Pozwól sobie na radość

Od czasu do czasu odbieram mail albo wiadomość na Fejsie od ludzi, którym też marzy się blogowanie na szeroką skalę. Piszą: "Majk, jak zdobyć tylu Czytelników co Ty? Jak osiągnąć taki zasięg?". Włącza mi się wtedy trochę taki miks speszenia i śmiechu. Dostaję na tacy perspektywę kogoś, kto patrzy na całą sprawę zupełnie inaczej niż ja.

Speszenie pochodzi zwyczajnie z tej myśli: "o rany, więc ktoś NAPRAWDĘ uważa to co robię za jakąś miarę sukcesu!". Fajna sprawa, uczucie "oh, wow", policzki zarumienione jak u dzieciaków z podstawówki po ich pierwszym pocałunku. Przez to speszenie jednak przebija się też trochę ten wspomniany śmiech. Bo, kurczę - ja często wcale nie jestem do końca zadowolony z tego, jak to wszystko idzie do przodu.

Dla mnie wiele rzeczy dzieje się zbyt wolno. Jestem mimo wszystko chyba dość cierpliwym człowiekiem, dlatego temu wszystkiemu ostatecznie daję płynąć własnym tempem, ale czasem jakiś taki zgrzyt się w myślach pojawia. Chciałbym kopnąć pewne rzeczy w tyłek, przyspieszyć do wszystko. To całe blogowe życie z mojej perspektywy pełznie jak ślimak i nie jest niczym przesadnie godnym chwalenia się tym.

Takie wiadomości od Czytelników mnie więc odrobinę dziwią. Robię więc wtedy mały research i sprawdzam, kto tu się tak naprawdę myli. Wchodzę w statystyki i widzę, jak ogromne różnice w czytelnictwie bloga są między styczniem tego roku, a styczniem roku ubiegłego. Znajduję kilka randomowych blogów, które ruszyły w podobnym czasie co ja. Wiele z nich ma stu, dwustu, trzystu fanów na Fejsie. W takim otoczeniu widzę, że rzeczywiście mógłbym być przez wielu uznany za jakiegoś "zdobywcę świata". Jestem zszokowany, ale i zaczynam rozumieć, o co w tych wiadomościach do mnie chodzi. Zmieniam perspektywę, zmieniam czerń na biel, niepewność na radość.

Źródło: Gratisography.com
Padł mi ostatnio Xbox One - gdy Wy czytacie te słowa, leży sobie gdzieś w do czeskim serwisie Microsoftu. Muszę przyznać - kiepska sprawa. W nowe "Dragon Age" gram od początku grudnia, a teraz wizja skończenia tej gry przenosi się na jeszcze późniejszy termin. Dorwały mnie trochę nerwy, na twarzy zawitał grymas wkurzenia. 

Wziąłem się w garść i pogodziłem się ze sprawą. Pewnie, trochę trudności ona przynosi, ale to nie jest, kurczę, koniec świata. Pomyślałem o plusach całej sprawy. Że co, że to w ogóle może mieć jakieś plusy?! A owszem. Bo na przykład sesja jest, więc chociaż "Dragon Age" nie będzie mnie odciągał od nauki. A nawet jeśli znajdę jakiś czas na grową rozrywkę, to zawsze mam możliwość odpalenia wreszcie starszego Xboksa 360, który od dobrych trzech miesięcy był odpalany bardzo sporadycznie. Katastrofa dla gracza zmieniła się coś, co da się przełknąć i da się z tego jeszcze wyciągnąć pozytyw.

Źródło: Flickr.com
A w wielu sytuacjach jest jeden, łączący je plus - nauka na błędach. Idziesz na koncert w fajnych, nowych butach, a po powrocie do domu okazuje się, że nieźle je zmasakrowałeś. Czyszczenie ich przez pół godziny wryje Ci w pamięć, że koncerty to nie Fashion Weeki, a po prostu czas na dobrą zabawę, można rzec: "bez ograniczeń". 

Ciągle pamiętam akcję sprzed mniej więcej pół roku, gdy nagle podczas biegania zorientowałem się, że w kieszeni spodenek nie ma moich kluczy do mieszkania. Byłem przerażony, wkurzony i nerwowy jednocześnie. Zguba się ostatecznie znalazła, a z historii wyciągnąłem więcej plusów niż minusów. Nie dość, że napisałem na podstawie jej post na bloga, to na dodatek dawka adrenaliny zwiększyła moją radość z dalszej części biegania, no i miałem ciekawą anegdotkę do opowiedzenia znajomym. Ach, no i jeszcze ta nauka na błędach - omijam zakładanie tych konkretnych spodenek do biegania szerokim łukiem, jeśli tylko muszę wziąć ze sobą w trasę klucze!

Nigdy nie uważałem wyrażenia "szklanka do połowa pełna" zamiast "szklanka do połowy pusta" jedynie za głupie, nic nieznaczące hasło. Nie trzeba być niepoprawnym optymistą, żeby z ogromu sytuacji wyciągnąć jakieś plusy. Wystarczy przetrzeć okulary wkurzenia i dostrzec, że przez ich zaparowanie nie dostrzegliśmy dobroci, jakie mogą przynieść niektóre problemy. 

Czasem trzeba po prostu przestać blokować dobre rzeczy. Zmienić perspektywę. Pozwolić sobie na radość.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

2 komentarze: