W kinie na dziecięcym filmie

Jak zajawiłem dziś na fejsbukowym fanpage'u, udało mi się wreszcie trafić do kina na "LEGO Movie". Filmem tym jarałem się już przy okazji pierwszego zwiastuna tak mocno, że napisałem wówczas na ten temat oddzielny post. Dziś jednak nie będzie konkretnie o tej produkcji - odpowiednia recenzja pojawi się standardowo w sobotę. Porozmawiajmy natomiast o samej kwestii chodzenia do kina na tego typu filmy.

Nie przypominam sobie, żebym widział zbyt wiele bajek na dużym ekranie. W dzieciństwie preferowałem oglądanie wszystkiego z kaset VHS (kurczę, mam nadzieje, że też je jeszcze pamiętacie) i mi to zdecydowanie wystarczało. Gdy nabrałem już kultury bardziej regularnego chodzenia do kina, trafiałem zawsze na produkcje "poważne", przeznaczone raczej dla "dorosłego" odbiorcy. I jakoś nie przychodziło mi do głowy, by kiedykolwiek na film animowany (potocznie zwany po prostu "bajką") też tam skoczyć.

W przypadku "LEGO Movie" jednak się przełamałem. Podszedłem nie do końca pewnym krokiem do kasy kina i poprosiłem o jeden bilet na tenże film. Poszło dobrze. Potem ustawiłem się w kolejce do faceta rozdającego okulary 3D. Choć właściwie trudno było to nazwać "kolejką", gdyż przez restrykcyjne sprawdzanie biletów przeszły oprócz mnie raptem dwie starsze panie z gromadką dzieci. A ja wśród nich. 

Bileter spojrzał na mnie z jakimś ironicznym uśmiechem. Na szczęście jego spojrzenie mówiło bardziej coś w rodzaju "czemu człowieku idziesz na pieprzoną bajeczkę, a nie prawdziwego twardziela <<Jacka Stronga>>" niż "mam Cię na oku, panie Mariuszu T.". Pozostało mi jeszcze przejście obok podejrzliwie patrzących dzieci i ich babć, dla których byłem na tym seansie rodzajem kosmity. Zasiadłem więc na samej górze sali i rozłożyłem się na kanapie.

Zaczęły się reklamy, będące w większości trailerami innych produkcji. Ktoś powie: nuda. Dla mnie jednak była to nadzwyczaj ciekawa rzecz. Bo wiecie, przed wszystkimi "normalnymi filmami", pokazują tylko zwiastuny innych "normalnych filmów". A tutaj same bajki. Żadna przeze mnie nie znana, a część - co ciekawe - zapowiadająca się lepiej niż wiele tych bardzo "poważnych" produkcji.

Okej, było kilka strasznie tendencyjnych zwiastunów, które nie zapowiadały niczego przesadnie dobrego. Na przykład jakaś filmowa podróbka "Angry Birds" i bajka o Eskimosach, zapowiadająca się na jedną z najnudniejszych w historii. Były też jednak dwie produkcje, które automatycznie wpisałem sobie na listę "fajnie by było to obejrzeć". Po pierwsze, "Mr. Peabody & Sherman" - tego trailer najlepiej sprawdzić sobie samemu, o TUTAJ. Drugi intrygujący twór to natomiast nowy film o kultowych Muppetach, z dorzuconym wątkiem kryminalnym. Polska premiera już 21 marca i szczerze mówiąc, trailer (dostępny TUTAJ) tak mnie zaciekawił, że chyba skoczę na to do kina. Serio!

Ale przecież to nie reklamy miały być sednem tej wizyty w kinie. Dostałem więc wreszcie film. Nie będę Wam tu dokładnie zdradzał, jak mi się "LEGO Movie" spodobało (pamiętajcie - recenzja w sobotę!), jest jednak rzecz, którą muszę koniecznie w tym poście zawrzeć. Filmy animowane to jednak zupełnie inne przeżycie niż katowanie kolejnych "ambitnych" czy "dojrzałych" produkcji.

Bo "bajki" robione są po prostu z zamiarem zabawienia publiczności. Nikt nie każe przesadnie myśleć, nikt nie otacza Cię metaforami, bez których dokładnego rozłożenia na kawałki, nie będziesz mógł czerpać przyjemności z seansu. Jest po prostu czysty, nieskażony niczym fun. I szczerze mówiąc, trafia do mnie to bardziej niż podchodzenie do oglądania filmów wszelakich z "kijem w tyłku" (cytat z "LEGO Movie"!). Poza tym - tu wszystko kończy się dobrze. Z kina nie wychodzi się więc z żadną zadumą i niepewnością, a jedynie uśmiechem na twarzy.

Spytać możecie: jak z publicznością? Jak już wspomniałem, zbyt dużo dzieciaków ze mną na sali nie było. Dodatkowo, wszystkie były chyba totalnie zapatrzone w wielki ekran przed nimi, bo nie słyszałem żadnego wiercenia się, piszczenia czy wrzasków. Właściwie to czułem się, jakbym był w tej sali sam. Inaczej mogłoby by być w przypadku trafienia na wycieczkę szkolną do kina, ale to się da zawsze sprawdzić przez internet, by uniknąć takiej sytuacji.

Jaki wniosek? Jaką wielką prawdę życiową wyciągnąłem z dzisiejszego seansu? Że fajnie jest znów oglądać bajki. W kinie jeszcze lepiej. Zlecą się tu może zaraz ludzie wrzeszczący: "A TE NOWE BAJKI TO GÓWNO, NIE TO CO <<KRÓL LEW>>, <<TOY STORY>>, <<PSZCZÓŁKA MAJA>> i <<RUMCAJS>>". A widzieliście jakieś animowane nowości chociaż? Nie? To marsz do kina na coś naprawdę fajnego i przekonajcie się, że te wszystkie "bajki" wciąż trzymają poziom.

Z jednej strony więc - nie popadajmy w przesadny sentymentalizm, ubóstwiając tylko to, co stare. Z drugiej natomiast... popadnijmy w inny rodzaj sentymentalizmu! Odpalmy sobie najlepsze z nowych bajek i poczujmy się ponownie jak dzieciaki! Fun może być lepszy niż podczas oglądania niektórych produkcji oscarowych, serio.

Źródło: Flickr.com

6 komentarzy:

  1. Ja na przykład polecam Wall-e'ego czy Up.
    Po tych dwóch filmach dla dzieci zostaje nieco zadumy, a i dorosły coś z nich wyłuska.

    Chociaż może ja zawsze zbyt mocno się wczuwam? Jest taka krótkometrażowa animacja Pixar o chmurach-bóstwach i bocianach, która też robi zajeeeebistą robotę i nie powiem, łezka w oku się zawsze zakołysze! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam je ze słyszenia, ale nigdy nie oglądałem, bo bajkowo zatrzymałem się gdzieś w okolicy "Epoki lodowcowej" i "Shreka".
      Ja też się czasem potrafię w jakiś sposób zadumać czy wzruszyć podczas seansu np. "Toy Story", ale jednak końcówka ma wystarczająco mocny radosny akcent, by całość skwitować po prostu uśmiechem :)

      Usuń
  2. No moja ostatnia wędrówka do kina na jakąś tam animację skończyła się na Smerfach 3D. Niby młodsza kuzynka mnie wyciągnęła, ale nie protestowałam, szczególnie ze względu na obsadę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co - warto? Bo jak widzę to "3D" przy "Smerfach", to boję się ten film w ogóle odpalać :D

      Usuń
    2. A wieeesz, takie 3D od czapy, jak w większości tych śmiesznych filmów, gdzie tylko się człowiek z tymi oksami męczy. 3D nic nie wnosi, bo efektów to tam nie ma. :D Ale pomijając tę kwestię, mi się podobało, takie to przyjemne. ;)

      Usuń
    3. No to może się kiedyś na niego skuszę! :D

      Usuń