Oceaniczny pomysł na randkę

Tytuł dzisiejszego postu może odrobinę mylić. Istotnie opowiem Wam bowiem o sposobie na randkę, który ostatnio naprawdę w sporawy sposób mnie zaintrygował, niekoniecznie jednak polega on na wybraniu się kilkaset kilometrów od Polski w stronę najbliższego oceanu i opalanie się tam z wybranką serca na słonecznej plaży. Taki wysiłek nie jest wymagany, aczkolwiek sama idea istotnie nie pochodzi raczej z Polski.

O czym więc mowa? O wybraniu się na randkę do... oceanarium. Wiecie, takiego przeogromnego akwarium z rybami mniejszymi, jak i tymi naprawdę sporymi. Dlaczego mnie takie coś w ogóle zaintrygowało? No bo przyznajcie szczerze - to coś zdecydowanie bardziej oryginalnego od oklepanych wypadów do restauracji, obściskiwania się na niewygodnych fotelach w kinie czy - olaboga - wspólnych przechadzek po galeriach handlowych.

A skąd w ogóle przyszło mi takie coś do głowy? Jakżeby inaczej - z produktów kultury. Zaczęło się to wszystko od którejś z książek mego ulubionego autora, Harukiego Murakamiego. Jak to u niego często bywa, przewijał się wówczas przez książkę jeden z wątków romantycznych (inna sprawa, że zdecydowanie nietypowych jak na literaturę). Tamtejsi bohaterowie na miejsce randki wybrali właśnie oceanarium. Wówczas wydawało mi się to tylko ciekawą nowinką, która przeszła mi przed oczyma i przesadnie się nad nią nie zatrzymałem.

Ostatnio jednak ten intrygujący motyw do mnie powrócił. Co ciekawe - również w książce. Tym razem mowa o pewnym wciągającym kryminale, którego akcja dzieje się w Australii. Sytuacja w tym tytule wygląda całkiem podobnie, jak u Murakamiego. Oceanarium staje się więc miejscem randki dwojga zainteresowanych sobą nawzajem ludzi. Jeśli jednak dobrze pamiętam, wówczas wypad ten kończy się jeszcze w ciekawszym miejscu - łóżku głównego bohatera.

Jeszcze później "oceaniczny pomysł na randkę" dosłownie przewinął mi się przed oczyma. Podczas ostatnich poszukiwań ciekawych filmów do obejrzenia, przeleciałem szybko przez naprawdę sporą liczbę zwiastunów różnorodnych produkcji. Przy jednym z takich trailerów zatrzymałem się na chwilę dłużej i - jak się później okazało - dobrze, że tego dokonałem. Pojawiło się w nim bowiem krótkie ujęcie pary całującej się właśnie na tle oceanarium!

I to właśnie stało się ostatecznym zachęceniem dla mnie, by i Wam wspomnieć o takim pomyśle. Czy tylko mi wydaje się to takie fajne i oryginalne, czy Was również to zaciekawiło? Sam nie wiem bowiem, czy istotnie jest to aż tak intrygująca sprawa, czy to tylko moje uwielbienie do pogoni za czymś, czego w naszym kraju trudno uświadczyć.

Bo niestety wypad do oceanarium w Polsce to rzecz w dużej mierze abstrakcyjna. Z tego co wiem, jedyne tego typu miejsce z prawdziwego zdarzenia znaleźć można w Gdyni. No bo powiedzmy sobie szczerze - parę akwariów w każdym możliwym polskim zoo to nie jest ten sam poziom. Choć nie będę ukrywał, że i ogrody zoologiczne szczerze uwielbiam.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

7 komentarzy:

  1. A możesz podać tytuł tej książki w której akcja rozgrywa się w Australii ? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akwarium Gdyńskie... byłam, z moim lubym, ale randką bym tego nie nazwała. Po prostu wypad do oceanarium, entuzjazm wszechobecny i szturchnięcia łokciem w stylu: "Patrz! Patrz!" (tak było, gdy zobaczyłam kilka osobników aksolotli meksykańskich, stworzeń, które mnie fascynują). Myślałam sobie: będą wielkie akwaria, a na ich tle moja biedna sylwetka. No niestety, nasze, bo polskie akwaria nie są ogromne. Ale są spore. Mój znajomy studiuje na Akademii Morskiej i stwierdził ostatnio, że początki mieli trudne. Praktycznie same plansze z okazami morskimi i niewiele gatunków oceanicznych żyjątek. Teraz myślę, że jest super, a mogłoby być nawet lepiej, gdyby mieliby chociażby jedną ścianę poświęconą na ogromne akwarium. Jeśli miałabym polecić to miejsce, to poleciłabym je szczerze. Jest to ciekawa inicjatywa. Niekoniecznie trzeba leżeć na plaży i oglądać z ukochanym zachód słońca. Nie dziwię Ci się, ten pomysł jest po prostu... nawet nie wiem, jak to określić. :)

    P.S. Mam nadzieję, że wybiorę się kiedyś za granicę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety - w Polsce daleko nam jeszcze do poziomu tego typu miejsc na Zachodzie. Myślę jednak, że zamiast jakoś przesadnie narzekać, dobrze jest o takich placówkach mówić i je reklamować. Może to jakoś pomoże im w rozwinięciu skrzydeł i kiedyś będziemy mogli wręcz przyciągać takimi atrakcjami turystów do naszego kraju :)

      Usuń
  3. Rzeczywiście, sporo w moim komentarzu narzekań. Jednak jeśli opowiadam znajomym o wakacjach, polecam im to miejsce. Dla dzieciaków to frajda, dla dorosłych również. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat nie chodziło mi o Twój komentarz, tylko takie bardziej ogólne podejście naszego społeczeństwa :)

      Usuń
  4. Ostatnie odwiedzone oceanarium na Helu, było raczej mało romantyczne.
    2 godziny stania w kolejce do wejścia, 15 minut w tłumie i po sprawie:)
    Ale całkiem możliwe, że w innych okolicznościach (mniej tłocznych) byłoby całkiem przyjemniej:)

    OdpowiedzUsuń