Majk w wirtualnej dżungli

Właściwie nigdy nie potrafiłem się przekonać do takiego klasycznego czatowania w sieci. Wiecie, poznawania anonimowych ludzi, gadania z nimi przez długie godziny, zaprzyjaźniania się. Jedyny wyjątek robiłem w swych totalnych internetowych początkowych, gdy pisałem czasem na legendarnym Gadu-Gadu do losowych numerów. Do czatów z prawdziwego zdarzenia jakoś mnie jednak nigdy nie ciągnęło.

Ostatnio jednak postanowiłem zrobić mały test. Już od jakiegoś czasu miałem ochotę wejść na jeden z anonimowych czatów, losujących randomowych ludzi do pogawędki. Nie miałem zamiaru z nikim dłużej rozmawiać - zależało mi jedynie, by sprawdzić, kto w ogóle z takich rzeczy korzysta. Czy naprawdę jest tam ktokolwiek poza grubymi, spoconymi, podstarzałymi kolesiami, liczącymi na pierwszy po czterdziestu latach życia seks? Pytanie to nurtowało mnie zbyt mocno, bym odpuścił sobie takie "badania".

Skorzystałem ze strony, którą Google podsunęło mi jako pierwszą - mCzat.pl. Już pierwsza rozmowa wskazała mi, jak tutaj wygląda "zaprzyjaźnianie się". Od "cześć", "hej" i innych powitalnych fraz zaczyna tu mało kto. Podstawą jest podanie swoje płci, poprzez wystukanie "m" lub "k". Potem przechodzi się do dwóch kolejnych, najważniejszych tu cech danej osoby: wieku oraz miejsca zamieszkania (większość podaje początkowo jedynie województwo, nie konkretne miasto).

Zaskoczenie ogromne - jest tu naprawdę sporo dziewczyn. Mówię "dziewczyn", nie "kobiet", bo ich spora większość to osoby w moim wieku. Co chwilę trafiałem na jakąś dwudziestkę, która emotikonkowym uśmiechem wyrażała swą radość, że mamy tyle samo lat. Dwa razy natrafiłem także na jakieś piętnastki i raz na kobietę, która po poznaniu mojego wieku odpisała: "nie miej mi tego za złe, ale jestem sporo starsza, więc się rozłączę, mam nadzieję, że nie będziesz zły". Zdziwiłem się, że było to tak mile sformułowane.

Spora część osób bowiem rozłączyła się od razu po wpisaniu przeze mnie "m". Były to prawdopodobnie te osobniki, których spodziewałem się spotkać tu najwięcej - podstarzałych, niewyżytych seksualnie kolesi. Tylko dwa razy zamieniłem parę słów z innym facetem. Oni byli prawdziwymi wyjątkami, którzy naprawdę na czat przyszli jedynie pogadać, a nie spróbować poruchać.

Na anonimowym czacie spędziłem mniej więcej godzinę, starając się poznać jak najwięcej z tej części wirtualnego światka. Miałem okazję przeprowadzić kilka krótkich (bo system niestety często szwankuje i rozłącza rozmówców), ale bardzo przyjemnych rozmów. Trochę dziwię się, szczerze mówiąc, że dwudziestolatki spędzają wolny czas na czacie, zamiast gdzieś wyjść, ale ja dzięki nim chociaż uśmiechnąłem się po pracowitym dniu.

Miało też miejsce kilka trochę abstrakcyjnych. acz całkiem zabawnych sytuacji. Jeden koleś odświeżał chyba czat na kilkunastu kartach, bo na jego "m Sex" natrafiłem kilkukrotnie. Był też jeden facet, który przywitał mnie tekstem "bardzo chciałbym zostać ojcem". Zaśmiałem się na głos, gdy to przeczytałem. Jedna dziewczyna po kilku minutach rozmowy, zaproponowała, bym przyjechał do niej na seks. Jak widać, desperaci znajdują się również po stronie płci pięknej.

Czy wrócę jeszcze na taki anonimowy czat? Nie mam tego w planach. Można rzec, że była to całkiem przyjemna "przygoda", ale raczej niezbyt warta poświęconego na nią czasu. Przyjemniej i lepiej jest jednak poznawać nowych ludzi w realu. Do czego też ja Was jak najbardziej zachęcam.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

0 komentarze: