Sin City: Damulka warta grzechu

Miałem szczęście z "Sin City". Szczęście w takiej postaci, że pierwszą część tej komiksowej ekranizacji obejrzałem przed premierą dwójki. Dzięki temu mogłem poznać ten przesoczysty, świetny film wystarczająco dobrze, by wiedzieć, iż kinowej premiery jego sequela przepuścić nie mogę. Na seans wybrałem się tym samym rychło po polskiej premierze i cóż - nie ma co ukrywać, że ponownie z przygód w Mieście Grzechu jestem zadowolony.


Tym razem dostajemy tu aż cztery różne historie. Trzy z nich są raczej krótkie, ustępujące miejsca tej jednej, najważniejszej. Film rozpoczyna - jak się zdaje - najmniej obfita opowieść ze wszystkich. To krótka, typowo komiksowa opowiastka, jeden dzień z życia prawdopodobnie największego skurczybyka z Sin City - Marva (Mickey Rourke). Ten przerażający facet ma zresztą jeszcze wiele do powiedzenia w dwóch innych historiach.

W tym tej, która jest stricte kontynuacją jednej z przygód z pierwszego "Sin City". To dalsze przygody Nancy (Jessica Alba), zakochanej bez pamięci w detektywie Hartiganie (Bruce Willis). Ta opowieść jest tak naprawdę jedyną, do której potrzebna jest znajomość poprzedniego filmu. Nie jest ona natomiast przesadnie potrzebna ani przy historii Marva, ani też przy ostatnim z krótszych opowiadań. Ono z kolei traktuje o hazardziście Johnnym (Joseph Gordon-Levitt), który postanawia nieroztropnie zadrzeć z nieodpowiednimi ludźmi.

Sednem drugiego "Sin City" jest jednak opowieść tytułowa. "Damulka warta grzechu" to Ava (Eva Green), femme fatale z krwi i kości. Potrafi ona wokół palca owinąć sobie każdego mężczyznę, doprowadzając go na sam skraj przepaści. Wśród jej ofiar znajduje się również i Dwight (Josh Brolin), który daje się wpleść w przebrzydłą intrygę zaplanowaną przez Avę. On jednak nigdy nie daje za wygraną i postanawia nie dać swojej miłości ostatecznej satysfakcji.

"Damulka warta grzechu" to nie tylko najdłuższa część drugiego "Sin City", ale też i część zdecydowanie najlepsza. Trudno odmówić wysokiej jakości także i pozostałym historiom, jednak to ta okazuje się najbardziej soczystą i najbardziej trzymającą w napięciu. Eva Green okazała się famme fatale idealną, pełną wdzięku w swym okrucieństwie. To ona zdaje się być najjaśniej świecącym punktem tego spektaklu.

Nie tylko jej należą się jednak gratulacje. Ponownie "Sin City" okazuje się bowiem zbiorowiskiem świetnej grupy aktorów, idealnie wpasowujących się w konwencję. Obok Green najchętniej wyróżniłbym tu także Powersa Boothe'a, grającego senatora Roarka, pojawiającego się w dwóch z czterech opowieści. Z przyjemnością powitałem także w filmie Gordona-Levitta, którego już od jakiegoś czasu uważam za fantastycznego aktora i staram się śledzić jego kolejne poczynania.

Trudno mi by było ot tak uznać drugie "Sin City" za lepsze od swojej poprzedniczki, wyższość na pewno jednak widać w kontekście technicznym. Oczywiście, ponownie dostajemy tu niesamowity klimat noir, czerń i biel tylko w niektórych miejscach zastępowaną innymi kolorami. Dorzućmy to tego konwencję upodobnienia wielu efektów do takich rodem z komiksu i dostajemy esencję stylu "Miasta Grzechu". Tak było również i w pierwszej części filmu, jednak tym razem wydaje mi się to jakoś lepiej przygotowane i dopasowane. Ogląda się ten obrazek świetnie - cóż innego rzec mogę?

Jeśli widzieliście pierwsze "Sin City", wiecie zapewne, że i na dwójkę wybrać się musicie. Ta recenzja ma być dla Was zachętą jeszcze większą, bo podpowiadającą, iż z kina zawiedzeni nie wyjdziecie. Ci niezaznajomieni z hitem sprzed prawie dziesięciu (sic!) lat, dostają natomiast radę, by jak najszybciej ten brak nadrobić. Jeśli się pospieszycie, to i na dwójkę w kinie zdążycie, zdecydowanie warto więc wziąć się w garść!

Ja tymczasem po prostu polecam "Damulkę wartą grzechu", bo bawiłem się przy tej produkcji naprawdę bardzo dobrze i nie raz brałem to co działo się na ekranie dość emocjonalnie. Nie, nie chodzi tu o wzruszanie, a raczej występowanie gęsiej skórki czy grymasu na twarzy podczas niektórych scen, choć horror na pewno to nie jest. Świetnie jednak wykorzystano tu takie elementy jak brutalność, nagość, seks i emocje.

Jeszcze raz więc - polecam.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

0 komentarze: