Tequila Oil, czyli jak się zgubić w Meksyku

W jednej z ostatnich recenzji - tej traktującej o książce "Wałkowanie Ameryki" - wspomniałem, że mam już od jakiegoś czasu zajawkę na czytanie o wszelakich podróżach, nietypowych miejscach na Ziemi i tym podobnych sprawach. Dziś będzie tym samym o kolejnym tworze tego typu. Zostajemy co prawda na kontynencie amerykańskim, ale kierujemy się na południe od Stanów Zjednoczonych. Przed nami widnieje łopocząca na wietrze flaga meksykańska.

Hugh Thomson, autor książki "Tequila Oil" był osiemnastoletnim punkowcem, kiedy wybrał się do Meksyku w roku 1979. Chciał przeżyć samotnie przygodę swojego życia, oddalając się na chwilę od znanego mu brytyjskiego stylu życia i sprawdzając jak wygląda przetrwanie w bardziej szalonym kraju. W samolocie Hugh dostaje ciekawą radę od nieznajomego faceta: zarobić tu można na kupieniu w Meksyku samochodu, przejechaniu nim całego kraju i sprzedaży auta ze sporym profitem za granicą z Belize. Młody Thomson postanawia zaryzykować, podejmując wyzwanie.

Prawdopodobnie już teraz zrozumieliście, że nie będzie to zwykła, lekka przygoda. Przed Hugh czekają nie luksusowe hotele i wykwintne obiady, a prawdziwy świat Meksyku z ówczesnych lat. Thomson na swojej drodze spotyka gliniarzy, z których łapsk wyrwać można się jedynie przez uiszczenie sowitej łapówki, rówieśników, chętnie częstujących go alkoholem i dragami, ale i tych nieprzyjemnie patrzących na zagranicznego gościa mieszkańców dzikiego kraju.

Jednocześnie jednak znajduje się tu też miejsce na odkrywanie dziejów Ameryki Centralnej. Między swoimi kolejnymi eskapadami alkoholowymi, Hugh potrafi znaleźć czas na opowiedzenie trochę o ludach wcześniej zamieszkujących te tereny, a także historii nawiązujących do rewolucji meksykańskiej. Thomson, pomimo swojego punkowego wyglądu, wyciągnął więc ze swej podróży nie tylko rozrywkę, ale trochę ciekawej wiedzy, której nigdy przecież za wiele.

Już na samym początku swego tworu autor zapowiada, że jego pragnieniem było napisanie tytułu różniącego się od "normalnych" książek podróżniczych. Pragnie zawrzeć w nim bowiem więcej swoich prawdziwych historii i przemyśleń niż nudnego gadania wyłącznie o tutejszych zabytkach. Ale to robi "Tequila Oil" zdecydowanie na dobre. Jest tu bowiem jakaś historia, za którą chce się podążać i poznawać jej dalsze epizody. A i samego bohatera dość szybko można polubić.

"Tequila Oil" jest tym samym zdecydowanie tytułem, który warto polecić. Trudno nazwać go "must-readem", ale będzie to zdecydowanie idealna pozycja na letnie dni. Klimat Meksyku, ale nie tego z turystycznych broszur, wręcz wypływa ze stronic tej książki, a na dodatek całość potrafi wciągnąć i rozbawić. Wspólną przygodę z Hugh Thomsonem uznaję zdecydowanie za udaną.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

0 komentarze: