Asteriks i Obeliks: Osiedle Bogów

Jest jeden film animowany z mego dzieciństwa, który wspominam z równą nostalgią co "Toy Story". Chodzi o "Dwanaście prac Asteriksa" - przezabawną bajkę, przez pewien okres w moim życiu znaną mi dosłownie na pamięć. Ja w ogóle od dzieciństwa byłem chowany na fana francuskiego humoru Goscinny'ego - nie tylko przez oglądanie przygód dzielnych Galów ciągle najeżdżanych przez Cezara, ale i czytywanie uwielbianych przeze mnie przygód Mikołajka.

Ze sporą ostrożnością podchodziłem jednak do nowego projektu ze świata Asteriksa i Obeliksa, czyli "Osiedla Bogów". Filmy aktorskie umieszczone w tym uniwersum zostawiły drobną skazę na historiach Goscinny'ego, a powrót naszych dwóch Galów do świata animacji również nie zapowiadał się na w pełni klasyczny - z rysowanych plansz mieliśmy bowiem przejść do pełnego 3D. Nie, żebym ja był jakimś niesamowitym konserwatystą w tych sprawach, ale zwyczajnie miewałem już parę złych przygód z przejściem animowanych klasyków ze świata dwuwymiarowego do trójwymiaru. 

Mimo swych obaw, postanowiłem jednak nowe przygody Asteriksa i Obeliksa sprawdzić. Czy wypad do kina okazał się słusznym sposobem na spędzenie radosnej niedzieli? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na to pytanie - czytajcie dalej.


Galowie stają przed swym sztandarowym problemem - Cezar ponownie chce wyplenić ich z podbitych przez siebie terenów. Tym razem ma jednak na to pomysł dość niecodzienny i przy okazji naprawdę inteligentny! Władca Italii ma bowiem zamiar postawić przy wiosce Galów wielkie, rzymskie osiedle. Według planów Cezara, "dzikusy" mają w ten sposób zostać przyciągnięci przez cesarską kulturę i stać się zwyczajnymi Rzymianami. Jak się okazuje, pomysł Juliusza rzeczywiście zaczyna działać...

Muszę przyznać - pierwsze pięć czy dziesięć minut nie nastraja do tego filmu pozytywnie. Jest jakoś zbyt plastikowo, mniej klimatycznie niż przed laty. "Gdzie się podziali starzy Galowie?" - ma się ochotę spytać? I - jak się okazuje - twórcy filmu dość szybko dostarczają na to pytanie informacji, a wszystko zaczyna się dziać tak, jak za starych, dobrych lat!

To, co jest najpiękniejsze w nowym "Asteriksie", to fakt, iż autorzy animacji nie dali się pochłonąć nowym trendom, apelującym o ograniczenie przemocy czy "brzydkich odzywek" w produkcjach dla dzieci. Galów dalej bawi najbardziej jedna rzecz - spuszczanie łomotu Rzymianom. Zakuci w zbroje legioniści co chwilę fruwają więc w powietrzu z rozbitymi zębami, podbitymi oczami i wielkimi guzami na głowie. 


Jest również inna rzecz wyróżniająca klasyczne francuskie animacje od wielu współczesnych hitów dla dzieciaków - ironiczne komentowanie rzeczywistości, niekoniecznie przeznaczone dla młodych widzów. "Filozoficzne" rozmyślania nad niewolnictwem? Są. Zabawna krytyka wspomnianego już hejtu na przemoc w animacjach? Jest. Toczenie beki z biurokracji? Obecne. Tragikomiczne odniesienie się do turystyki niszczącej lokalny folklor? W pełnej gotowości. A obok tego oczywiście ciągle przezabawny łomot, pyskówki bohaterów i jeszcze trochę więcej łomotu.

Wychodzi więc na to, że zasadniczo nowy Asteriks ciągle jest po prostu tym naszym kumplem sprzed lat. Oczywiście - mimo wszystko, starsze animacje są lepsze od "Osiedla Bogów". Ale nie ma co wieszać psów na nowej adaptacji historii Goscinny'ego. Pewnie, mogłoby to wszystko zostać zrealizowane po staremu, w 2D (bo potencjał trójwymiaru nie został w pełni wykorzystany), a i nad doborem aktorów do dubbingu trochę bym popracował (do Mecwaldowskiego jako Asteriksa przyzwyczaiłem się dopiero po jakimś czasie, za to Jakubik jako Obelix i Mozil jako Kakofoniks to świetny wybór!). 

Mimo tego, nie ma tu tak naprawdę nad czym płakać, a wszyscy fani starych przygód Galów mogą ze spokojem wybrać się na kinowy seans "Osiedla". Nawet, jeśli - tak jak ja - przekroczyli już dwudziestkę. Spora dawka radochy gwarantowana!

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

0 komentarze: