Kochanie, z kim piszesz?

Nowe technologie mają za zadanie ułatwiać nasze życie. I w pełni zgadzam się z taką ich rolą, bo szczerze przyznam, że jakoś nie wyobrażam sobie dziś egzystencji bez telefonu pod ręką czy komputera z internetem w domu. Przyzwyczajenie czy uzależnienie - nazywajcie to jak chcecie, najważniejsze dla mnie, iż dotyczy ono rzeczy po prostu użytecznych. Na pewnym aspektach ludzkiego żywota rozwój technologiczny może się jednak odbić źle, jeśli nieumiejętnie będziemy z niego korzystać. 

Dziś podejmujemy kategorię dla wielu w życiu najważniejszą: związki. I - cóż za zaskoczenie - nie będzie tu o braku czasu dla partnerki (bo partnera w tym przypadku chyba rzadziej) z powodu nabijania leveli w grach MMO. Nie będzie też tu o braku czasu dla partnera (bo partnerki w tym przypadku chyba rzadziej) spowodowanego przeglądaniem blogów modowych i cykaniem fotek na Insta. Będzie o czymś o wiele bardziej "prymitywnym".

Esemesy. Aż zdziwiłem się, że Chrome nie podkreśla fonetycznej pisowni jako błędnej - cóż, kolejny znak czasów. SMS-y to dla najmłodszego pokolenia część życia, z którą wychowywani będą od dziecka. Mój rocznik lata bez szybkich wiadomości tekstowych jeszcze pamięta, ci kilka lat młodsi już raczej nie. Kiedyś pewnie zostaną one czymś zastąpione, teraz jednak wciąż odgrywają bardzo ważną rolę, w szczególności w żywocie nastolatków.

A ci, podobnie jak pożądając kolejnych nowoczesnych smartfonów i znajomych, do których esemesy będą wysyłać, zaczną też wreszcie pragnąć być w związku. Normalka. Kwiatki, łączki, miłość, te sprawy. A gdy już wreszcie znajdą sobie swą ofiarę, jak będą prawdopodobnie najczęściej rozmawiać? Nie w realu, a przez Facebooka, komunikatory (podobno GG ktoś jeszcze używa) i właśnie esemesy.

To już natomiast tworzy niebezpieczeństwo w skali światowej. Pamiętajcie bowiem, że rozmawiając w realu, wie się jednak, cóż też partner(ka) porabia. Gadając przez telefon raczej również. Co jednak, gdy podczas rozmowy esemesowej nasza wielka miłość odpowie dopiero po minucie?! To może oznaczać tylko jedno - najpewniej właśnie nas zdradza z jakimś umięśnionym typkiem czy wysportowaną tapeciarą. No nie ma innego wyjścia.

Co zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście - przejrzeć przy jakiejś błahej okazji telefon naszej miłości. Może być z cichacza, by nikt nic nie zauważył. Można dyskretnie, rzekomo jedynie bawiąc się telefonem. Można też po prostu powiedzieć wprost: "Kochanie, poczytam sobie Twoje esemesy". Oczekując oczywiście odpowiedzi jednoznacznej: "proszę bardzo Skarbie, nie mam nic do ukrycia".

BŁĄD. KATASTROFA. KONIEC ŚWIATA. Nie wiem szczerze mówiąc, jak to zrobisz, nie wiem, jakich wymyślnych słówek użyjesz, ale musisz takiej sytuacji zapobiec. Najlepiej jeszcze w zarodku, zanim w ogóle miłość Twa okaże chęć esemesów przeczytania. Możesz nawet wyskoczyć w stroju Gandalfa, zasłaniając jej drogę do telefonu i wykrzyknąć: "You shall not pass!". 

Nie można czytać esemesów partnera czy partnerki. Koniec, kropka. Przynajmniej jeśli jesteś pryszczatym nastolatkiem, ale obecnie zalecam tę radę wszystkim do czasu emerytury. Nigdy nie wiesz, na kogo naprawdę trafisz. Okej, ale zapytać ktoś może: "czemuż niby to wszystko takie złe, okrutne i w ogóle na krzyż?". Odpowiadam.

Chodzi o największy dopalacz miłości i największą katastrofę dla miłości zarazem - zazdrość. Stop, już teraz powiem wprost: przestań gadać, że Ty (czy tam Twój partner/Twoja partnerka) to w ogóle zazdrosnym typem człowieka nie jesteś, bo nie jest to prawdą. Każdy w jakimś stopniu zazdrosnym jest. Jedni za byle co wyskoczą nagle z rykiem na drugą osobę, inni natomiast zamkną to w sobie, zepchną gdzieś do podświadomości, by tam się to wszystko kumulowało. 

A przy czytaniu esemesów zazdrość może wystąpić z każdego powodu. Widzisz, że facet rozmawiał z jakąś koleżanką? TY OSZUŚCIE! Widzisz, że wysłał którejś emotikonkę buziaczka na pożegnania? TY GNOJU! Widzisz, że nie pisze z nikim oprócz Ciebie? CZEMU USUWASZ PRZEDE MNĄ ESEMESY?!

Wszelakie badania zostały przeprowadzane na mym samym, na mych znajomych i na osobach mi obcych, których historie gdzieś tam zasłyszałem. Gdyby wyciągnąć ze wszystkich tych opowieści po jednej literze, pojawiłby się wypisany krwią napis: "NIE CZYTAJ WIADOMOŚCI SWEJ MIŁOŚCI". Widzicie - nawet się rymuje. 

Liczysz na to, że znajdziesz sobie faceta czy dziewczynę, która będzie chciała czytać Twoje esemesy, ale nie będzie przy tym zazdrosny/a ani w jakikolwiek sposób podejrzliwy/a? W takim razie odpowiedz mi na pytanie: po co ta cudowna osóbka miałaby w ogóle te wiadomości czytać? Pewnie podziwia ekran Twojego nowego iPhone'a, wierzę.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

8 komentarzy:

  1. Zgadzam się kurcze. Przyznam się, czytałam smsy mojego, chłopaka. Kłóciliśmy się prawie codziennie. W końcu doszło do takiej awantury, że obydwoje byliśmy skłonni powiedzieć sobie DOŚĆ. Jednak jakoś to przełknęliśmy. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Przestałam go sprawdzać. Jest bombowo, lepiej niż na początku związku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - coś jest w tym czytaniu esemesów, że potrafi spowodować spore kłótnie w związku. A powód często sobie w takim przypadku sami dopowiadamy, bo zbyt wiele tekstów na telefonie partnera potrafi spowodować powątpiewanie i zgrzytanie zębów.
      Miło widzieć kolejną osobę, która takie czytanie esemesów porzuciła i teraz czuje się z tym lepiej :)

      Usuń
  2. ja jeszcze używam GG! haha. Szczerze? mnie jakoś nigdy nie ciągnęło do czytania esemesów mojego Partnera, nie obchodzi mnie to w ogóle, przecież kłamstwa w końcu wyjdą na wierzch jak to się mówi: "Prawda jak oliwa - zawsze na wierzch wypływa". Może sobie teraz ktoś pomyśleć, że mi nie zależy, ale to nie prawda, po prostu mu ufam a On wie, że jeżeli mnie zdradzi to będzie koniec, nie będzie drugiej szansy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest właśnie prawidłowe podejście! Takie podglądanie esemesów to jedynie podważenie swojego zaufania do partnera, więc tak naprawdę zależy bardziej tej osobie, która tych wiadomości nie sprawdza :)

      Usuń
  3. Też czytałam, przyznam się szczerze i z jednej strony tego żałuję. Z drugiej wiem jednak, że gdybym tego nie zrobiła być może do dzisiaj nie wiedziałabym o pewnym fakcie. Byłam wściekła i teraz ciężko mi pozbyć się pokusy żeby raz na jakiś czas nie sprawdzić znów jego telefonu ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie jednak, czy wiedząc, że sprawdzasz mu esemesy, Twój partner nie zacznie ich kasować albo przeniesie się na pisanie wiadomości gdzie indziej? Jeśli miałby coś złego zrobić, to takie przeglądanie telefonu ostatecznie naprawdę go przed niczym nie powstrzyma.

      Usuń
  4. Trafiłam do Ciebie jakąś pokrętną ścieżką od Konrada, któremu blogerki zniszczyły życie. Odnosząc się do notki - nigdy nie czytałam smsów mojego partnera. Wiadomości na facebooku również, chociaż kiedyś podał mi login, hasło i poprosił, żebym coś dla niego sprawdziła, więc mogłam od razu przetrzepać całą skrzynkę, a mi nawet nie przeszło to przez myśl. I teraz zaczęłam się zastanawiać z czego to wynika - z mojej naiwności? Zaufania? Wychowania (moi rodzicie zawsze bardzo przestrzegali tajemnicy korespondencji)? Pewnie po trochu ze wszystkiego. Jakby nie było - żyje mi się z takim podejściem dobrze i spokojnie.
    A swoją drogą (właściwie to na początku to właśnie chciałam napisać, ale mam skłonności do dygresji) - kupiłeś mnie linkiem do Jimsona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi i z tego powodu, że trafiłaś do mnie przez Konrada (którego blog również bardzo lubię), i z tego, że trafiłem również muzycznie w Twój gust. Witam tym samym na blogu i mam nadzieję, że ciągle będzie Ci się go równie dobrze czytało :)

      Usuń