Jak wyuczyć w sobie ruszanie tyłka z kanapy?

Słomiany zapał to prawdopodobnie największy problem wszystkich osób, które chciałyby zacząć być aktywnymi. Czasem marzą one godzinami o ruszeniu tyłka z kanapy, ale ostatecznie tego nie robią. Innym udaje się przebiec dwa czy trzy razy po kilometrze, po czym poddają się i zapominają o swym postanowieniu. Jak więc wziąć się w garść i wyuczyć w sobie chęć do fizycznej aktywności?

Gdy nie wystarcza sam widok pływającej na ciele tkanki tłuszczowej i zdjęcia seksownych, szczupłych lasek, jest parę tricków, które można zastosować. Czy są one stuprocentowo skuteczne? Oczywiście, że nie! Nie ma tu opcji, która zadziała na sto procent przypadków. W sporym procencie jednak mogę się one okazać wystarczająco pomocne, by rzeczywiście stać się człowiekiem aktywnym.

Zacznij uprawiać sport, który masz na wyciągnięcie ręki

Bardzo wielu osobom, myśląc o zwiększeniu swej fizycznej aktywności, pojawia się od razu jedno słowo: siłownia. Nie zawsze natomiast jest to myśl, którą powinniśmy uwzględnić jako pierwszą. Dlaczego? Bo rzadko kiedy siłownię mamy tuż pod domem. Przy słomianym zapale konieczność dojechania gdzieś tramwajem czy busem może być wkurzająca i demotywująca. Warto więc na początek zacząć wykonywać sport, który mamy na wyciągnięcie ręki. Mogą to być proste ćwiczenia wykonywane w domu lub bieganie czy jazda na rowerze, dozwolone przecież w większości miejsc. 

Znajdź konkretny plan treningowy

W grach wideo popularny stał się w pewnym okresie tzw. "system osiągnięć". Za wykonanie konkretnych czynności w rozgrywce (np. ukończenia całości fabuły na najwyższym poziomie trudności), gracz otrzymuje osiągnięcie, zwykle pod postacią małego obrazka, ale też i własnej satysfakcji. Podobną zasadę warto wprowadzić także podczas biegania czy ćwiczeń w domu. Znajdź sobie konkretny plan treningowy, byś miał przed sobą ustalony jasny cel. 

Jeśli chcesz popracować nad mięśniami brzucha, może to być na przykład słynna Szóstka Weidera. Planów biegowych jest natomiast całe mnóstwo, a o tym używanym na początku biegowej kariery przeze mnie, pisałem swego czasu w serii postów "Run, Majk, Run!". Pierwszy jej odcinek znajdziecie TUTAJ, drugi zaś TUTAJ.

Zainwestuj w sport

Jeśli masz trochę odłożonych pieniędzy - nie przeznaczaj ich na chlanie, a zainwestuj w sport. Gdy wydasz na coś pieniądze, trudniej będzie Ci się pogodzić z faktem, że nie korzystasz z tego przedmiotu. Ja sam, podczas swoich biegowych początków, od razu zainwestowałem w oddzielne buty. Wiedziałem bowiem, że jeśli przestałbym biegać, miałbym spore wyrzuty do siebie, iż wyrzuciłem kasę w błoto. To (oraz fakt samej ogromnej wygody butów) zmotywowało mnie w naprawdę sporym stopniu.

Jednak taka inwestycja nie musi kryć się tylko pod postacią butów do biegania. Może to być karnet na siłownię czy basen, a nawet zwyczajna mata do ćwiczeń, które chcesz wykonywać w domu. Gdy zobaczysz ostatecznie efekty działania sportu, zrozumiesz z kolei, że nie wydałeś kasy na marne.

Dziel się swoimi sportowymi przygodami

Bieganie czy Szóstkę Weidera od początku traktowałem nie tylko jako sport dla samego siebie, ale i temat, który potem mogę opisać na blogu. Jeśli Ty również takowego prowadzisz - możesz zrobić podobnie! W innym przypadku możesz blog zwyczajnie założyć właśnie z myślą o dzieleniu się swoimi kolejnymi krokami w sporcie. To dla Ciebie mimo wszystko zbyt dużo? W takim razie zacznij korzystać z appek, takich jak Endomondo czy Nike+, by dzielić się swoimi wynikami sportowymi z innymi. 

Nie przejmuj się, że zaspamujesz ludziom tablicę na Fejsie. Wielu Twoich znajomych prawdopodobnie codziennie wrzuca tonę większego chłamu. A kto wie - może i wrzucane przez Ciebie wyniki zmotywują kogoś, by on również ruszył tyłek?

Daj się zainspirować

Wielką motywacją są nie puste hasła rzucane przez podręczniki motywacyjne, ale prawdziwe historie ludzi. Nieskromnie powiem, że w związku ze swoimi tekstami o bieganiu dostałem całkiem sporo pozytywnych komentarzy, prywatnych wiadomości czy maili. Zdecydowanie najlepsze były te, które mówiły: "wow, zainspirowałeś mnie do ruszenia wreszcie tyłka i od miesiąca biegam!".

W sieci jest jeszcze o wiele więcej historii podobnych do mojej, które również potrafią zainspirować. Dla mnie chyba największą tekstową motywacją do biegania była jednak książka Harukiego Murakamiego, "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu". Przeczytałem ją bodajże rok czy nawet dwa lata przed tym, jak sam zacząłem biegać, jednak po dziś dzień działa ona na mnie pozytywnie i motywująco. Możliwe, że wkrótce do niej wrócę i wtedy zrecenzuję ją wreszcie na blogu. Zdecydowanie jej się to bowiem należy.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Gratisography.com

0 komentarze: