Zajawka większa niż życie

"Minecraft" to dziś praktycznie już symbol, znany przez ogrom społeczeństwa. Nie trzeba być w ogóle graczem, by nie raz usłyszeć, czym ten słynny tytuł jest. Mój młodszy brat ciągle gada o tym w domu, trując ponoć rodzicielom ciągle tymi swoimi opowiastkami z klockowatego świata. Ja nigdy nie potrafiłem się zarazić rozgrywką tego hitu. Ale fenomen jego chyba rozumiem, a na pewno szczerze doceniam.

Tym samym i mnie zaintrygowała informacja, że firma Mojang, zajmująca się "Minecraftem", zostaje wykupiona przez wielkiego giganta branży, bo sam Microsoft. Pojawiły się w związku z tym liczne notki we wszystkich najważniejszych portalach internetowych, komentarze przychylne, jak i – oczywiście w większości – głosy pełne krytyki czy hejtu. Mnie jednak zaintrygowało w tej całe sprawie coś zupełnie innego, mianowicie wypowiedź Notcha, głównego autora i swoistego symbolu "Minecrafta".

Jak się bowiem okazuje, facet chciał się zwyczajnie pozbyć z życia i "Minecrafta", i firmy, której szefował. Miał dość babrania się w formalnościach, nie będących ani trochę interesującymi dla kogoś takiego jak on. Jak sam mówi – nie spodziewał się takiego sukcesu swojej gry. Podobnie zresztą myśleli pewnie wszyscy inni zainteresowani projektem, gdy ten raczkował.

Notch przede wszystkim kocha robić gry. To jest jego prawdziwa zajawka, którą szczerze pielęgnował i – jak widać – przyniosła mu ona ogromne zyski, bo Microsoft kupił Mojang za 2,5 miliarda (SIC!) dolarów. Oczywiście, nie cała kwota trafi do kieszeni samego Notcha, ale myślę, że spokojnie możemy uznać, iż dostanie on wystarczająco, by móc mieć w dupie cały świat i resztę życia spędzić w wielkiej willi na Seszelach.

Co jednak mówi sam zainteresowany? Że on ma zamiar dalej robić gry. Chce mieć swój własny kąt, malutki zespół i w takich warunkach dłubać przy kolejnych projektach. Rzecz niesamowita – nie chce, by jego kolejne projekty stały się hitami na miarę "Minecrafta". I pewnie rzeczywiście nigdy więcej już podobnego biznesu Notch nie zrobi, ale pamiętać musi, że i tak cała branża będzie zaglądała mu przez ramię i wyczekiwała czegokolwiek nowego, co wyjdzie spod jego programistycznych dłoni.

Ktoś może powiedzieć: "jasne, jasne, na pewno chodzi mu tylko o kasę!". Ale ja w to wątpię i szczerze wierzę w to, jak wygląda obecnie sytuacja Notcha. On jest po prostu jednym z tych totalnych zajawkowiczów, dla których pieniądze autentycznie są swoistym skutkiem ubocznym tego, co robią. Mogliby żyć w biedzie, a i tak trzymaliby się swojego umiłowanego hobby do końca, przedkładając nań wszystko inne.

A światek twórców gier indie jest prawdopodobnie obecnie największym zbiorowiskiem tego typu ludzi. Ba – cała branża technologiczna jest ogromnym baniakiem pełnym takich człeków jak Notch. Wystarczy przypomnieć postać jakże ważną dla obecnej technologii, acz często pomijaną, czyli Steve’a Wozniaka. To on stworzył wraz z Jobsem Apple, ale zawsze pozostawał w cieniu jabłkowego guru. I każdy, kto kojarzy historię twórców Maców, dobrze wie, że Wozniak też był właśnie takim zajawkowiczem. Zajawkowiczem, dla którego pieniądze z hobby zawsze będą tylko skutkiem ubocznym.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

2 komentarze:

  1. Wpadłam na ten post szukając inspiracji "co by tu posłuchać". Minecraft, jak ja długo w to grałam jednym kliknięciem mogłam sie znaleźć w świecie Harrego Pottera a nawet tak niedawno bardzo popularnych igrzysk śmierci.. Mogę sie mylić, ale mam wrażenie ze za chwile Microsoft popsuje ta grę, ale mam nadzieje że sie mylę moze nie gram w nią juz dużo ale od czasu do czasu z sentymentem do niej powracam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Microsoft w kilku sprawach rzeczywiście zawalił (np. sprawa firmy Rare), ale myślę, że jednak "Minecrafta" nie popsują. Za dużo fanów ma ten tytuł, by nagle zmienić go diametralnie.

      Usuń