Bożena, Grzechu, Józefina

- Joł, co tam?

- A weź... Najpierw Bożena obudziła mnie telefonem o siódmej rano, a potem  jeszcze Grzechu wpadł do mnie pożyczyć cukier, wchodząc w swoich ubłoconych buciorach do kuchni. Humor tylko trochę poprawiła mi Józefinka, która powiedziała, że Kuba dzwonił z tej swojej całej Afryki i ponoć wszystko jest z nim okej! No i jeszcze...

- Czekaj, czekaj, koleżanko! Bożenę kojarzę, coś mi kiedyś opowiadałaś, chociaż ciągle nie wiem do końca, kto to jest. Grzechu? Who the fuck is Grzechu?! Józefinka to ta Twoja znajoma z podstawówki, co teraz mieszka w Szczecinie?

- No weź, nie! Tamta to Eurydyka!

- A, no właśnie, Eurydyka. Ale Kuba? Nigdy nie sądziłem, że Ty w ogóle jakiegoś Kubę znasz!

- Serio, nie mówiłam Ci nigdy o nim?

- Nope...

Chciałbym czasem zareagować jak wykreowany przeze mnie bohater. Wtrącić się w sam środek nic nieznaczących dla mnie nazwisk i przerwać tę litanię totalnej abstrakcji. Dać, do zrozumienia, że nie znam całego świata, że są mi obcy Bożena, Grzechu, Józefina, Kuba i nawet ta cała Eurydyka! Nie znam ich, nigdy o nich słyszałem.

Na podstawie zdjęcia z Flickr.com
Studia - etap w życiu, w którym chyba najmocniej zostajesz wrzucony w wir zupełnie sobie nieznanych ludzi. Jesteś jak małe dziecko, co to właśnie trafiło do przedszkola i mamusia z tatusiem popychają Cię lekko, byś poszedł pobawić się z innymi. Teraz jednak nikt Cię nie popchnie. Albo zrobisz pierwszy krok samemu, albo na wieczność zostaniesz "tym nieznanym typem, co siedzi ciągle w kącie". 

Nawiązujesz więc konwersację. Rozmowa przed pierwszymi zajęciami, kilka cichych uwag z sąsiadami podczas wykładu, potem pierwszy wspólny wypad na piwo. W najbliższy weekend masz już ekipę do melanżowania w nieznanym mieście. W piątek pijecie w barze, w sobotę śmigacie do klubu, po niedzielnej domówce budzisz się rano w nieznanym sobie mieszkaniu z całą ekipą znajomych, przebywających obecnie w alkoholowej hibernacji. 

Potem poznajesz znajomych znajomych, znajomych znajomych znajomych, a wreszcie zupełnie przypadkiem kompletnie randomowych ludzi. Z niektórymi zaczynasz gadać częściej niż z innymi, więcej wiecie nawzajem o swoim życiu, dzieli Was mniejszy dystans. W umysłach niektórych trafiasz do kategorii "bardzo spoko ludzie". A tam, tuż obok Ciebie, znajdują się kumple z podstawówki, gimnazjum i liceum.

Autor zdjęcia: Patryk Sobczak
I tak zaczyna się miszmasz totalny. Trafiasz do kategorii ludzi, którzy wiedzą wszystko na temat życia Twojego znajomego - od Ciebie oczekuje się więc, że dostosujesz się wymagań uczestnictwa w tej nietypowej grupie. Wszyscy tu znają Grażynkę, Józefinkę i całą resztę. Poza Tobą. Ale o tym nikt nie pamięta. No bo przecież musisz znać Grażynkę, Józefinkę i całą resztę!

Jest grupa ludzi, którzy zarzucają Cię swym światem bez wytłumaczenia, o co w nim w ogóle chodzi. Rzucają imionami, zakładając, że wiesz, o kogo im chodzi. Mnie to nie denerwuje, a raczej trochę bawi. Nie przerywam więc nigdy ludziom, gdy zasypują mnie tą litanią ksywek. Ale czasem naprawdę miałbym ochotę zapytać się: "ej, ale kim właściwie jest ten Rychu?".

Znając ten ból znajomość świata "który przecież powinieneś znać!", sam staję po totalnie innej stronie barykady. Ja jestem z tych, co to tłumaczą ludziom dziesięć razy, o kogo im chodzi, opowiadają innym historie, które tamci już słyszeli wielokrotnie. Nie używam imion, a mówię "jedna moja znajoma", "ten znajomy, którego kiedyś gdzieś tam spotkaliśmy".

I na to też część osób się wkurza. Bo przecież już to mówiłem, przecież dziesięć razy to już powtarzałem. Ale ja wolę mieć pewność, że nie wrzucam ludzi do nieznanego im świata.

Chwała tym, którzy potrafią trzymać się gdzieś pomiędzy tymi dwoma podejściami.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

0 komentarze: