Knajping: Halloween w Starbucksie

Wyjaśnijmy coś sobie na początku - ja dobrze wiem, że Halloween jest dopiero 31 października. I Wy też na pewno to dobrze wiecie. Ale komuś w Starbucksie chyba to umknęło, bo swoją dyniową ofertę postanowili oni uruchomić już teraz. Halloweenowe menu słynnej sieci kawiarni jest już zresztą wręcz kultowe wśród jej fanów. Ja jednak jeszcze nigdy wcześniej tego charakterystycznego smaku spróbować okazji nie miałem.

Postanowiłem toteż wreszcie ten okrutny brak nadrobić! I to nie jest tak, że planowałem zrobić to już od jakiegoś czasu. Trafiłem do Starbucksa totalnym przypadkiem, będąc namówionym przez mój brzuch, domagający się jakiejś małej przekąski i dobrej kawy. Słynna kawiarnia natomiast moim potrzebom wyszła totalnie na przeciw, witając mnie bannerem rekomendującym właśnie halloweenowe menu.

Kombo wygląda prosto, ale i zachęcająco: jest dyniowe latte, jest i dyniowe ciasto. Nie musiałem nawet patrzeć na zdjęcia - ślina pociekła mi na samą myśl o tym duecie. I choć machały do mnie jeszcze muffiny i donuty, ja dałem się skusić na w pełni dyniowe kombo. Z uśmiechnięta mordą usiadłem przy stoliku i zacząłem kosztować tej starbucksowej klasyki.

Na przekór jednak temu, że wspomniana sieć słynie ze swojej kawy - najpierw parę słów o cieście. Wyobraźcie sobie typowy piernik. Taki jak znacie z rodzinnego domu albo z jakiejś lepszej cukierni. Macie? No to praktycznie dokładnie tego możecie się spodziewać w Starbucksie. Różnica polega na tym, że całość jest trochę pomarańczowata, no i coś tam rzeczywiście czuć dynią. Trochę też to dla mnie było jakby zbyt suche i utwardzone, ale to już pewnie zależy od gustu smakosza. Nie było źle - brzuch mój też stwierdził, że jest okej, bo przestał domagać się na trochę jedzenia. 

Ale to przecież o kawę tu chodzi najbardziej, czyż nie? Jak więc wypada ten uwielbiany przez wielu napój? Moim zdaniem naprawdę świetnie! Duża w tym zasługa jednak pewnego konkretnego faktu - całość dość mocno przypomina piernikowe latte, którym w ubiegłym roku zachwycałem się w realu, jak i na blogu. Tu również czuć ten charakterystyczny, słodkawy, korzenny posmak, idealny wręcz na chłodniejsze dni. Dynia? Trochę czuć, a jakże, ale jednak tej "korzenności" jest tu więcej. To dobry wstęp przed wejściem piernikowego latte, na które czekam już teraz z wypiekami na twarzy.

Smakowo jestem więc spełniony, trochę mniej jednak - cenowo. Od razu uprzedzam, że ja nie jestem z tych, co płaczą, że Starbucks "okrada ludzi" i tym podobne pierdoły. Mają takie, a nie inne ceny swoich kaw - deal with it. Ale kurczę, dwadzieścia pięć złotych za malutki kawałek ciasta i średnią kawę, to według mnie trochę kiepska propozycja. Zmieniłbym w takim zestawie wielkość albo kawy, albo ciasta. Wtedy bym spoglądał na to halloweenowe menu jeszcze przyjemniej.

Kawa jest jednak naprawdę dobra, a i ciasto smakowo wypada godnie. Starbucksowych bywalców zachęcać pewnie już nie muszę, ale tym rzadziej zaglądającym do tej kultowej sieciówki, polecam wpaść tam właśnie teraz. Halloweenowe menu jest naprawdę spoko i będzie stanowić jeszcze większą gratkę dla duszy, gdy na dworze będzie już tak mroźno, że wyjście na zewnątrz bez kurtki się nie obędzie. A jeśli - tak jak ja - lubicie korzenny posmak, to wiedzcie, że dyniowe latte reprezentuje go naprawdę dobrze!

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

0 komentarze: