Natrafia się czasem w sieci na takie filmiki, które po prostu chce się pokazać wszystkim wokół, krzycząc "PATRZ, PATRZ!". Sporo z nich pokazuje coś SUPER w sposób nietypowy - bo niby to są rzeczy oczywiste, nie ma nic dziwnego w tym, że istnieją. Ale jakoś nie myślimy o tych sprawach i ktoś nagle musi nam o nich przypomnieć. Dziś podrzucam Wam jeden z tego typu materiałów.
Ekipa DigitalFoundry postanowiła porównać słynną scenę pościgu speederów z szóstej części "Gwiezdnych wojen" oraz podobną akcję z najnowszej starwarsowej gry - "Star Wars: Battlefront". Nie jest to jednak zwykłe porównanie. To mash-up scen z filmu oraz rozgrywki ze wspomnianej gry. Co w tym niesamowitego? Cóż - zobaczcie sami.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, jaka część materiału wycięta została z "Powrotu Jedi". Co wstrząsnęło mną jeszcze bardziej - z filmu pochodzą te mniej efektowne i bardziej sztuczne sceny! Tak, wiem, że dziwnie porównywać produkcję z początku lat 80. i grę wykorzystującą moc najnowszych pecetów oraz konsol. Ale ileż to rzeczy udowadnia!
Że gry stały się bardziej emocjonujące niż niejeden filmowy hit - to jedno. Że zbliżają się coraz bardziej do fotorealizmu (choć to może za mocne słowo) - to drugie. Że nie potrzeba już uproszczeń w reżyserii gier, które trzeba było stosować jeszcze przecież parę lat temu. Z każdym rokiem pozwolić sobie można na jeszcze więcej - z każdym rokiem wszystko wygląda jeszcze naturalniej.
Że gry stały się bardziej emocjonujące niż niejeden filmowy hit - to jedno. Że zbliżają się coraz bardziej do fotorealizmu (choć to może za mocne słowo) - to drugie. Że nie potrzeba już uproszczeń w reżyserii gier, które trzeba było stosować jeszcze przecież parę lat temu. Z każdym rokiem pozwolić sobie można na jeszcze więcej - z każdym rokiem wszystko wygląda jeszcze naturalniej.
I dlatego chociażby dziwi mnie fakt, że film na podstawie "World of Warcraft" będzie połączeniem gry aktorskiej z niezachwycającymi wcale wirtualnymi postaciami. Można było zrobić świetną, wręcz fotorealistyczną animację, która zachwycałaby krytyków i mogła spokojnie powalczyć o Oscara. A tymczasem dostajemy coś, co wygląda jak gorsza wersja "Hobbita".
Gdy byłem stosunkowo młody, pewnie w okolicach pobytu w gimnazjum, kupiłem sobie na DVD film "Final Fantasy VII: Advent Children". Co jest dość zabawne, bo w FFVII nigdy w życiu nie miałem okazji grać. Ale film kupiłem i obejrzałem - a potem byłem zachwycony poziomem graficznym tej produkcji. Całkowicie animowana, przypominającą poziomem najlepsze cut-scenki z gier.
Choć może nie potrzeba już nam idealnych filmików z gier, skoro to same gry wyglądają coraz piękniej?
Więcej o "Star Wars: Battlefront" opowiem dziś w swojej cotygodniowej audycji o grach - Vice City FM. Słyszymy się o 20 na www.radio17.pl
0 komentarze: