Co z tą marihuaną?

Wiele rzeczy może zdarzyć się w tunelu pod Galerią Krakowską. Możesz spotkać pijaka, opierającego się o ścianę. Możesz dostrzec piękną niewiastę, której widok wryje Ci się w pamięć na kilka następnych dni. Może ktoś zaczepić Cię w sprawie spytania o godzinę albo tego, jakiemu klubowi kibicujesz i czy masz jakiś problem. Może tak się stać. Ale możesz też odbyć najdziwniejszą rozmowę całego dnia.

I ja ostatnio trafiłem właśnie na opcję ostatnią. Zjeżdżam po ruchomych schodach, sprawdzam rozkład tramwajowy i czekam na swój pojazd. Patrzę się w prawo. Na jednej z ławek siedzi około kilkudziesięcioletni facet, wpatrujący się we mnie wzrokiem mówiący: "e, mam sprawunię". Wyciągam z uszu słuchawki, spoglądam na niego z uwagą. Z jego ust pada: "można gdzieś tu dostać dobrą marihuanę?".

W pierwszej chwili nie wiem, co konkretnie mam mu odpowiedzieć. Dość szybko jednak sam mój rozmówca wybawia mnie z opresji. Wspomina bowiem, że sam już zdążył spytać o to policję, która złamała mu serce, odpowiadając, iż marihuana w Polsce legalna nie jest. Potwierdzam więc to ze smutkiem i współczuciem w głowie, co prowokuje ostatecznie rozmowę oficjalną.

Mężczyzna przyjechał po latach z Vancouver. Jak sam mówi - problemów z dostaniem marihuany w tamtym miejscu nie ma. Tamtejszy lekarz wypisał mu na to cudowne ziele receptę, z racji astmy mojego rozmówcy. Dla uściślenia dodam, że po powrocie do mieszkania od razu skontaktowałem się z Wujkiem Google, który podpowiedział, że istotnie w Kanadzie marihuana jako lekarstwo jest dostępna. Na dodatek w British Columbia, gdzie znajduje się Vancouver, do marihuany stosunek jest znacznie lżejszy niż w innych prowincjach kanadyjskich.

Chwilę zdążyliśmy tak ponarzekać na to wszystko. Że przecież są dostępne na rynku gorsze, bo bardziej trujące człowieka rzeczy, takie jak chociażby papierosy. Że za posiadanie marihuany możesz teoretycznie nawet i pójść siedzieć. Że robi się z tego ogromną dramę, choć tak naprawdę nie ma ku temu poważnych powodów.

On za to pochwalił podejście w Vancouver. Mówił o sklepach, które wyglądają trochę jak stodoła, ale można tam dostać wszelakie gatunki THC. Że wbijają tam gwiazdy i sam mój rozmówca miał kiedyś okazję po koncercie Robbiego Marleya pójść do jednego z takich przybytków, spotkać wspomnianego artystę i zapalić z nim - jak sam to przyjemnie ujął - "fajkę pokoju".

Ile w tym wszystkim prawdy? Oczywiście trudno powiedzieć. Ale ja lubię pisać o takich spotkaniach z zupełnie przypadkowymi ludźmi. Bo takie osoby wielokrotnie zaskakiwały mnie swoimi historiami i ich chęcią do dzielenia się nimi. To zawsze ważny głos społeczeństwa, które rzadko ma okazję samemu wyrazić zdanie w szerokim gronie. Głos często inspirujący, ciekawy, a przede wszystkim prawdziwy.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

4 komentarze:

  1. A jaki jest Twój stosunek do marihuany? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądre dziecie jak już kiedyś pisałem. Weź proszę pod uwagę moje obserwacje, częste palenie naprawdę źle działa, dziury w pamięci, brak koncentracji, a przede wszystkim niszczenie duszy. Paliłem długo, tylko radzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja wiem, bo miałem okazję spotkać się z życiu z kilkoma osoba, które też sporo paliły i miały potem podobne problemy. Ja z kolei przecież nigdzie nie napisałem, że w ogóle palę :)

      Usuń