Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął

Początkowo nie miałem zamiaru iść do kina na "Stulatka", a wręcz trzymałem się od tego filmu najdale jakj to tylko możliwe. Dlaczego? Ponieważ chciałem najpierw przeczytać książkowy oryginał. Wiedziałem jednak, że nie wyrobię się z tym do premiery ekranizacji. Zdarzyło się jednak, że postawiony zostałem przed możliwością obejrzenia tegoż nieszczęsnego dla mnie "Stulatka". Pokusie więc się ostatecznie poddałem i we wtorkowe południe zasiadłem w kinowym fotelu.


Owszem, "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" jest jednym z tych filmów, o których fabule tytuł mówi wszystko. Istotnie więc dostajemy tutaj historię niejakiego Allana Karlssona, który w swe setne urodziny ucieka z domu starców i rusza w nietypową podróż. Pomiędzy kolejnymi etapami jego przygody, poznajemy natomiast wcześniejsze dzieje życia tego dość nierozgarniętego człeka, którego największym hobby od samego dzieciństwa było... wysadzanie wszystkiego co możliwe w powietrze.

Na początku nie było zbyt dobrze. Ba - rzekłbym wręcz, że było tragicznie. Pierwsze mniej więcej dwadzieścia minut siedziałem trzymając się kurczowo fotela, byle tylko z nudów nie wyjść z sali kinowej. Przez ten początkowy okres nie pojawił się bowiem na ekranie żaden żart, który wprowadziłby na moją twarz choćby nikły uśmiech. Naprawdę - pierwsze dwadzieścia minut "Stulatka" było mniej śmieszne od jakiejkolwiek polskiej komedii romantycznej.

Już byłem przygotowany na najgorsze, już szykowałem w głowie schemat najbardziej krytycznej recenzji w historii tego bloga, gdy nagle zdarzył się cud - film się rozkręcił! Nagle zaczęły pojawiać się śmieszne sytuacje i przez resztę filmu byłem już do całości zdecydowanie pozytywnie nastawiony. Kilka razy zdarzyło mi się nawet całkiem głośno zaśmiać.

Warto jednak zaznaczyć, że "Stulatek" nie jest do końca typową komedią. Nie ma tu tony gagów, które wołają do widza: "śmiej się! śmiej się!". W pewien sposób opowieść kreowana jest wręcz na poważną, co dodaje smaczku, gdy w taki sposób zostają pokazane takie sytuacje jak balanga ze Stalinem czy historia z rosyjskiego łagru. Jak więc łatwo się domyślić, sporo jest tu czarnego humoru, za co automatycznie wlatuje ode mnie dodatkowy plus.

Mimo wszystko jednak, trochę na "Stulatku" się zawiodłem. Te pierwsze dwadzieścia minut zdecydowanie spowodowało u mnie niesmak i choć dalej było już lepiej, tak wciąż uważam, że żartów tu było zbyt mało. Może to ja przesadnie nastawiałem się na twór stricte komediowy, cóż jednak poradzić, gdy zwiastun produkcji woła do Ciebie wielkimi literami takimi cytatami jak: "PRZEZABAWNY I KAPITALNIE ZAGRANY". W tym przypadku ta druga część się zgadza, co do pierwszej mam jednak wątpliwości.

Ten film nie jest bowiem "przezabawny", a tylko "całkiem zabawny". "Stulatka" obejrzeć warto, bo - jak mówi jeszcze inny cytat ze zwiastuna - przyjemnie poprawia humor. Mimo wszystko jest to jednak film na raz, do którego raczej wracać nie będę miał żadnej potrzeby. Obejrzyjcie, pośmiejcie się i zapomnijcie.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

2 komentarze:

  1. Dzięki wielkie, bo właśnie zastanawiałem się czy iść do kina, czy może zaczekać aż pojawi się w HD na torrentach ;) [1] people found this post helpful

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że moja recenzja skłoniła Cię jednak do rzucenia tych kilkunastu złotych twórcom filmu ;)

      Usuń