Jak wkurwiać ludzi w grach sieciowych?

Zakupiłem w ubiegłym tygodniu najnowszą odsłonę "Battlefielda". Zazwyczaj gram w tytuły dla pojedynczego gracza, ale czasem chętnie pocioram w multiplayerowe tryby tych największych hitów, właśnie pokroju serii od studia DICE. Zrobiłem nawet wyjątek i tym razem, zamiast kampanii, jako pierwszą odpaliłem właśnie grę przez sieć. Przedtem miałem naprawdę sporawą przerwę od trybów wieloosobowych, bo przy takowym ostatni raz zatrzymałem się bodajże w... sierpniu. Nawet nowe "Grand Theft Auto" - choć fantastyczne - nie przekonało mnie do swego multiplayera.

Nowy "Battlefield" naprawdę mocno mnie wciągnął i bez znudzenia grałem w niego przez jakieś dwie godzinki. Podczas rozgrywki nie raz przypominały mi się inne gry, przy których trybach sieciowych spędziłem po kilkadziesiąt godzin. Znów zrozumiałem, jak fajna jest zabawa wieloosobowa - szczególnie w strzelankach. Przypomniałem sobie również, że ludzie bywają prawdziwymi skurwysynami i uwielbiają innym uprzykrzać rozgrywkę. To ci, na których mawia się hasłem: "some people just want to watch the world burn".

Wkurwianie ludzi w sieci bazuje tak naprawdę na paru podstawowych zasadach. Niektóre stosowane są powszechnie, inne zaś stanowią często wysublimowane danie dla koneserów. Paradoksalnie, w niektórych chamskich zagrywkach można doszukać się prawdziwej sztuki i pomysłu, które potrafią zaciekawić nawet samą ofiarę ataku. Niestety - większość tego typu zagrywek tylko i wyłącznie wkurza.

Najprostszym sposobem jest mówienie. Tak, zgadza się - po prostu mówienie. Bierzesz headset i zaczynasz mówić cokolwiek. Możesz rzucać przekleństwami, czytać na głos artykuły z Wikipedii, a nawet recytować wiersze. Jeśli grasz mecz z randomowymi zawodnikami, prawdopodobnie będziesz jedynym, który w ogóle będzie się odzywał. I samym tym faktem będziesz ludzi wkurzał.

Wersja tego tricku dla prawdziwych koneserów wymaga już większych umiejętności. Musisz bowiem śpiewać. Nie znaczy to jednak, że konieczne jest posiadanie anielskiego głosu. Wręcz przeciwnie - powinieneś być najgorszym śpiewakiem, jakiego znasz. Im więcej skrzeczysz i fałszujesz, tym lepszy wynik osiągniesz. Jeśli się wstydzisz, możesz też udawać orgazm.

Oczywiście, ostatecznie zostaniesz prawdopodobnie wyciszony przez resztę graczy. Wtedy możesz przejść do kolejnego etapu swojego niecnego planu. Powinna nim się stać walka przeciwko osobom z Twojej drużyny. Wydaje Ci się, że to, iż nie możesz ich zranić, zrujnuje wszystkie przygotowania? Nic bardziej mylnego. Zawsze jest bowiem sposób na walkę ze "swoimi".

Ot, przykład właśnie z "Battlefielda". Podjechał koło mnie jeden gracz samochodem. Mówię więc: zasiądę na miejscu pasażera. Jak pomyślałem, tak właśnie zrobiłem. Już od początku trasa mojego kierowcy wydawała mi się jednak co najmniej dziwna. Jak się okazało, miałem rację. Facet wyjechał poza granicę mapy. Tam zaś każdy gracz umiera po dziesięciu sekundach. Całe szczęście, udało mi się wysiąść wystarczająco wcześnie, by powrócić na pole rozgrywki. I tak oto, mimo usilnych starań mojego rzekomego współtowarzysza, to ja wkurzyłem go, a nie on mnie.

Najwyższy poziom wtajemniczenia to z kolei wynajdywanie i korzystanie z glitchy. Latanie nad mapą czy wychodzenie poza jej teren, gdy cała reszta Twojej drużyny walczy na życie i śmierć? Brzmi jak świetna zabawa! Śpiesz się jednak, bo zdecydowana większość tego typu błędów w kodzie gry zostaje ostatecznie załatana i znów musisz wrócić do nudnego życia typowego żołnierza.

A gdy Cię już znudzi granie, paradoksalnie wciąż możesz powkurzać innych zawodników. Wystarczy, że zostawisz rozgrywkę włączoną i pójdziesz sobie zrobić kanapkę oraz wziąć kolejne piwo z lodówki. Możesz od czasu do czasu poruszać swoją postacią, byś nie został wylogowany przez niektóre bardziej restrykcyjne gry. Jak dzięki temu wkurzasz całą resztę swej drużyny? Stajesz się łatwym obiektem do odstrzelenia przez wroga, a do tego zabierasz miejsce ludziom, który - w przeciwieństwie do Ciebie - może się autentycznie chcieć grać. Czyż to nie brzmi fantastycznie?

Kilka innych opcji na pewno wypadło mi z głowy, dlatego jeśli macie jakieś pomysły do tego poradnika dla prawdziwych skurczybyków - podrzućcie je w komentarzach. A potem idźmy razem powkurzać innych w grach w sieciowych! <złowieszczy śmiech>

Źródło: Flickr.com

3 komentarze:

  1. Ja w CS 1.6 rzucałem flesze na mordę swoim graczom albo wyrzucałem pakę w miejsce gdzie nie można jej podnieść lub waliłem z respa z awp (ale to najmniej śmieszne...). Na serwerach z klasami brałem Hardkora (umiejętność specjalna teleportacja, ale słaba broń podstawowa) i starałem się jak najszybciej teleportować w miejsce, z którego da się łatwo ściągnąć gnojków (np. za ich plecy). Ponadto uwielbiałem przedmioty typu: czapka niewidka lub większa szansa na natychmiastowe zabójstwo z shotguna... To były czasy! A jak wrócę z Turcji, czeka już na mnie CS: Global Offensive :D

    Lubię Twojego bloga, wpadnij też do mnie Ziąąą!
    http://kulturaifetysze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak w BF BD 2 gracze sprzętem do reanimacji powalali ludzi ze swojej drużyny na ziemie, by ich potem odratowywać za punkty "expa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem kiedyś podobną sytuację, właśnie w "Bad Company 2".

      Usuń