Tajemnica Filomeny

Jeśli miałbym wskazać tegoroczny film oscarowy, do którego obejrzenia chęci miałem najmniej, zdecydowanie wskazałbym "Tajemnicę Filomeny". Nie trafił do mnie ani trailer, ani jakikolwiek inny materiał promujący tę produkcję. Jako jednak, iż postanowiłem obejrzeć wszystkie filmy nominowane do kultowej nagrody, podjąłem się również misji obejrzenia tegoż tytułu. Czy okazał się on rzeczywiście aż tak kiepski jak przypuszczałem?


Jak mówią sami twórcy filmu, historia w nim zawarta została oparta na faktach. Tytułowa Filomena (Judi Dench) w wieku nastoletnim urodziła syna, będąc jednocześnie mieszkanką żeńskiego zakonu. Dziecko zostało oddane do adopcji bez jej wiedzy, a swoją tajemnicę postanowiła ona wyjawić dopiero po pięćdziesięciu latach. Decyduje się wreszcie na poszukiwania syna z pomocą dziennikarza Martina (Steve Coogan), pragnącego zrobić z tej historii dobry artykuł.

Sam scenariusz oraz trailer, pokazują, że tytuł ten zrobiony został trochę na podobieństwo filmów obyczajowych sprzed kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu lat. Jeśli Wasze mamy lubią usiąść czasem przed telewizorem i obejrzeć jakiś dramat na TVP - wiecie, o czym mowa. Czy jednak produkcja ta została przez taki zabieg popsuta? Na szczęście nie!

Naprawdę liczyłem się z tym, że "Tajemnica Filomeny" może być produkcją, przy której od razu zasnę. Jak się jednak ostatecznie okazało, wciągnąłem się w ten film bardzo mocno! Już pierwsze kilkanaście minut potrafi zaintrygować, choć nie jest to raczej produkcja z gatunku, który ubóstwiam. Potem z każdą kolejną sceną jest natomiast coraz lepiej i do ostatnich minut miałem wzrok wpatrzony w ekran.

"Tajemnica Filomeny" wciąga zdecydowanie swą historią, obfitującą w delikatne, choć liczne zwroty akcji i spory dramatyzm, przeplatany żartami. Poza tym, dwójka głównych bohaterów została zagrana naprawdę świetnie i trudno nie docenić wkładu zarówno Judi Dench, jak i Steve'a Coogana. Poza tym, jest tu kilka naprawdę fajnych ujęć oraz miejscówek. Nic przesadnie nadzwyczajnego, ale parę scen naprawdę cieszy wzrok.

Jestem szczerze zaskoczony, jak dobrze ostatecznie film ten wypadł. W jakimś stopniu liczyłem co prawda na tego typu produkcję, jednak przygotowaną na zdecydowanie niższym poziomie. Dostałem natomiast naprawdę dobry, czasem dramatyczny, a w kilku momentach nawet zabawny, film, który może na Oscara nie zasługuje, acz nominacja brzmi całkiem rozsądnie. "Tajemnica Filomeny" jest zresztą moim zdaniem zdecydowanie lepsza od takiego "American Hustle" czy nawet "12 Years a Slave", które przecież zgarnęło główną statuetkę. Polecam!

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej. Sprawdź również moje recenzje innych filmów nominowanych do tegorocznych Oscarów: "Inside Llewyn Davis""Her""12 Years a Slave""American Hustle""Grawitacji" oraz "Wilka z Wall Street".

0 komentarze: