Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa

"Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" to zdecydowanie książka, na którą najmocniej czekałem w tym roku. Trudno bowiem obojętnie przejść obok powieści jednego ze swoich ulubionych autorów, jakim ewidentnie w mym przypadku jest Haruki Murakami. Już dziwaczny tytuł zapowiadał, że dostanę w swe ręce intrygującą powieść, z charakterystycznymi dla Japończyka elementami. Nie miałem wątpliwości, iż będzie to dobra książka. Pytanie tylko: jak dobra?

Jak łatwo się domyślić, głównym bohaterem powieści jest tytułowy Tsukuru Tazaki. Poznajemy go jako członka licealnej paczki, w której skład wchodzi on oraz czwórka jego przyjaciół. Dowiadujemy się o zasadach panujących w grupie, przekonujemy się o jej nierozłączalności. Cała harmonia upada jednak, gdy Tsukuru zostaje odrzucony przez całą czwórkę znajomych. Na pierwszy rzut oka - kompletnie bez powodu. My, razem z nim w wersji już odpowiednio dojrzalszej, staramy się odkryć sekret tej sprawy sprzed wielu lat.

Trzeba od razu przypomnieć, że w literaturze Murakamiego da się zasadniczo wydzielić dwa różne typy powieści: te bardziej obyczajowe i te bardziej surrealistyczne. Sam opis fabularny wskazuje nam już, iż w tym przypadku Japończyk skierował swe tory ku tej pierwszej kategorii. I to zdecydowanie bardzo dosadnie, bo trudno tu o jakiekolwiek wątki surrealistyczne. Cała opowieść jest oczywiście (jak to zwykle u Murakamiego) metaforyczna, jednak nie w sposób tak dziwaczny, jak ma to miejsce chociażby w "Przygodzie z owcą". 

Zdecydowanie bliżej temu tytułowi chociażby do "Norwegian Wood". Podobnie jak tam, stykamy się tu z problematyką depresji, samobójstwa czy miłości. Wszystkich jednak, którzy z Murakamim nie mieli jeszcze do czynienia, uprzedzam - motywy te nie są bynajmniej podjęte w sposób banalny. W "Bezbarwnym Tsukuru Tazakim" znalazło się również miejsca dla charakterystycznych Japończykowi elementów seksualizmu. Zdaje mi się zresztą, że tytuł ten przewyższa obfitością tych wątków większość reszty tworów Murakamiego.

Książka do najdłuższych nie należy, ale autor po raz kolejny udowadnia, że potrafi wręcz perfekcyjnie wykorzystać każdą ilość kartek. Wszystkie wątki dostały odpowiednią ilość miejsca i przez całość właściwie przepływa się bez żadnych grymasów. Powieść wciąga już od pierwszych stronic, a czytelnik wsiąka w nią aż do samego końca. Czytałem ją zarówno w domu, w tramwaju, w pociągu, na uczelni czy nawet idąc chodnikiem - potrafiła wciągnąć mnie w każdym z tych miejsc równie mocno. Nic nie mogło odwrócić mej uwagi.

Potwierdza się więc, iż Murakami kolejny raz wykonał naprawdę porządną robotę. Pojawiają się nawet głosy za uznaniem "Bezbarwnego Tsukuru" za najlepszą powieść Japończyka, choć mi daleko do aż takiego entuzjazmu. Wiecie, wolałbym jednak, by Murakami dostarczył po raz kolejny mocno schizowatej i surrealistycznej powieści. Bardziej obyczajowe przygody Tsukuru Tazakiego również przyjmuję jednak z radością i stawiam zdecydowanie w czołówce tworów jej autora. Polecam!

0 komentarze: