Co to jest ten SWAG?

Każdy kolejny dzień uczy się czegoś nowego - to niby taka wyświechtana fraza, rzucana na prawo i lewo, aczkolwiek trudno by było mi się z nią nie zgodzić. Istotnie jest bowiem tak, że codziennie dowiaduję się czegoś zupełne nowego, nieznanego mi do tej pory. Może chodzić o jakieś zupełnie nowe doświadczenie czy zwyczajnie ciekawostkę, o której wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Dziś będzie zdecydowanie bardziej w klimacie tej drugiej opcji.

Oto bowiem ostatnio trafiła mi się tak zaskakująca ciekawostka, że po odkryciu jej od razu pomyślałem, że warto by nią podzielić się z Wami przy pomocy bloga. Informacja dotarła do mnie z miejsca totalnie typowego dla tego typu "rarytasów" - książki. "Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia" doczeka się jeszcze swojej pełnoprawnej recenzji w przeciągu najbliższych tygodni. Dziś natomiast posłużę się tym tytułem by - mam nadzieję - zaskoczyć Was!

Słuchacie niuskulowego hip-hopu i myślicie, że wiecie, czym jest "swag"? Obnosicie się ze swoim niby street wear'owym strrojem, po czym tagujecie swoje ficiki na Instagramie właśnie przy użyciu tego hasła? A może jesteście typowymi, cwaniakowatymi internautami, śmiejącymi się z tej całej mody i wierzycie w to, że SWAG jest skrótem od "Secretly We Are Gay"? Nie wiecie więc zapewne, że takie znaczenia tego słowa wielu fanów Australii mogą obruszać.

We wspomnianej wcześniej książce autorstwa Marka Tomalika, również pojawia się bowiem słowo "swag". Podane jednak w zupełnie innym niż sądzicie znaczeniu. Tam swag okazuje się bowiem konkretnym przedmiotem, bardzo ważnym w kulturze australijskiej. O co dokładniej chodzi? O połączenie jednoosobowego namiotu ze śpiworem.

Gdy zobaczyłem tę definicję, automatycznie rzuciłem się do komputera, by sprawdzić w internecie, o czym konkretnie mowa. Trudno mi ten australijski swag opisać, w końcu sam miałem okazję o nim przeczytać raptem w kilku miejscach, dlatego moim zdaniem najlepiej będzie, jeśli sprawdzicie sobie to wszystko samodzielnie. Podstawową definicję namioto-śpiworu macie już za sobą, pora więc zobaczyć, jak to naprawdę wygląda. Wystarczy więc, że wpiszecie sobie hasło pokroju "swag Australia" lub "swag bedroll" w Google Grafika i dostaniecie masę zdjęć tego tajemniczego przedmiotu. Samego "swag" wpisywać nie polecam, zaufajcie mi.

Próbowałem na szybko poszukać australijskiego posłania w polskich sklepach internetowych. Niestety, nie udało mi się dotrzeć do niczego konkretnego. Każda droga kończyła się bowiem na tym samym - sklepie z ciuchami dla gimnazjalistów. Australijscy podróżnicy muszą mieć teraz ciężko, gdy w ostatnich latach tak rozpowszechniła się młodzieżowa wersja "swagu".

To co - może słynne YOLO też w jakimś kraju znaczy coś zupełnie innego?

1 komentarz:

  1. O jeeeejuu, jedyny słuszny swag, który chciałabym mieć. :D

    OdpowiedzUsuń