Jak seriale, to w oryginale


Przyłapałem się ostatnio na tym, że coraz częściej oglądam seriale z napisami po angielsku. Początkowo odpuszczanie sobie tych polskich było jedynie kwestią mojej zachłanności z cyklu "chcę to obejrzeć już, teraz!". Obecnie jednak coraz częściej z własnej, nieprzymuszonej woli, wybieram napisy angielskie. Dlaczego?

Ta wielka zmiana zaczęła się u mnie chyba przy jednym z największych serialowych hitów tego roku - "Narcos" (RECENZJA). Gdy wypuszczono go do sieci, miałem sporo wolnego czasu i ochotę, by przebrnąć przez to show jak najszybciej. Polskie napisy jednak nie nadążały za moim tempem. Dlatego też, od bodajże drugiego odcinka, przerzuciłem się na suby angielskie.

Było w porządku, raczej bezproblemowo, jeśli chodzi o język. W pewnym momencie jednak tłumacze ze świetnej Grupy Hatak (którzy odwalają codziennie kapitalną robotę i należy im się za to fura szacunku) dogonili mnie i wypuścili napisy do jednego z odcinków, zanim się do niego zabrałem. Postanowiłem więc skorzystać z okazji.

To był ostatni epizod "Narcos", jaki obejrzałem z polskimi napisami. Nie zrozumcie mnie źle - dalej uważam, że tłumacze odawalili kawał dobrej roboty. Ale jednocześnie, jak mi się wydaje, zmodyfikowali oni trochę klimat serialu. W ich interpretacji "Narcos" było o wiele zabawniejsze niż oryginał. A to mi zupełnie nie pasowało do tego, co widziałem, gdy oglądałem serial po angielsku.

Zacząłem to zauważać coraz częściej w innych serialach. Akurat Grupa Hatak to świetny przykład, bo to są ludzie, którzy w każdym ze swoich tłumaczeń dodają coś od siebie, co nadaje im tego specyficznego, "hatakowego" klimatu. To fajna sprawa, bo pokazuje, jak bardzo wyjątkowa, zgrana i charakterystyczna jest ta grupa. Gdy jej wierni fani odpalali napisy swoich ulubieńców, od razu wiedzieli, że to jest materiał przygotowany przez nich.

Do mnie jednak to nie do końca przemawia. Rozumiem, że pewne rzeczy trzeba zrobić, że należy niektóre teksty ograć inaczej, bo nie można ich przetłumaczyć wprost na polski. Ale gdy zaczyna się dodawać coś tam, gdzie nie jest to potrzebne, zatraca się trochę oryginalny klimat danego serialu. Nawiązywanie do jakichś stricte polskich motywów w napisach do amerykańskiego serialu? Mnie to nie przekonuje. Chociaż rozumiem, że takie są założenia tłumaczy i oni dobrze wiedzą, co robią.

Dlatego wybieram angielskie napisy. Ciągle nie zawsze, ale od jakiegoś czasu z premedytacją część seriali oglądam w oryginale. Z subami, bo jednak dzięki nim mniej rzeczy mi umyka. Ale jednak subami angielskimi. Jeśli również znacie angielski na wystarczającym poziomie - zdecydowanie polecam zrobić podobnie. Jeśli nie - nie tracicie mimo wszystko aż tak wiele. Grupa Hatak i część innych tłumaczy odwala naprawdę kawał dobrej roboty.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek postu na podstawie zdjęcia z serwisu Flickr.com

6 komentarzy:

  1. Najczęstszym odwołaniem serialowym do amerykańskiej popkultury jest niewątpliwie Oprah. Nic nie wkurwia mnie bardziej niż zamiana jej imienia i nazwiska w polskich napisach na "Ewa Drzyzga" xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym się chyba jeszcze na szczęście nie spotkałem. To już jest jakaś maksymalna przesada, bo nawet, jeśli ktoś jakimś cudem nie zna Oprah, to może serial chociaż zachęciłļy go do wygooglania tego nazwiska w necie.

      Usuń
  2. addic7ed.com

    najlepsza strona z napisami do seriali :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówiąc o lektorach, a nie samych napisach, to słowo CHRZANIĆ chyba jest synonimem każdego Angielskiego bluźnierstwa. To jest wkurzający fakt :] W sumie to nie znam nikogo, kto by go używał, kiedy chce coś lub kogoś obrazić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobnie z "Przyjaciółmi". Z lektorem w TV to najgorszy i całkowicie nieśmieszny serial, a w oryginale można go oglądać kilka razy (mimo, że to 10 sezonów) i nie nudzi się.

    OdpowiedzUsuń