Matura to bzdura?

Już za chwileczkę, już za momencik - dzień, przed którym tysiące nastolatków chcą uciec w nieznane. Dzień, który prowadzi do psychicznego roztargnienia, wielu litrów wypitej kawy i ogromu paczek wypalonych papierosów. Tak Drodzy Maturzyści, zbliża się rozpoczęcie etapu, który w dużej mierze ustawi Wasze życie na konkretne tory. Jesteście gotowi na - jak dotąd - najtrudniejszy egzamin w Waszej historii?

Jeśli tak - szczere gratulacje. Jeśli natomiast jesteś jedną z tych osób, która stresuje się z każdą kolejną godziną coraz mocniej - szczerze Ci współczuję. Nastawienie do egzaminów maturalnych nie bierze się bowiem z poziomu Twej wiedzy, a siły psychicznej i podejścia do całego tego ambarasu. Spokojnie - to, iż ktoś z Twoich kumpli ostatnio ciągle wyskakuje gdzieś na piwo, wcale nie musi znaczyć, że umie on już cały potrzebny materiał. On może zwyczajnie mieć maturę w dupie.

Czy to dobre podejście? Nie mi oceniać. Chciałbym natomiast powiedzieć Ci kilka słów na temat tego, co w ogóle o maturze sądzę. Jedni mówią bowiem, że jest to egzamin dojrzałości, inni z kolei wieszczą, iż "matura to bzdura". I szczerze mówiąc - osobiście nie zgadzam się do końca z żadnym z tych dwóch skrajnych poglądów. 

Zacznijmy od sprawy - trochę paradoksalnie - milszej. Czyli matur na poziomie rozszerzonym. To one są najważniejszym aspektem, który zadecyduje o Twojej przyszłości. Jeśli w ogóle do nich podchodzisz, na pewno masz zamiar iść na studia. Samo podjęcie się tego wyzwania nie oznacza jednak, że od razu możesz być stuprocentowo pewny dostania się na wybrany kierunek. Niestety.

Część matur rozszerzonych spełnia swoje zadanie: to kwestia zwyczajnego wykucia. Historia, WOS, geografia czy języki obce - z obserwacji wiem, że te egzaminy po prostu sprawdzają Twój autentyczny wkład w dotychczasową naukę z tych przedmiotów. Jeśli jakimś cudem jesteś jednym z tych jednego procenta uczniów, którzy uczyli się regularnie, z lekcji na lekcję, prawdopodobnie jesteś w przypadku tych testów ustawiony. "Prawdopodobnie", bo nigdy nie wiadomo, jak ostatecznie potoczą się losy egzaminu.

Bo powiedzieć trzeba to wprost - matura w każdym roku jest nierówna tej z lat poprzednich. Uczniowie się czasem licytują: "rok temu matma była prosta, to teraz pewnie nam dadzą trudną". A to akurat zwyczajnie kwestia przypadku, bo nikt wciąż nie wpadł na pomysł, jak zrobić matury na równym poziomie na przestrzeni kilku lat. Ja wciąż czekam na jakieś rozwiązanie, w końcu "impossible is nothing".

Teraz słowa trochę gorzkie, specjalnie dla tych, którzy podejmują się zdecydowanie najbardziej hardkorowych przedmiotów na maturze. Tak, drogie koleżanki i koledzy z bio-chemu - do Was mówię. Przed Wami nie stoi bowiem wyzwanie, a coś przed czym powinniście modlić się codziennie o szczęście. Ja bowiem wciąż jestem zdania, że zdanie matury z biologii czy chemii to w dużej mierze kwestia przypadku.

Jasne, są tacy, co zyskują w jakiś sposób przeogromne wyniki i lądują potem na medycynie. Osobiście jednak znam więcej tych, którzy w boju polegli. Część z nich zwyczajnie nie nauczyła się wystarczająco, jasne. Co jednak mam powiedzieć o tych ludziach, którzy zakuwali przez dobre trzy lata, opanowując perfekcyjnie wszystkie związki chemiczne czy inne reakcje, a z matury uzyskali wynik w okolicach 50-60%? Gdzie tu sprawiedliwość? Na maturze takie coś nie istnieje.

A na koniec refleksja chyba jeszcze bardziej gorzka. Daleki jestem od stwierdzeń, że wynik maturalny cokolwiek znaczy o człowieku. Nie dzielę ludzi na gorszych i lepszych biorąc pod uwagę kilkuprocentowe różnice w egzaminie z jakiegoś przedmiotu. Ale jest jedna rzecz, o której trzeba pamiętać: nie możesz nie zdać matur podstawowych.

Z całym szacunkiem, ale jeśli nie udaje Ci się zebrać głupich trzydziestu procent z przedmiotów, których uczysz się od pierwszej podstawówki - jesteś idiotą. Tu nie ma żadnych wymówek. Jakim cudem zdałeś aż do ostatniej klasy szkolnej, skoro nie potrafisz zrobić kilku podstawowych działań matematycznych i napisać głupiej rozprawki? Nie wspominam już nawet o języku obcym. Wciąż jestem zdania, że przy dobrych wiatrach egzamin pisemny z języka angielskiego jest w stanie zdać nawet osoba, która tego języka nie zna. Tak - on jest aż tak prosty.

Po tych licznych pozytywnych słowach, pamiętajcie o jeszcze jednym: sesja jest jeszcze trudniejsza niż matura! Serio! :)

A jeśli wciąż zakuwacie dniami i nocami, przypominam o popularnej notce, z którą warto się zapoznać: "5 błędów popełnianych podczas nauki".

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

17 komentarzy:

  1. Matematyka (nawet podstawowa) jest w większości przypadków niemożliwa do zdania. To fakt potwierdzony przez amerykańskich naukowców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniam zdanie, z amerykańskimi naukowcami nie można dyskutować.

      Usuń
  2. 1. Żeby nie zdać matematyki podstawowej, fakt, trzeba być idiotą, bo to jest tylko i wyłącznie kwestia zrobienia kilku arkuszy i nauczenia się schematów rozwiązywania zadań.
    2. Bardzo łatwo nie zdać podstawowej matury z polskiego, wystarczy jebnąć błąd kardynalny, przez to, że akurat nie znało się lektury, która trafiła sie na maturze + do tego dochodzi stres, więc sam już nie wiesz, czy to na pewno w tej lekturze zmarła matka głównego bohatera, czy może w innej.
    3. Sesja trudniejsza niż matura? Bullshit, na pewno nie na Twoim kierunku :D Sesja na pewno nie jest uważana za egzamin tak wpływający na dalsze życie jak matura, więc nie wiąże się z nią taka presja. Podchodząc do sesji przyjmujesz do wiadomości, że możesz jeszcze zdać ją w drugim terminie, a maturzyści raczej nie biorą pod uwagę zdawania poprawek w sierpniu. Poza tym standardowy egzamin w sesji obejmuje raczej materiał z semestru, a nie z conajmniej trzech lat. Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2. Nie spotkałem osoby, która polskiego by nie zdała. Zrobienie kardynalnego błędu to też jest idiotyzm, bo sztuką nie jest lanie wody wystarczająco bezpiecznie, by go uniknąć.
      3. Uważam, że sesja jest zdecydowanie trudniejsza niż uzyskanie jakiegokolwiek sensownego wyniku na maturze. Materiału bywa równie dużo co na maturze, a co najważniejsze - jest na ogarnięcie go mniej czasu.
      Całuski Aneta :*

      Usuń
    2. Nie wiem co studiujesz, że masz egzaminy na studiach prostsze niż maturę. Na niektórych kierunkach na publicznych uczelniach ilość materiału na każdym z przedmiotów jest większa niż to co przerabiano w liceum.

      Usuń
    3. @hejkanarazka
      sesja nie wpływa na dalsze życie? powiedz to osobie, która wyleciała ze studiów na przykład na trzecim roku. maturę możesz napisać też za rok i przez ten cały czas się do niej przygotowywać, w przypadku sesji masz więcej do stracenia i mniej czasu na naukę. nie wiem jak to wygląda na kierunkach humanistycznych, ale jako student kierunku technicznego z własnego doświadczenia wiem, że jednorazowe przygotowanie do sesji zajmuje mi o wiele więcej czasu niż spędziłem na nauce do matury

      Usuń
  3. Cześć. Tu bio-chem. ;((((((((((((((((((((((((((((((( i better go study... -.-

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam ten problem z nauką do matury, że musze sie chować przed mamą... xD xD przez to że mój mózg był chory (serioo zapalenie opon mózgowych, minus 3 miechy przed maturą out! ) nie powinnam sie przeciążać, ale chce jakoś zdać i sie ucze po kątach... :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rychłego wyzdrowienia życzę oraz uzyskania dobrego wyniku mimo choroby oczywiście!

      Usuń
  5. Moje obserwacje co do matury z biologii są takie, że bio-chem to nie miejsce dla typowego kujona, czyli osoby, która dobre oceny ma wyłącznie dzięki zakuwniku na pamięć. Na rozszerzonej maturze z biologii niewiele daje taka wiedza, trzeba ją umieć przełożyć na informacje zawarte w tekstach i połączyć z wiedzą z lekcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz rację - tu poza umiejętnością wkuwania trzeba mieć też jednak jakieś inne "umysłowe predyspozycje".

      Usuń
  6. oj tam, oj tam, co ma być, to będzie ; ) myślę, że więcej o tej maturze gadania i presji niż potrzeby. osobiście boję się tylko polskiego, bo to jest dla mnie jakaś paranoja, że chodzi tylko o umiejętność trafiania w klucz, ale co zrobić. trzymaj kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskiego nie ma co się obawiać, przynajmniej jeśli mówimy o poziomie podstawowym i nie zależy Ci na jakimś przesadnie wykręconym wyniku :)

      Usuń
  7. Mat-Inf pozdrawia Biol-Chem!

    OdpowiedzUsuń
  8. z mojej perspektywy - matura to był naprawdę żart w porównaniu z sesją.
    dopiero na studiach poznałem prawdziwe znaczenie słowa matematyka :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co słyszałem, nie jesteś jedyną taką osobą :D

      Usuń