Starcie królów

Cztery dni zajęło mi przeczytanie "Gry o tron", pierwszego tomu sagi "Pieśń Lodu i Ognia" (recenzja TUTAJ). Niezbyt długo wytrwałem w odosobnieniu od tej fantastycznej historii. Już miesiąc później rzuciłem się bowiem na kolejną część serii, zatytułowaną "Starcie królów". I choć składa się ona z prawie dwustu stron więcej, jej przeczytanie również zajęło mi raptem cztery dni.

Jeszcze przed zabraniem się do czytania "Starcia królów", zastanawiałem się, w jaki sposób miałbym ugryźć recenzję tego tytułu. Przecież to po prostu druga część serii, nie zupełnie nowa książka - cała historia jest kontynuacją tego, co spotkało czytelników w "Grze o tron". Z każdym kolejnym rozdziałem uświadamiałem jednak sobie, że Martin ponownie dostarcza treści, o której napisać można sporo.

Kraina Siedmiu Królestw stoi pod znakiem wojny. Przeciwko sobie nie stają jednak tylko dwie armie. Do broni wzywa swoich poddanych bowiem aż czterech różnych królów, z których każdy uznaje wyłącznie swoje racje za słuszne. Komu ostatecznie uda się przezwyciężyć pozostałych pretendentów do tronu? Na to pytanie odpowiedzi dostarcza tysiącstronicowy tom.

Podobnie jak w przypadku pierwszej części, przyznać trzeba, że dzieje się tu naprawdę wiele. Byłem wręcz szczerze zaskoczony, jak wiele różnych opowieści zawiera "Starcie królów", ilu nowych informacji na temat całej sagi przynosi. Gdy "Gra o tron" serwowała jedynie wprowadzenie do świata wykreowanego przez Martina, drugi tom serii przynosi bardziej szczegółowe dane z Siedmiu Królestw.

Walka czterech władców dostarcza przede wszystkim naprawdę sporej ilości nowych bohaterów z rodów, które uprzednio zostały jedynie krótko wspomniane. Podobnie jak w pierwszej części, przez całą książkę poznajemy historie opowiedziane z perspektywy różnych postaci. Poza częścią osób z "Gry o tron", dostajemy tu także dwóch nowych bohaterów, prezentujących historie z jeszcze bardziej różnorodnych sfer.

Co bowiem istotne - opowieści zaprezentowane w drugiej części "Pieśni Lodu i Ognia" są jeszcze bardziej rozproszone po świecie niż miało to miejsce w pierwszym tomie. Część historii się zazębia, to oczywiste, są jednak i takie, które zdają się dziać z boku wszystkich pozostałych. To ciekawe zagranie, pozwalające na pewno poznać jeszcze więcej informacji z krainy powieści Martina, będące świetnym podkreśleniem tego, że "Starcie królów" jest o wiele głębszym wejściem w ten świat niż "Gra o tron".

Może to jednak powodować pewne problemy. Przede wszystkim, denerwować może uznanie niektórych historii za ważniejsze od pozostałych. Przez to na przykład często zdarza się, że opowieści z perspektywy Tyriona Lannistera pojawiają się czasem co dwa rozdziały, a na kolejną przygodę Daenerys, Jona Snowa czy dwóch nowych postaci musimy czekać o wiele dłużej. Wolałbym otrzymać zdecydowanie większą równowagę w tym aspekcie.

Problematyczne może stać się również dla niektórych w ogóle połapanie się we wszystkich pojawiających się tu postaciach. Ja akurat nie jestem człowiekiem, który wyrwie sobie włosy, jeśli nie będzie pamiętał, kim jest bohater wspominany dwa razy przez całą książkę, ale i dla takich osób powstał pewien ratunek. Około pięćdziesiąt ostatnich stron "Starcia królów" to bowiem rozpiska wszystkich najważniejszych rodów Siedmiu Królestw i ich członków, wraz z krótkimi opisami. Gdy czytałem tę listę, miałem wręcz wrażenie, że kilku z tych bohaterów nie zostało w ogóle wspomnianych na kartach powieści, przyznać więc trzeba, iż jest to naprawdę porządne kompendium wiedzy - przynajmniej, jeśli chodzi o dwie pierwsze części "Pieśni Lodu i Ognia".

Pomimo paru grymasów podczas lektury, które zawierały sugestie, że pewne rzeczy można by zrobić - moim zdaniem - lepiej, "Starcie królów" to ciągle niesamowicie wciągająca powieść. Pisanie "trudno się od niej oderwać" to wręcz za mało - od tej książki czasem po prostu NIE DA SIĘ oderwać! To bardzo przemyślana i dokładna powieść, która - gdyby dodać odpowiedni wstęp i dopowiedzieć parę rzeczy - mogłaby wręcz stanowić zupełnie oddzielny tytuł. 

Gdy dochodzi się do ostatniej strony "Starcia królów", ma się wrażenie, że właśnie przeczytało się bardzo kompletny tytuł. Jest to takie poczucie spełnienia, które pojawia się, gdy skończymy dobry film lub serial, gdzie praktycznie wszystkie podstawowe pytania otrzymały swoje odpowiedzi. Nie zmienia to jednak faktu, iż już teraz korci mnie sięgnięcie po kolejną część "Pieśni Lodu i Ognia". Zdecydowanie nie będę zdziwiony, jeśli wszystkie dotychczasowe tomy przeczytam do końca roku.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

0 komentarze: