Majk chodnikowy


Już na samym wstępie powiem Wam, że w dzisiejszym poście nawiązywał będę do zimy. Ot, wspominam o tym już teraz, byście mogli popukać się w głowę i powiedzieć: "Majk, chyba zgłupiałeś, przecież dopiero co lato się skończyło!". No ja wiem, ale od jakiegoś czasu ja utożsamiam ten mroźny etap roku z sentymentalnością, która czasem trafia człowieka przecież także i w najcieplejsze miesiące.

Wspominałem Wam kilka tygodni temu, jakim do dla mnie swoistym wehikułem czasu jest rower. Nie mówię tu o tym bez powodu, bo dzisiejszy wpis prawdopodobnie w ogóle by nie powstał, gdyby nie magiczna moc mojego bicyklu. No bo cóż innego, jak nie sentymentalną podróż w przeszłość, może przynieść samotna, rowerowy trip w strugach deszczu i widokach za oknem, które zapewne wielu emo nakłoniłyby do śmierci?

Tym razem mój własny Delorean przeniósł mnie niecałe dwa lata wstecz, do czasu, gdy wydany został "Wilk chodnikowy" Bisza. Płyta, którą początkowo naprawdę mocno się zachwycałem, czemu - wydaje mi się - w dużej mierze przysłużyła się dobrze dobrana data premiery. "Wilk" idealnie pasował bowiem najpierw do jesiennej nostalgii, potem zaś, nawet i jeszcze bardziej, do chłodu zimy. We wiosenne i letnie dni ta płyta praktycznie całkowicie wypada z mojej regularnej playlisty.

Podczas samotnej jazdy rowerem, uwielbiam jednak dostosowywać muzykę do klimatu, jaki wokół mnie panuje. Jak już wspomniałem, tym razem było deszczowo i przygnębiająco, nie mogło być więc mowy o puszczeniu sobie na słuchawkach płyt Ortegi Cartel czy Wiza Khalify. Pozostał Drake, pozostało Indigo Tree, pozostał i Bisz. Oto bowiem odtwarzacz wybrał mi losowo właśnie jeden z kawałków z "Wilka chodnikowego".

W ten sposób praktycznie od razu przeniosłem się do zimy przełomu lat 2012 i 2013. Przed oczami pojawiło mi się mnóstwo sytuacji i miejscówek, związanych z słuchaniem przeze mnie wspomnianej płyty Bisza. Widziałem siebie, idącego przez miasto ze słuchawkami na uszach, przedzierającego się przez grudy śniegu. I w głowie od razu zaświtał mi pomysł, by odpalić koniecznie trzy najodpowiedniejsze w ówczesnym czasie dla mnie kawałki.

Zawleczki, nakrętki, kapsle

To najbardziej uniwersalny kawałek na zimowe dni, do którego wymarzoną sytuację mam w głowie. Idealna sceneria wygląda więc tak - siedzisz przy barze w knajpce, nieprzeludnionej, ale i też nie całkowicie opuszczonej. Sączysz grzane piwo, wpatrując się w śnieg sypiący za oknem. Z głośników zaczynają dobiegać pierwsze dźwięki "Zawleczek". Ale możesz słuchać tego również w domu, w drodze do domu, w drodze do szkoły/pracy, spacerując przez mroźne miasto. Bo pasuje ten kawałek wszędzie. Nie musisz być dodatkowo w tym czasie człowiekiem porzuconym, bo Bisz sam wprowadza klimat, który podłapać wyjątkowo łatwo. 


Niech czas stanie

Bramka numer dwa to track "Niech czas stanie". Humorystycznie zwana "hymnem impotentów", praktycznie nostalgiczna, sentymentalna - itepe, itede. Mi kojarząca się szczególnie ze spacerami po mieście w zimowe dni, chyba przez te słowa z refrenu: "Gdy Bóg przechadza się światem". Nie ważne, jaka konkretnie godzina wybija na zegarku, nie ważne, czy jest ranek, popołudnie czy wieczór - tu chodzi o samą czynność spaceru ze słuchawkami na uszach. A wokół Ciebie budynki i inne miejsca, które potem w dużej mierze zapamiętujesz właśnie dzięki temu, że podczas ich mijania słyszałeś właśnie ten kawałek. 


Trainspotting

Last but not least - że tak rzucę wyświechtanym frazesem. "Trainspottingu" dane mi było słuchać w pociągu niezbyt dużą ilość razy. Oczywiście naciągnąłem jednak ten motyw na pozostałe środki transportu. Autobus się sprawdza - a jakże. Im dłuższa podróż i im na większym odludziu jesteś - tym lepiej. Porządny mróz za oknem też się przyda. Zima dosięgnie Cię swą lodowatością nawet w busie, ale możesz ten czas spędzić przyjemniej, choćby zanurzając się w nostalgiczne rozmyślania z "Trainspotting" właśnie.


Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)
Zdjęcie wykorzystane w poście pochodzi z serwisu Flickr.com

4 komentarze:

  1. Według mnie ''Wilk chodnikowy'' jest jedną z najlepszych płyt polskiej sceny rapu :) Zgadzam się, że dobrze się słucha tych kawałków w jesienny i zimowy sezon :) A tak w ogóle fajnie by było dowiedzieć się jakie książki preferuje Bisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie by było, również tak sądzę, ale niestety nie dostałem żadnej odpowiedzi od Bisza w sprawie "Raperzy czytają", choć próbowałem do niego dotrzeć wieloma różnymi drogami :(

      Usuń
  2. Kocham tą płytę. Nawet wiosną i latem czasem jej słucham jak mam gorsze dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, szczególnie jak zdarzy się jeszcze wtedy jakiś bardziej deszczowy i pochmurny dzień :)

      Usuń