Starość aksolotla


Jeśli siedzicie w jakiś sposób w tematyce literackiej i czytacie niusy na jej temat, to zapewne dobrze wiecie, jak ważnym wydarzeniem było wydanie chwilę temu "Starości aksolotla". Jacek Dukaj (autor między innymi tysiącstronicowego "Lodu", recenzowanego przeze mnie TUTAJ) postawił wszystko na jedną kartę i postanowił stworzyć projekt, który miał w założeniach w naprawdę sporym stopniu różnić się od tego, co serwują nam "zwyczajne" książki. By tego dokonać, postanowił swoją nową powieść wydać wyłącznie w postaci e-booka.

Wywołało to trochę kontrowersji, bo sam spotkałem się z paroma osobami, które elektronicznych książek nie czytają, przez co "Starość aksolotla" umyka im sprzed nosa. Mimo tego, sukces książki jest niewątpliwie spory. Powieść na wyłączność przygarnęło do siebie Allegro, które zapewniło jej naprawdę niezłą promocję. Ba, "naprawdę niezłą" to nawet dość ujmujące określenie dla akcji promocyjnej "Starości aksolotola". No bo jak często reklamuje się książkę (i to wydaną tylko w e-booku!) specjalnym, świetnym klipem emitowanym w największych polskich kinach? 


Zanim jednak przejdziemy do głośno zapowiadanej rewolucji, jaką miała przynieść "Starość aksolotla", skupmy się na rzeczy podstawowej dla książki - czyli fabule. Zrządzaniem losu (albo i nie) Dukaj wstrzelił się swoją książką w okres, gdy w kinach akurat rządzi post-humanizm. Takie filmy jak "Chappie" (RECENZJA) czy "Ex Machina" (RECENZJA) ludziom się podobają i przyciągają przed ekrany wielu widzów - w tym i w Polsce. 

Polska książka jest jednak czymś odmiennym od tych popkulturowych hitów. Nie można było się przecież po Dukaju spodziewać prostej historii, prostej opowiastki na odpoczynek po męczącej pracy. Może i zaczyna się tu wszystko trochę tak leniwo i luźno, jakbyśmy mieli dostać gotowy scenariusz do gry wideo albo serialu. Szybko jednak trafiamy do świata filozofowania, rozmyślania nad człowieczeństwem i post-humanizmu podawanego nie tylko metaforycznie, ale i wprost przekazywanego przez myśli bohaterów. 

Wszystko to opiera się natomiast na ciekawej koncepcji fabuły, obmyślonej przez Dukaja. Pewnego dnia coś w rodzaju tajemniczej fali promieniowania zaczyna przedzierać się przez kulę ziemską, wybijając wszystkich ludzi jakich spotka na swej drodze. Zaczęło się od Azji, której ludność zniknęła jak za machnięciem różdżki. Reszty ludzkości nic już nie uratuje. A przynajmniej materialnej wersji homo sapiens.

Mniej więcej kilkanaście tysięcy osób postanawia bowiem podłączyć swój umysł do wirtualnego świata. Normalnie urządzenia pozwalające na taki proces służyły po prostu do rozrywki, bardziej immersywnego grania w gry i tego typu spraw. Wynalazek, który miał służyć zabawie, okazał się jednak ostatnią deską ratunku dla ludzkości. Ta niewielka gromadka homo sapiens trafia do wirtualnej przestrzeni i może zaszczepiać się w konkretnych robotach na Ziemi - od seksandroidów w Tokio, przez niemieckie mechy pomagające przy budowie, na dronach kończąc. W ten właśnie sposób próbuje podnieść się z gruzu ludzkość, której zabrano materialną formę homo sapiens. Wśród tych kilkunastu tysięcy ludzi jest Grześ - Polak, koleś od sprzętu komputerowego.


Nie tylko fabuła w tej pozycji intryguje - podobnie jest z samą koncepcją tutejszego świata. Niesamowite jest to poruszanie się ludzi w mechach, próby naśladowania tego, co robili w swych poprzednich ciałach. Oto świat, gdzie po wyginięciu jakiejkolwiek fauny, jedynymi "zwierzętami" pozostały irigochi, czyli małe, plastikowe zabawki dla dzieci, które posiadają coś na kształt własnego umysłu (choć trudno mówić o sztucznej inteligencji). No i wreszcie, to co mnie ruszało jakoś za każdym razem - komunikowanie się ludzi coraz częściej za pomocą emotikon. 

Pomimo bogactwa tego świata, Dukaj wyjątkowo konkretnie ujął tę powieść. Nie wiem nawet, czy aby nie zbyt konkretnie. Całość bowiem okazuje się być objętościowo raczej krótszą powiastką niż jakąś rasową, kilkusetstronicową powieścią. Ma to jednak niewątpliwie związek z jedną z podstawowych cech "rewolucji książkowej", jakiej "Starość aksolotla" ma być prekursorem.

Mowa o przygotowaniu naprawdę sporawej ilości przypisów. Informacje w nich zawarte miały bowiem odciążyć główną oś fabularną, pozwalając na przedstawienie jej tak, jakby opowiadano ją komuś zaznajomionemu już z tym postapokaliptycznym światem. To w przypisach znajdziemy więc informacje na temat wszelkich aliansów czy typów robotów, jakie pojawiają się w "Starości aksolotla". Nie ma w nich miejsca w głównej części książki - tam są jedynie totalne fabularne konkrety. 

Pomysł był niewątpliwie ciekawy, ale, szczerze mówiąc, czuję, iż nie do końca się on sprawdził. Pewnie, taka porcja informacji dostępna w każdej chwili jest przydatna, ale jednocześnie odrywa od głównego dania. Każde przejście do przypisów strasznie wybija z takiego czytelniczego "flow" i potrafi przerwać istotny wątek w książce. A że niełatwo zapamiętać znaczenie każdego aliansu po pierwszym jego wymienieniu w powieści, do przypisów zdarza się trafiać nawet kilka razy na stronę. To uciążliwe i dość żmudne. Szczerze mówiąc, wolałbym dostać to wszystko opakowane w pokaźną, bardziej typową powieść - czytałoby się to po prostu łatwiej. No i warto przy okazji wspomnieć, iż cała ta akcja z przypisami może spowodować wiele niewygody w przypadku czytania książki na niektórych czytnikach, np. Kindlach bez ekranu dotykowego. Dlatego też warto mimo wszystko wirtualnie wertować "Starość aksolotla" na tablecie, przy użyciu specjalnej aplikacji Allegro.


A gdzie reszta rewolucji? W dodatkowych, "pobocznych" materiałach w książce. Są więc różnorodne grafiki, stanowiące czy to swoiste rozpoczęcie rozdziału, czy też po prostu ilustrujące jakieś wydarzenie. Są ładne i przykuwają uwagę, ale powiedzmy sobie szczerze - obrazki w książce nie są niczym nadzwyczaj oryginalnym. Natomiast niespotykaną chyba nigdzie indziej opcją jest możliwość wydrukowania paru modeli mechów ze świata książki przy użyciu drukarki 3D. Gdybym takową posiadał, byłbym w siódmym niebie. A tak jest to dla mnie (i pewnie większości innych posiadaczy powieści Dukaja) po prostu ciekawostka. Może za kilka lat rzeczywiście to się zmieni.

"Starością aksolotla" zdecydowanie warto się zainteresować i sprawdzić, czym też tym razem Dukaj próbuje nas zaskoczyć. A zrobić to udaje mu się na pewno przez fabułę i kreację świata, które rzeczywiście daje radę, a i "filozofowanie" autora - wraz z post-humanistycznymi klimatami - zdecydowanie dają radę. Mimo tego, wolałbym chyba jednak wszystko to uplecione w sporawe, grube tomisko - ta opowieść po prostu na to zasługuje. Tym bardziej, że zapowiadanej rewolucji literackiej przesadnie nie ma. "Starość aksolotla" może być co prawda prekursorem do rozpoczęcia rozmyślań nad nową formą książki jako takiej, ale sama powieść Dukaja robi raczej małe kroki w stronę przewrotu w świecie literatury.

Warto więc traktować "Starość aksolotla" po prostu jako naprawdę niezłą książkę. Szczególnie dla fanów post-humanizmu.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

2 komentarze: