Niektórzy mają mnie za niemowę

Niektórzy mają mnie za niemowę. Co ciekawe, jest całkiem możliwe, że Was również. Jeśli bowiem jesteście graczami, to z otwartymi ramionami wychodzę Wam na przeciw, witając w klubie osób uznanych za nieme. Jak to możliwe? Cóż - spytajcie tych, którzy zapewniają rozrywkę milionom ludzi na całym świecie. Spytajcie samych twórców gier wideo.

Jeśli Wasze myślenie w stosunku do gier wychodzi gdzieś poza "zabiłem go, hehehe", to dobrze wiecie, że istnieje w ich przypadku coś takiego, jak immersja. Wszystkim nieświadomym wyjaśniam, iż jest to swoisty proces wchłaniania odbiorcy przez twór, z którego czerpie rozrywkę.  Twórcy gier przygotowują więc ogromne ilości "sztuczek", mające sprawić, że autentycznie wsiąkamy w dostarczony nam świat. Ja sam zresztą już trochę o tym na blogu wspominałem: raz mówiąc, iż "lubię widzieć swoje nogi", kiedy indziej zaś wspominając o "podsłuchiwaniu wirtualnych postaci".

Dziś natomiast na warsztat wezmę coś jeszcze innego.

Jeśli śledzicie aktywnie fanpage bloga, to na pewno pamiętacie mój krótki facebookowy wpis, w którym "chwaliłem się" swoją okropną formą w nowej edycji "Call of Duty". Wspominam o tym, ponieważ to właśnie najnowsza część kultowej serii zainspirowała mnie do napisania tego wpisu. Konkretniej zaś, mą muzą okazał się główny bohater tejże produkcji, którego imienia już nie pamiętam, choć przecież grę skończyłem raptem parę dni temu.

Dlaczego tak szybko to imię wyparowało mi z głowy? Bo postać ta jest strasznie bezpłciowa. Oczywiście, pomijam fakt, że ogólny zestaw postaci nie dorasta tu do pięt bohaterom serii "Modern Warfare", jednak apogeum ich nijakości jest właśnie główny bohater. Cóż jest natomiast tego ostatecznym powodem?

Facet się w ogóle nie odzywa. Nic a nic. Podczas całej, kilkugodzinnej gry słyszymy co najwyżej jego sapanie. Nawet, kiedy inni bohaterowie go wołają, on się w ogóle nie odzywa. Pytają go o coś, patrząc mu prosto w oczy, a z jego ust i tak nie wypływa choćby jedno słowo. Myślę, że nawet gdyby twórcy postanowili wprowadzić scenę, gdzie ten wielki heros miałby do wyboru: odezwać się lub umrzeć - scenariusz założyłby wybranie śmierci.

To zresztą nie jest problem tylko tegoż tytułu. Naprawdę wielu twórców gier, dążąc do jak największej immersji, dostarcza jednocześnie tak wielkiego babola. Przez pewien czas naprawdę szczerze zastanawiałem się, czy może jednak to milczenie nie ma być właśnie często elementem tego wciągania odbiorcy w świat produktu. Wiecie - ktoś niby mądrzejszy od nas, wymyślił sobie, że nie słysząc głosu bohatera, będziemy mogli podświadomie podstawić tam swój.

Ale to naprawdę nie ma sensu. Jak mam poczuć jakąkolwiek więź z bohaterem, który przez całe swoje życie jedynie sapie? Jak mam wczuć się w rolę kolesia, nie mogącego odezwać się ani słowem do innych? Może to działa na prawdziwe niemowy, może one czują jakąś więź między sobą, a postacią, która - tak jak one - nie potrafi mówić? 

(Nie)stety, ja potrafię wydobywać z mych ust także normalne słowa i tego też oczekuję od postaci, z którą mam się w jakiś sposób związać. Już nawet wolę polski dubbing niż to totalne milczenie, mające chyba rzekomo sprawić, bym poczuł się lepiej. Sorry, na mnie to nie działa, ja wolę bohaterów, którzy są podobni do mnie - szczególnie w tak podstawowych kwestiach, jak umiejętność mówienia.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

0 komentarze: