Cesarz wszech chorób. Biografia raka

Kilkukrotnie już miałem okazję na głos wypowiedzieć słowa: "wszyscy umrzemy na raka". A nawet, jeśli na niego nie umrzemy, to zapewne będziemy mieli go możliwość w jakiś sposób przeżyć. Zawsze wypowiadam te słowa obojętnym tonem, bez cienia przerażenia. Przeszedłem z tą myślą do codzienności. Nie jest dla mnie żadnym szokerem, a jedynie czystym faktem.

Oczywiście - słowa te są w sporej mierze przesadzone. Czasem jednak można do takich myśli dotrzeć, gdy dochodzą do nas informacje o coraz to nowych zachorowaniach na raka. Celebryci, znajomi, rodzina. Rak panoszy się wszędzie, trafia pomiędzy wszystkie nasze relacje międzyludzkie. Przez to staje się dla wielu obsesją, strachem przychodzącym do nich w koszmarach. Nie pytają: "czy będę miał raka?". Pytają: "kiedy?".

Ale o nowotworach na serio mówi mało kto. Krótkie notki o kolejnych śmierciach aktorów, spowodowanych przez raka, nie dają żadnych konkretnych informacji. Nie dostarczają ich także błahe artykuły na portalach informacyjnych, ani skomplikowane medycznie teksty profesjonalistów. Brakowało czegoś, co można by nazwać "rakową Biblią dla laika". Ktoś jednak postanowił brak ten wypełnić treścią.

Siddhartha Mukherjee (mam nadzieję, że dobrze przepisałem) to amerykański onkolog, który postanowił swoją wiedzę przenieść nie tylko na współpracę z pacjentami i działanie w laboratorium. Postawił sobie za cel stworzenie właśnie swoistej "rakowej Biblii". Księgi, która byłaby kondensacją wiedzy na temat nowotworów, dostosowaną pod ludzi spoza branży medycznej. Każdy zachłanny takiej wiedzy miał wreszcie otrzymać ją w przystępnej formie. Tak powstał "Cesarz wszech chorób. Biografia raka".

Książka nie zaczyna się od najpierwszych historycznych informacji o raku. Zostajemy wrzuceni do czasów bardziej nam współczesnych, napotykając dwudziestowieczną batalię z białaczką. Ale spokojnie - autor wraca jeszcze do początków, wspominając dawne informacje o nowotworach oraz próby ich unieszkodliwienia, kończące się praktycznie zawsze porażką. Historia raka to jednak przede wszystkim wiek dwudziesty. To wtedy bowiem nowotwór wyszedł na powierzchnię, strasząc cały świat.

Z każdym kolejnym rozdziałem "Cesarza wszech chorób" utwierdzałem się w przekonaniu, że Siddhartha Mukherjee podjął naprawdę każdy istotny wątek w rozwoju Wojny z Rakiem. Przedstawione są tu nie tylko sytuacje dotyczące wyłącznie raka, ale również te z nim powiązane. Trafiamy w sam środek amerykańskiej batalii z papierosami, widzimy początki AIDS. Obok medycyny, w historii raka ścierają się polityka, biologia, chemia, a nawet matematyka. No i - może wręcz przede wszystkim - pacjenci, którzy nie zawsze są jedynie biernymi królikami doświadczalnymi.

"Cesarz" opowiada więc historię swojego bohatera bardzo dokładnie, rzeczywiście okazuje się być jego swoistą biografią. Spełnia także swój drugi warunek - jest to pozycja przystępna dla laików. Naprawdę, do zrozumienia tej książki nie potrzeba nawet wiedzy z licealnej biologii. Autor wyjaśnia wszystko, co konieczne - od tego, czym jest DNA, na skrótach pojedynczych genów kończąc. Mukherjee stara się także każdą część swej historii uprościć, dorzucając przykłady z własnego lekarskiego doświadczenia czy posługując się odpowiednimi metaforami. Jedynie na sam koniec, po wejściu w lata dziewięćdziesiąte XX wieku, sprawa się trochę komplikuje i spora liczba nowych nazw leków i skrótów potrafi trochę przytłoczyć. Cóż jednak poradzić - takie są efekty rozwoju badań nad nowotworami.

Książka ma jeszcze wiele plusów, spośród których warto wspomnieć konkretniej o jednym - naprawdę dobrym piórze autora. Mukherjee okazuje się nie być nie tylko zapalonym lekarzem, ale również zwyczajnie człowiekiem inteligentnym i wykształconym, który wychował się także na literaturze. To zresztą przejawia się także w jego nawiązaniach do licznych klasyków książkowych, jak "Oliverze Twiście" czy twórczości Sołżenicyna. 

Ponoć po przeczytaniu "Biblii" wiele osób przestaje wierzyć w Boga. W przypadku "Cesarza wszech chorób" następuje jednak odmienna sytuacja. Z każdą kolejną stroną tej książki miałem ochotę cofnąć się parę lat do tyłu i w liceum ruszyć na bio-chem. Mukherjee pokazuje, że bycie lekarzem czy w ogóle naukowcem, nie jest zwyczajnym zawodem. Walka z takimi chorobami jak rak może zrobić z Ciebie prawdziwego superbohatera - człowieka, który odmienia los ludzkości.

"Cesarz wszech chorób" jest bezsprzecznie świetną pozycją. To otwierająca horyzonty i niesamowicie wciągająca książka, która naprawdę pozwala inaczej spojrzeć na raka, a także zrozumieć go w wyjątkowy sposób. Mukherjee dostał za swoją książkę prestiżową nagrodę Pulitzera i po jej przeczytaniu zdecydowanie widać, że wyróżnienie to przypadło mu nie bez powodu. 

Według mnie - istny must-read.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

0 komentarze: