Filozofia Fuck it, czyli jak osiągnąć spokój ducha

Powiedzmy sobie szczerze - tytuł dziś recenzowanej książki jest w jakiś sposób kontrowersyjny, a przez to mocno intrygujący. I to właśnie z tego powodu w ogóle tytułem tym się zainteresowałem. Nie przepadam (delikatnie mówiąc) za wszelkimi pozycjami "motywującymi", ale zaryzykowałem zakup właśnie tego. Czy ciekawy tytuł przekłada się jednak na równie interesującą treść?

Przyznać trzeba, że nazwa książki rzeczywiście powiązana jest z jej treścią. Oczywiście, to wciąż jest niezły chwyt marketingowy, ale poza tym warto oddać autorowi, iż przekazał w tytule to, co autentycznie zawiera jego twór. John C. Parkin uczy więc Czytelnika, jakim aspektom życia powinien powiedzieć on magiczne "pieprzę to". Jego intencją jest pokazanie, że warto podchodzić do swojej egzystencji w bardziej luźny i relaksacyjny sposób.

Niestety, dalej zaczynają się już raczej same schody. Cała idea tej książki zakłada bowiem, że "pieprzę to" powinno się mówić każdemu problemowi, jaki w życiu spotykamy. Przez to, tak naprawdę każdy kolejny (pod)rozdział tej pozycji wygląda tak samo. Parkin wynajduje różnorodne problemy, po czym tłumaczy, jak on sam sobie z nimi poradził i jak dobrze mu się z tym żyje.

Autor zresztą nawet nie próbuje przesadnie uatrakcyjniać Czytelnikowi swoich rozważań. Regina Brett w "Bóg nigdy nie mruga" do swoich przemyśleń zawsze dorzucała jakąś historię, która miała naświetlić sytuację. Tutaj w większości przypadków nie ma nawet tego. "Filozofia Fuck it" to czyste teoretyzowanie, której potwierdzenie ma się odbywać jedynie na zasadzie powiedzenia "tak jest i koniec, kropka".

Poza tym, przyznać muszę szczerze - ten tytuł niczego Was nie nauczy. Może przez chwilę pomyślicie sobie: "wow, powiedziałem <<pieprzę to>> i teraz czuję się lepiej!". Będzie to jednak tylko chwilowy entuzjazm. Słowa Parkina były już wypowiadane przez wielu ludzi, w tym przypadku wszystko to zostało po prostu "ozdobione" o wulgaryzm, mający w sprytny sposób zachęcić do sięgnięcia po ten tytuł.

Jeśli więc chcecie dostać naprawdę dobry i wciągający twór, "Filozofia Fuck it" na pewno nie powinna się znaleźć na Waszej liście must-have'ów. Nudziłem się przy niej i skończyłem praktycznie tylko po to, by móc z czystym sercem napisać o niej recenzję. Jasne, kilka fragmentów było delikatnie zabawnych, ale nie jest to raczej poziom, jakiego oczekiwałbym po takiej książce. 

Większy "spokój ducha" osiągnięcie po prostu nie marnotrawiąc pieniędzy na ten tytuł niż go kupując i czytając.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

5 komentarzy:

  1. popularne w ostatnim czasie wśród moich rówieśnikó jest powiedzenie " miej wyjebane a bedzie Ci dane " to samo podejscie które wyśmiewam z tych samych przyczyn co tą książkę ...owszem trzeba mieć dystans do pewnych spraw bo brać wszystko na serio to można zwariować ale każdego problemu nie można tak zbagatelizować...no chyba że naprawdę komuś nie zależy na prawdziwym szczęśćiu no to cóż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, pewne sprawy warto brać jednak też na poważnie, choć mimo wszystko uważam, że w tym całym podejściu "fuck it" jest też cząstka czegoś, na co warto zwrócić uwagę :)

      Usuń
  2. nie lubię książek, które próbują mi narzucić sposób postępowania -.- ze wszystkich psychologicznych, terapeutycznych poradników, które przeczytałam spodobała mi się tylko "Pozwól, że ci opowiem..." Bucay'a bo niczego nie narzuca, terapeuta który jest bohaterem tej książki opowiada swojemu pacjentowi historie, a to co i czy w ogóle coś z nich wyniesiesz to twoja sprawa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazwyczaj mijam tego typu książki szerokim łukiem, ale tutaj tytuł namówił mnie do sprawdzenia. Dzięki za polecenie, poczytam trochę o tej książce w internecie i może nabędę :)

      Usuń
  3. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń