Mikołaj w świecie zwierząt


Są miejsca, do których ubóstwiamy chodzić jako dzieci. Gdy tylko o nich sobie przypomnimy, wołamy: "mamo, tato, jedźmy tam!". A potem nie dajemy rodzicielom spokoju albo dopóki nas tam nie zabiorą, albo dopóki nam narzekanie się nie przeje. Jednak jeśli już tam ostatecznie trafimy, jesteśmy uradowani od ucha do ucha i wdzięczni za przywiezienie do tak wspaniałego zakątka.

Dla mnie - i zapewne również dla wielu z Was - jednym z takich miejsc było zoo. Zoo zresztą jest właśnie ukierunkowane w dużym stopniu na dzieciaki i najwięcej zarabia pewnie właśnie dzięki nim i ich rodzicom. Kolejne maluchy są istnym zbawieniem dla ogrodów zoologicznych, w pewnym wieku bowiem wiele osób już o tym wspaniałym miejscu zapomina. Uważają się za zbyt "dorosłych", by do tak "prymitywnego" obiektu przychodzić i marnować nań swój czas. Lepiej obejrzeć kolejny film z Brucem Willisem, no nie?

Ja jednak nie jestem z tych, którzy uwielbienie do zoo porzucili. Wielokrotnie już podkreślałem, że ciągle jest we mnie mnóstwo z dziecka i pewnie to właśnie jest jednym z najlepszych tego przykładów. Lubię się szwendać wśród tych klatek ze zwierzętami, patrzeć się największym bestiom prosto w oczy, śmiać z wygłupów małp. Dla mnie to wciąż jest fantastyczny sprawa.

Do krakowskiego zoo chciałem się wybrać praktycznie od momentu, kiedy zacząłem tu studiować. Po raz pierwszy w życiu miałem to uwielbiane przeze mnie miejsce tak blisko siebie. Wystarczało wsiąść w komunikację miejską i już trafiało się do odciętego od reszty miasta świata. Długo jednak dane mi było zwlekać z ostateczną wyprawą. Letnie dni przyprowadziły jednak spełnienie tej kolejnej czynności z listy "to do in Cracow".

Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Znów czułem się jak małe dziecko spacerujące po nieznanym świecie, pełnym równie nieznanych stworów. Sam nie wiem, ile krążyłem po całym obiekcie, ale zobaczyłem chyba wszystko co się dało i zupełnie straciłem poczucie czasu. Wygoniła mnie ostatecznie jedna rzecz - głód. I jego jednak przez długi czas pokonywałem, pragnąc jak najdłużej zostać w mej wymarzonej krainie.

Zresztą w tym wypadku nie chodzi nawet o samo uwielbienie do takich miejsc, ale i poziom, jaki krakowskie zoo trzyma. Bo trzeba przyznać - jak na polskie standardy, jest naprawdę dobrze. Byłem w swym życiu w wielu różnych ogrodach zoologicznych, chociażby w Łodzi i Wrocławiu, żaden jednak nie wywołał u mnie tak pozytywnego wrażenia jak krakowski obiekt. Jest spory teren, jest sporo (różnorodnych) zwierząt, jest też i przyjemny klimat.

Jestem naprawdę zadowolony ze swojej małej wycieczki i na pewno jeszcze nie raz do krakowskiego zoo się wybiorę. To świetne miejsce, by ponownie poczuć się dzieckiem oraz pobyć w świecie oderwanym od typowego zgiełku miasta. Tym samym, byłem naprawdę szczerze zachwycony faktem, że nie byłem jedyną osobą w moim wieku, która zwiedzała tego dnia krakowski ogród zoologiczny. Dobrze jest mieć w sobie trochę dziecka.

Na koniec zaś zostawiłem sobie małą sesję fotograficzną. Oczywiście wciąż nie zainwestowałem w porządny aparat, toteż ograniczam się raptem do paru fotek strzelonych telefonem, na których "coś tam widać". Miało wyjść choć trochę zabawnie - mam nadzieję, że się udało.

Zaczęło się od śmieszkowania ze Snapchatterami.
Potem poczułem się trochę jak na Florydzie, dzięki tłumowi patrzących na mnie flamingów.
Sielankowy klimat delikatnie zburzyły POWAŻNE OSTRZEŻENIA PISANE DUŻYMI LITERAMI.
Wszystko trochę naprawiło zachęcenie do szanowania zieleni. Ja szanuję. If you know what I mean.
Jak się również okazało, turyści w zoo występują nie tylko pod postacią ludzką. Dla nich przygotowano tym samym renomowane, pięciogwiazdkowe hotele.
By podkreślić swą hipsterskość, ruszyłem w kierunku zagrody stojącej na uboczu, nieodwiedzanej przez nikogo. Tam spotkałem Andrzeja.
Andrzej zawołał kumpli, którzy - jak widzicie na załączonym obrazku - bardzo byli mną zainteresowani. Na końcu w moją stronę ruszył także szef szajki, Bogdan. Jego niestety nie sfotografowałem, ratując się ucieczką. 
Jesteście już duzi, nie muszą Wam tłumaczyć, po co Pan po lewej przybliżał się do tyłu Pani po prawej. Elżbieta nie była jednak zainteresowana zalotami Bonifacego i ciągle się od niego odsuwała. Żałuję tylko, że nie udało mi się sfotografować ewidentnie najzabawniejszej rzeczy w wykonaniu żyraf - cwału trzeciego z grupy, Juliusza.
Wreszcie trafiłem jednak do miejsca dla mnie idealnego.
Tam spotkałem mojego przed laty zaginionego brata - Bożydara.
Nie mogłem więc odmówić sobie zrobienia z nim wspólnego selfie. Czyż nie jesteśmy do siebie podobni jak dwie krople wody?
Chcecie więcej? Cóż - w takim wypadku musicie już sami zajrzeć do krakowskiego zoo. Większość zwierząt niestety znajduje się w klatkach, co nie sprzyja robieniu zdjęć. Wiele z nich jednak i tak wygłupia się przed odwiedzającymi, doprowadzając ich do śmiechu totalnego. Uprzedzam ewentualne pytania - tak, są lemury.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :) 
Zdjęcie z góry postu pochodzi z serwisu Flickr.com

6 komentarzy:

  1. Ha, ha! Jakbym czytała rozdział z serii przygód Mikołajka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, jako totalny fan tej serii, czuję się, jakby to był jeden z najlepszych komplementów, jakie otrzymałem w swej blogowej karierze, dzięki! :D

      Usuń
  2. W moim dziecięcym świecie literatury było miejsce dla jednej książki Sempégo i Goscinnego (niestety), jako że był to prezent. Aczkolwiek książkę wertowałam kilkakrotnie. Częściej już jako dorosła czytywałam to, co dał nam i dzieciom, i dorosłym de Saint-Exupéry.
    Ale! W przyszłości, mając własne dzieci na pewno obdarzę ich tymi świetnymi przygodami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zaczynałem od jednej książki ze świata Mikołajka, w pewnym momencie jednak doszła ich cała seria i totalnie mnie pochłąneła :)

      Usuń
  3. A, miałam dodać: ten post zainspirował mnie, żeby odwiedzić toruńskie zoo, w którym jeszcze nie byłam. Ten wypad będzie niespodzianką dla osoby, która uwielbia zwierzęta.
    Także... enjoy! :)

    OdpowiedzUsuń