Polski rap ciągle na ulicach

Znajomy na Fejsie wrzuca na tablicę kawałek jakiegoś nieznanego mi, polskiego rapera. Z ciekawości i faktu, że akurat mam wolną chwilę - sprawdzam. Koleżka nawija w miarę standardowo, ale też nie jakoś słabo - ot, typowy średniak. 

Intryguje mnie jednak szczególnie beat. Nie ma podpisanego w tytule producenta, stwierdzam więc, że to pewnie podkład z jakiegoś amerykańskiego tracku. Zaglądam więc do opisu kawałka, licząc, że odnajdę tam link lub chociaż tytuł oryginału. Niestety - nic takiego nie ma. Zamiast tego widnieje tam po prostu napis "instrumental".

Mikstejpy, nagrywanie na "kradzionych bitach" - to zawsze były rzeczy, którymi charakteryzował się hip-hop. I to mnie od początku w tej kulturze urzekło, to było dla mnie coś nietypowego, czego nie ma nigdzie indziej. Że możesz wziąć sobie ten bit, nagrać coś na nim i wypuścić do sieci. Rzadko, bo rzadko, ale czasem ci "złodzieje bitów" okazywali się na tych instrumentalach lepsi od kolesi, którzy używali ich jako pierwsi.

Wkurza mnie jednak, gdy nie widzę chociaż nazwy kawałka, z którego został wzięty beat. Gdy widzę u tego polskiego, mało znanego raperka to głupie "instrumental". To brzmi, jakby ta muzyka nie była w ogóle ważna, jakby cały klimat tworzył wyłącznie ten rapowy szczyl. A niejednokrotnie to te beaty są czymś, dla czego chce się odpalić jeszcze raz ten sam kawałek.

Co to w ogóle znaczy to "instrumental" w opisie? Że ściągnąłem kiedyś to z internetu jak byłem pijany i nie pamiętam, skąd to wziąłem? Że przyniósł mi to do mojego studia (składającego się z laptopa i mikrofonu do Skype'a) kumpel na pendrivie? Że mam w dupie tego, kto stworzył ten beat, bo on bez wokalu (najlepiej MOJEGO!) nie ma żadnej wartości?

I jeszcze jeden przezabawna (ale i trochę smutna) rzecz prosto z przecięcia się polskiego podwórka rapowego i instrumentali. Coraz więcej spryciarzy w naszym kraju postanawia mikstejpy sprzedawać w wydaniu fizycznym. Ale wiecie - takie rasowe mikstejpy, na kradzionych bitach. I do tego się niby przyzwyczailiśmy, bo przecież te limitowane pudełka z płytami to tylko po to, żeby ładnie prezentowały się na półce, a kto ich nie chce, może pobrać album z internetu.

Jak się jednak okazuje - może coraz rzadziej. Znajdują się bowiem i tacy, co downloadu do mikstejpu z kradzionymi bitami nie udostępniają i wrzucają jego zawartość co najwyżej na YouTube. A co zrobić, jak chcesz sobie wrzucić tę muzykę w dobrej jakości na telefon? To zapłać hajs za wersję fizyczną. Raper będzie miał na kupienie lepszego mikrofonu, a producent bitu pozostanie anonimowym typem, któremu podpieprzyłeś bit, nie odpłacając mu się zupełnie niczym.

Polski rap ciągle na ulicach. Mikstejpy mikstejpami - kradzież kradzieżą.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

Źródło: Flickr.com

8 komentarzy:

  1. Dobrze napisane. Teraz co drugi średniak sprzedaje płytę za 30 zł choć zna go max 200 osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że sprzedają płyty to whatever, fakt, iż jest na nie popyt jeszcze bardziej poprawia sytuację. Problemem są dla mnie jedynie takie mikstejpy, na których nie oddaje się szacunku producentom bitów i traktuje się instrumentale jako darmowy produkt, który można w każdy sposób wykorzystać dla własnych potrzeb.

      Usuń
  2. Ostatnio miałem identyczną sytuację, jak Guizor wrzucił do sieci swój nowy kawałek pt. G.O.L.D. Beat wpadł mi w ucho, sprawdzam opis, a tam instrumental "When I Die" GoldLink'a. Swoją drogą wydał świetną płytkę w klimatach hip-hopowo/chillout'owych "The God Complex".
    Co do samego wpisu, to co napisałeś to w stu procentach prawda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Guzior podpisał chociaż ten instrumental, więc za to plus dla niego :)

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą i jako, że sam robię teraz mixtape na kradzionych miałem już w planach po pierwsze podopisywać producentów do tytułów, gdy będę wrzucał do sieci i po drugie oddać im szacunek w outro utworu, zatytułowanym "credits". To dobrze, że ktoś myśli podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydania fizyczne ja rozumiem, bo są one robione raczej dla fanów, w sensie jak jakiś mixtape bardzo mi się podoba, a jest na kradzionych bitach to i tak chcę go na półce. Apogeum takiej sytuacji to jednak np. Kuban. Za jego ostatni mixtape na którym znalazło się parę kradzionych bitów, trzeba było płacić nawet w wersji cyfrowej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między innymi o Kubanie tu właśnie piszę. Jako że jest to mixtape na paru kradzionych bitach, liczyłem na to, iż będę go mógł pobrać za darmo, a tu niestety lipa. Jak dla mnie - słaba akcja.

      Usuń