Metro 2035 - Głuchowski wraca do gry


Od polskiej premiery hitowego "Metro 2033" w Polsce minęło pięć lat. Niby niewiele, acz z mojej perspektywy wiele wody w tym czasie upłynęło w Wiśle i wiele książek przepłynęło przed moimi oczami. Dlatego pomimo swojego dawnego zachwytu wręcz książką Głuchowskiego, przez te pięć lat zdążyłem zacząć trochę więcej wymagać od literatury (także rozrywkowej), a postapokaliptyczny świat, kreowany przez innych autorów we własnych powieściach z „Uniwersum Metro 2033”, zdążył mi się trochę znudzić. Do powrotu Głuchowskiego do swojej serii podchodziłem więc jednocześnie z pewną dawką entuzjazmu, jak i sporą ostrożnością. Ciekawość jednak zrobiła swoje i już wkrótce po premierze "Metro 2035", sięgnąłem po e-bookowy egzemplarz książki.

Trzeba sprawę postawić jasno tym, którzy z jakichś powodów myślą inaczej – nowe "Metro" jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej powieści Głuchowskiego. Nie należy więc zdecydowanie sięgać po "2035" przed przeczytaniem "2033". "2034", jednogłośnie uznawane za najgorsze z trylogii, też lepiej mieć za sobą, bo i do tej powieści pojawiają się nawiązania w nowych przygodach z rosyjskich podziemi.

Artem, główny bohater pierwszego „Metra” jest pewny, że w finale swojej poprzedniej przygody usłyszał sygnał radiowy z daleka. To utwierdza go w przekonaniu, iż mieszkańcy Moskwy nie są jedynymi, którzy przeżyli wojnę jądrową. Jego wypady na powierzchnię z radiem w plecaku zaczynają niepokoić i denerwować coraz większą liczbę osób. Artem jednak ciągle walczy, by odkryć prawdę. Zbliża się do niej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, gdy na jego rodzinną stację przybywa Homer – tajemniczy staruszek, znający podobno kogoś, kto połączył się z ocalałymi z innej części Rosji.

Ktoś jeszcze wątpi w popularność tej serii w naszym kraju?
Trzeba się przyzwyczaić do stylu pisania Głuchowskiego. Przy dialogach nie ma żadnych dodatkowych komentarzy, a same rozmowy bardzo mocno upodobnione są do kontaktów ludzi w prawdziwym świecie. Z jednej strony – to plus; z drugiej – na karty papieru przechodzi cała ta chaotyczność, której doświadczamy na co dzień.

Jest tu też sporo fragmentów, które wydawać się mogą niepotrzebne. Bo po co ciągnąć poboczny wątek, w rzeczywistości niewprowadzający zupełnie nic ważnego do fabuły i będący czymś w rodzaju natrętnych fillerów z anime? Takich momentów jest natomiast sporo. Część z nich jest okej, można więc je zdzierżyć, część jednak nadaje się rzeczywiście po prostu do wywalenia.

Trzeba jednak nadmienić, że te dobre wątki poboczne są istotne między innymi dlatego, iż kreują one świat „Metra”. Niekoniecznie są uzupełnieniami do historii Artema, ale rzucają po prostu kolejne światła na krainę, w jakiej przychodzi żyć bohaterom książki. Moskiewskie metro nie jest może tak obfitym w różnorodności obszarem jak Śródziemie Tolkiena czy Kontynent Sapkowskiego, ma jednak swoje tajemnice, którym warto uważnie się przyjrzeć.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

Głuchowski robi ze swojej krainy odpowiednik najgorszej możliwej wersji realnego świata. A może po prostu jego prawdziwy obraz? Są tu komuniści, faszyści i wszyscy ci, którzy takie ideologie potępiają. Jednak czy rzeczywiście różne społeczeństwa metra się od siebie czymkolwiek istotnym różnią? Czy to nie jest tak, że wszędzie zło czai się w podobnej postaci? Głuchowski ma na te pytania ciekawą, uniwersalną odpowiedź, dzięki czemu wątki poruszane w książce, pomimo braku jakiejś wielkiej oryginalności, intrygują i zachęcają do odkrywania ich sekretów.

"Metro 2035" jest więc taką rozrywkową powieścią z delikatnym przesłaniem, którym czytelnik oblewany jest regularnie - połączeniem lekkiej literatury z czymś mniej lekkim. Może to właśnie to sprawia, że książkę Głuchowskiego czyta się po prostu z przyjemnością. Część rzeczy tu kuleje i prawdą jest, iż główny wątek nowego "Metra" można by opowiedzieć w o wiele, wiele mniejszej liczbie stron. Ale pomimo każdego zboczenia przez autora na boczny tor i wydłużania nam wycieczki, nie mamy wielkich powodów do narzekań. Bo za pociągowym oknem miga nam świat, który dalej wydaje się naprawdę interesujący. Zawsze jest w nim bowiem coś do odkrycia.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

0 komentarze: