Alkoholowy traktat Pilcha

Jerzego Pilcha zna chyba większość osób interesujących się polską literaturą. Zresztą coraz częściej można o nim usłyszeć w rozmowach z "normalnymi" ludźmi, choćby z powodu słynnej linijki z ostatniej płyty Pezeta: "piszę swój <<Spis Cudzołożnic>> jak Pilch", czy niedawno wydanego "Dziennika". Ja sam zainteresowałem się bliżej twórczością Polaka krótko po rozpoczęciu pierwszych prób czytania Bukowskiego. Długo myślałem od czego zacząć przygodę z Pilchem. Wreszcie, gdy do domu zapukał Pan Kurier z Kindle, nadarzyła się okazja, by przetestować urządzenie z pomocą jakiegoś świeżo nabytego ebooka. Szybki wjazd na moją ulubioną internetową księgarnię, czyli Woblink, i gotowe - na moim e-readerze pojawiło się "Pod Mocnym Aniołem".

Książka ta to jeden z najsłynniejszych tworów Pilcha. Popularność swą zawdzięcza Nagrodzie Literackiej Nike, otrzymanej w 2001 zarówno od jury, jak i zwykłych czytelników. W powieści głównym wątkiem są przygody niejakiego Jurusia, pisarza i alkoholika, spędzającego swe dnie raz zapijając się w domu, raz detoksując się na odwyku. Odnosi sukces, by po chwili znów spaść na dno. Dzięki swej bogatej przeszłości bohater co chwilę zaskakuje nas ciekawymi, a zarazem humorystycznymi spostrzeżeniami na temat wódki, piwa, tanich win i innych specyfików. Kobiet zresztą też nie zabraknie, bo jakże istotną rolę pełnią one zawsze w życiach pisarzy alkoholików.

Od czasu do czasu Juruś podrzuca nam również anegdoty dotyczące znajomych z odwyku. Wśród nich mamy tak niecodzienne postaci jak Kolumb Odkrywca, Don Juan Ziobr czy doktor Granada. Każdy posiada własną historię, choć czasem aż prosi się, żeby Pilch pociągnął je dłużej. Nagle jednak jesteśmy wrzuceni do zupełnie innego miejsca i zupełnie innego czasu. Konstrukcja "Pod Mocnym Aniołem" jest bowiem dość chaotyczna, jednak w pewien urokliwy sposób. Problematyczne będzie to jednak dla tych mniej uważnych czytelników, z racji tego, iż każde zamyślenie się podczas lektury może doprowadzić do nienadążenia za fabułą i koniecznością cofnięcia się kilka kartek wstecz. To właśnie przez tą chaotyczność wiele osób odwraca się od książki i nazywa ją "pijackim bełkotem". Przesadzacie, Drodzy Państwo, przesadzacie.

Tym, co wyróżnia powieść Pilcha z tłumu to na pewno wyjątkowy, wspomniany już wcześniej humor oraz nietypowe podejście do problematyki alkoholowej. Mamy wychwalanie spożywania wysokoprocentowych trunków, a zarazem ewidentne wskazywanie na złe konsekwencje. Widzimy ludzi gotowych zrobić wszystko dla kolejnej kropli alkoholu, wydać na trunek każde swoje i... skradzione pieniądze. Do tego dorzucono porcję realistycznych smaczków takich jak mieszanie wódki z colą. Wybaczcie, zawsze dobrze wspominam takie miksy. Swoją drogą wiele osób łączy historię Jurusia z rzeczywistymi przygodami autora. Wydaje mi się, że jest w tym trochę prawdy. Które elementy są prawdziwe, a które mniej -  tego niestety nie wiemy.

Polecam "Pod Mocnym Aniołem" zarówno tym szukającym czegoś wyjątkowego na poletku literackim, jak i  tym, którzy po prostu chcą poczytać coś dobrego. Zastanawia mnie szczególnie, jak odbierają utwór Pilcha prawdziwi, rasowi alkoholicy, tacy jak ci w nim opisani. Abstynentom się ponoć podoba, sporadycznym i tym mniej sporadycznym degustatorom również. Myślę, że pijaczki całkiem nieźle odnalazłyby się w chaotyczności powieści po kilku głębszych.

(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze)

0 komentarze: