie. Wiem, że fani łykną takie odwzorowanie swego superbohatera jak pelikany, no ale ja przez pierwszą minutę czułem się, jakby zapowiadano mi coś zupełnie nowego niż dotychczasowe filmy z Supermanem. Może jednak i tak rzeczywiście będzie, poza oczywiście zawsze tak samo wyglądającą mordą głównego hiroła. Poczekam i obejrzę. A nuż jednak wytrzymam ten przyprawiający mnie o mdłości widok.
(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze) |
0 komentarze: