Knajping: 50 twarzy pieroga


Ilość potrafi zrobić wrażenie. Idziesz sobie ulicą w środku lata i widzisz napis: "50 SMAKÓW LODÓW!". Pojawia się zainteresowanie. Bo co też oni mogli tam wymyślić? Z ciekawości zagląda się więc do środka, choć i tak pewnie skończy się z jakimś standardowym smakiem. Bo tych najdziwniejszych strach trochę spróbować.

Pięćdziesiąt rodzajów lodów to jednak jeszcze nic. Bo to brzmi już dla nas w jakiś sposób normalnie. Ale co powiecie na dokładnie taką samą liczbę kompozycji smakowych w przypadku... pierogów? Z głowy potrafiłbym wymienić pewnie mniej niż dziesięć rzeczy, które można wsadzić do naszego polskiego przysmaku. A tu nagle pojawia się tak duża liczba jak pięćdziesiąt! Co robić? Wejść i spróbować!


Pierogowy Raj na krakowskiej ulicy Starowiślnej (mają też oddział na Sławkowskiej) postawił przede mną ciężkie zadanie. Żeby bowiem w sensowny i w miarę obiektywny sposób opisać dania przez nich serwowane, musiałbym spróbować tamtejszego jedzenia trochę więcej niż raz czy dwa. Jasne, testowanie wszystkich pięćdziesięciu smaków to lekka przesada, ale jakąś tam część menu warto by jednak było sprawdzić. Oto więc przybywam do Was po pochłonięciu siedmiu różnych smaków pierogów. Tych bardziej tradycyjnych i tych trochę bardziej nietypowych.

Rzecz, którą trzeba wiedzieć od razu - jest nierówno. Są pierogi wywołujące kiwanie głową z uznaniem, są jednak i takie, które takiego odruchu nie wywołują. Nie są złe, niejadalne, okropne - co to, to nie. Zwyczajnie mogłyby być lepsze.

Zacznijmy jednak od tej dobrej strony naszej nietypowej knajpki. Dostaniemy tam w końcu bardzo smaczne pierogi ruskie czy te z mięsem i kapustą. Jeśli brzmi to dla Was zbyt standardowo, warto może zainteresować się kompozycją "litewską", czyli kombo ziemniaki, cebula, boczek smażony. Poza tym - ciekawie wypadają również pierogi brokułowe oraz marcowe, czyli z białym serem, ziemniakami i koperkiem. Na te ostatnie szczególnie warto zwrócić uwagę, bo w moim przypadku okazały się one smaczniejsze niż przypuszczałem.

Kolejna ciekawa rzecz w Pierogowym Raju - pierogi w cieście razowym.
Co za to mogę ze szczerego serca odradzić? Po pierwsze - "Pierogowy czar". Brzmi, hmm... czarująco, nieprawdaż? Pod tą nietypową nazwą kryje się kombinacja kurczak gotowany + ananas. Wielu z Was pewnie popuka się teraz w czoło, ale dla mnie, fana pizzy hawajskiej, spróbowanie tego typu pierogów było wręcz obowiązkiem!

Zawiodłem się jednak. Kurczak nie smakuje jak kurczak, a raczej biały ser (serio), a i ananasa przesadnie nie czuć. Pierogi nie są co prawda niedobre, ale po prostu bez smaku i wyrazu, dlatego polecam je raczej sobie odpuścić. Podobnie sprawa ma się z kompozycją "skwarkową". W jej przypadku największym problemem jest... bardzo mała ilość tytułowych skwarków. Zamiast nich do środka pieroga napakowano mnóstwo kaszy gryczanej, której smak zdecydowanie dominuje.

Ciągle nie spróbowałem najdziwniejszych kompozycji, ale myślę, że prędzej czy później się na to wreszcie odważę. W Pierogowym Raju czekają bowiem "smaki" chociażby "pizzowe" (żółty ser, oregano, szynka, kukurydza), "piwne" (wszystko co w "pizzowych" + chili) czy "norweskie" (z łososiem, białym serem i szpinakiem). Na dodatek cena jest naprawdę atrakcyjna - 10 lub 12 złotych za 12 pierogów zdecydowanie zachęca, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę także darmową dostawę. Można również złożyć porcję pierogów z dwóch różnych "smaków" - bez zmiany ceny.

Czy więc warto Pierogowy Raj odwiedzić? Owszem. Choć należy pamiętać, że nie każda tamtejsza kompozycja musi nas zachwycić.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek postu powstał na bazie zdjęcia z serwisu Flickr.com
Dwie pozostałe fotografie pochodzą z fanpage'a Pierogowego Raju.

0 komentarze: