Pod Mocnym Aniołem

Jedni powiedzą "wstyd", drudzy powiedzą "hańba". Ja natomiast pokornie powiem "żałuję". Żałuję, że nigdy wcześniej nie widziałem któregokolwiek z filmów Smarzowskiego. Na "Drogówkę" czaiłem się ciągle od jej premiery, ale jeszcze nie sprawdziłem całości. "Wesela" widziałem kiedyś jakiś krótki urywek. Poza tym autentyczne nic. Jednak na "Pod Mocnym Aniołem" pójść musiałem. Starsi stażem czytelnicy MajkOnMajk wiedzą dlaczego. Innym natomiast tłumaczę - bo czytałem książkowy oryginał.


Bohaterem tego niecodziennego widowiska jest Jerzy (Robert Więckiewicz). Jerzy jest pisarzem i alkoholikiem. Jerzy ma kobietę (Julia Kijowska), którą zapewnia o swej miłości. Jerzy jednak często trafia do zakładu dla fanów napojów wyskokowych. A tam osobników spotyka różnych - jednych jemu podobnych, innych jednak degeneratów (zdaje się) jeszcze większych.

Film na pewno jest mniej chaotyczny od książkowego oryginału. Oczywiście, tu wciąż nie wszystko podane jest na tacy chronologicznie, ale połapać się jest łatwiej niż w powieści Pilcha. I dobrze, bo dodaje to na pewno nuty oryginalności do tematu oryginalnego już przecież w trochę mniejszym stopniu. I metaforyczności, oczywiście.

"Ten tytuł nie jest lekki" - powiedzą niektórzy. "Ten tytuł jest zabawny" - powiedzą drudzy. Ja natomiast wydam ostateczny werdykt: oni wszyscy mają racje. Naprawdę. Oczywiście, Smarzowski na pewno nie chciał zrobić z tego czystej komedyjki. I rzeczywiście, mimo wszystko bliżej temu do dramatu. Ale błędem jest jednocześnie mówienie, że "Pod Mocnym Aniołem" nie jest w ogóle zabawne. Bo zabawne bywa i jestem pewien, iż tak miało to właśnie wyglądać. Książkowy oryginał to też symbol łączenia ze sobą dramatyzmu i komedii. 

"Humorem prostackim" część osób może nazwać ten zaprezentowany w filmie Smarzowskiego. Ja jednak ująłbym go prędzej jako "humor czarny". Pilchowski rodzaj zabawności udzielił się reżyserowi i wyszło z tego coś autentycznego, choć tragikomicznego na swój sposób. Przygody zarzyganych alkoholików jednych mogą jedynie śmieszyć, innych mogą przerażająco zastanowić. Idealnym wyjściem jest jednak tak naprawdę połączenie tych dwóch rodzajów odbierania "Pod Mocnym Aniołem".

Aktorzy? W sporej mierze wręcz stworzeni do oddanych im ról. Robert Więckiewicz zagrał w kilku bardziej komercyjnych kupach, co jest mu wypominane bardzo często. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jest on aktorem bardzo dobrym. Tutaj spełnia swą rolę wręcz perfekcyjnie, podobnie jak taki Andrzej Grabowski, Arkadiusz Jakubik czy Krzysztof Kiersznowski. Role kobiece trochę tu wypadają gorzej, choć szczerze mówiąc trudno mi dokładnie wytłumaczyć dlaczego. Wydają się trochę mniej naturalne, ot co.

Przy "Pod Mocnym Aniołem" bawiłem się bardzo dobrze. Trochę przesiedziałem z zamyśleniem, trochę się pośmiałem. Film spełnił moje oczekiwania, a może wręcz wypadł lepiej niż miał w zamierzeniu mym wypaść. Na pewno produkcja ta odbierana będzie na wiele różnych sposobów. W moim przypadku jest jednak naprawdę pozytywnie. Masz mnie, Smarzowski. Twoje inne filmy też w końcu będę musiał sprawdzić.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

2 komentarze:

  1. A ja żałuję. Film jako film, jako sztuka, uważam, że na został wykonany na dobrym poziomie. Spodziewałam się, że coś mnie dotknie, coś da mi do myślenia. Obejrzałam trudne obrazy. I nic więcej. Jakbym nie wyczuła przekazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, trudno, by film ten trafił tak samo w każdego. Mnie mimo wszystko poruszył w jakiś sposób i naprawdę chętnie obejrzałbym go ponownie :)

      Usuń