Ja i moje setki powieści

Pisarzem chciałem zostać odkąd pamiętam. Gdy tylko nauczyłem się pisać, zapisałem wielkimi i okropnie brzydkimi literami dobre kilka zeszytów, tworząc kilka części najbardziej banalnej sagi pod słońcem. Te dziecinne próby sklecenia czegokolwiek składały się praktycznie wyłącznie z dialogów, a jeden rozdział zawierał jakieś dwadzieścia zdań. Gdy czytałem je mojej rodzinie, byli non stop zachwyceni. Mam nadzieję, że też kiedyś nauczę się tak dobrze kłamać.

I choć minęło od tamtego czasu już pewnie z piętnaście lat, zajawka na pisanie powieści nie minęła. A przynajmniej w tej sferze, iż wciąż jednym z moich najważniejszych życiowych marzeń jest wydanie własnej powieści. Pisanie na blogu i Wasz pozytywny feedback jest świetny - pewnie. Ale czymś zupełnie innym byłoby jednak zobaczyć okładkę ze swoim nazwiskiem na półkach Empików i księgarń.

Czy poza swoimi dziecinnymi pierdółkami dokonywałem jeszcze jakichś prób pisarskich? Pewnie! Nie raz miałem pragnienie napisania pięknej i zajmując dech w piersiach opowieści. Kiedyś, gdy jeszcze byłem młodziutkim szczylem poniżej piętnastego roku życia, spod moich palców wychodziły próby sagi fantasy. Dziś częściej stawiam na umieszczanie akcji we współczesnym świecie, czasem tylko dodając do tego nutkę absurdu (widać, że Murakami jest moim pisarskim idolem, czyż nie?).

Niestety - nigdy żadnej powieści nie udało mi się nawet skończyć. Parę razy wytrwałem poza pierwszy rozdział, ale w większości przypadków upadłem po godzinie pisania. Choć próbowałem różnej tematyki, od kontrowersyjnej, pełnej seksu i wulgaryzmów, po spokojne i zastanawiające Czytelnika treści, zawsze traciłem do tego ostatecznie zapał, po czym swoje pisarskie aspiracje odkładałem na minimum kilka tygodni.

A ile to świetnych historii przepadło jeszcze w czasie konceptu! Wielokrotnie do głowy przychodził mi genialny - przynajmniej w moim mniemaniu - pomysł, który w marzeniach już skazywał mnie na globalną karierę. Zwykle jednak opowieści te docierały do mnie na kacu, przez co nie miałem sił od razu przepisywać swych myśli na komputerze. Następnego dnia nie miałem natomiast tej werwy, która ciągnęła mój pomysł dalej.

Oczywiście temat dzisiejszego postu nie przyszedł do mnie "ot tak". Znów zacząłem coś tam skrobać. Gdy piszę te słowa, za mną jest dopiero pierwsza sesja z pisaniem nowej powieści. Jeśli uda mi się przejść chociaż drugą - będzie to już jakiś sukces. Tym razem podchodzę do opowiadania historii zupełnie inaczej niż kiedykolwiek wcześniej, więc jeszcze bardziej niż zwykle liczę, że wreszcie dokończyć ten twór mi się uda.

Bo tak naprawdę właśnie na tym mi obecnie szczególnie zależy. Chciałbym móc powiedzieć: "tak, napisałem książkę". Nawet jeśli byłaby ona słaba i niegodna wysłania do któregokolwiek wydawcy, byłbym dumny. Dumny z faktu, że udało mi się wreszcie skończyć prawdziwą powieść z krwi i kości. Że początkowy koncept doprowadziłem do nieprawdopodobnych dla mnie wcześniej rozmiarów.

To pokazałoby przede wszystkim, że MOGĘ. Jeśli natomiast raz by mi się udało, nic nie przeszkodziłoby w zrobieniu tego kolejny raz. A jeśli trzeba będzie - jeszcze kolejny. Aż wreszcie udałoby mi się stworzyć coś, co będzie wymarzonym prezentem gwiazdkowym ludzi w każdym wieku: od głodnych powieści ambitnych nastolatek, przez dwudziestoletnie, pełne żądzy krwi i seksu studentki i trzydziesto- i czterdziestoletnie matki, znudzone swym życiem kury domowej, po starusieńkie babuszki, gotowe dać mi za ten tytuł Nobla.

Wybaczcie Drodzy Czytelnicy-Płci-Męskiej, że tak Was pomijam, ale wiecie jak to jest - jak już mówimy o fejmie, to facet bardziej pragnie napalonych fanek niż gotowych tylko przybić piątkę fanów. No i - jak dobrze wiemy - czytających kobiet jest o wiele więcej niż czytających mężczyzn. Co akurat mnie w sporej mierze smuci.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Unsplash.com

10 komentarzy:

  1. Podzielam Twój ból. Choć pisarskie zapędy nie chodziły za mną od najmłodszych lat, to już w podstawówce kilkanaście razy próbowałem napisać "książkę". Podobnie jak Ty upadałem po pierwszych kilkunastu stronach, czasem kilku. Jedną udało się skończyć (zeszyt 60 stron całkiem drobnym pismem!). Jest to najgorsza książką, jaką w życiu przeczytałem i zarazem najlepsza, jaką napisałem. Podobnie jak Ty konstruuję kolejną. Albo chociaż opowiadanie. Albo cokolwiek. Powodzenia. 5! PS. Daj znać, jak coś Ci wyjdzie w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i również powodzenia! Na razie ciągle idzie w całkiem niezłym tempie, także kto wie - może coś z tego wyjdzie :)

      Usuń
  2. Polecam wziąć udział w listopadzie w NaNoWriMo. Może to Cię zmobilizuje do napisania czegoś dłuższego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna akcja, ale listopad nie zapowiada się na miesiąc, gdzie będę mógł sobie czasowo pozwolić na takie coś.

      Usuń
  3. To może zacznij prowadzić blog, co? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, ależ to byłoby nowatorskie jak na mnie :D

      Usuń
  4. Murakami <3
    Ja ostatnio usilnie próbuję napisać opowiadanie. Właściwie dwa opowiadania - rozbabrane wstępy bez ciągów dalszych... Bardzo zazdroszczę ludziom, który w moim wieku mają już co wydawać. Zastanawiam się, skąd się tacy biorą :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś strasznie zazdrościłem Paoliniemu wydania "Eragona" w bardzo młodym wieku, choć dziś przeczytania tej książki chyba bym nie zdzierżył :P

      Usuń
  5. Jeśli o mnie chodzi- pisz. Jestem pierwszą i z pewnością nie jedyną osobą, która z przyjemnością będzie Cię czytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. haha, dawno nie próbowałem już niczego stworzyć, ale chyba muszę znów sprawdzić, czy nie drzemie we mnie przypadkiem wielki pisarski talent. w podstawówce za każdym razem pomysł upadał po kilku/kilkunastu stronach.
    powodzenia, propsuję marzenie :D

    OdpowiedzUsuń