Tako rzecze Zaratustra

Nie wiem, co było większym porwaniem się z motyką na słońce: sama chęć przeczytania "Tako rzecze Zaratustra" czy też postanowienie nie tyle zrecenzowania, co napisania o tym tytule paru słów na blogu? W umysłach ogromu społeczeństwa Friedrich Nietzsche kojarzy się wyłącznie jako "ten koleś od nihilizmu i nadczłowieka". Tego uczą w liceum, z taką wiedzą życie da się przetrwać. Ale ja, człowiek jakże ambitny, postanowiłem zajrzeć w głąb twórczości niemieckiego filozofa. I dlatego też podjąłem się przeczytania jego chyba najsłynniejszego dzieła - książki "Tako rzecze Zaratustra".

Fabuła? Hmm... to naprawdę ciężka sprawa w tym przypadku. To znaczy - taka naprawdę ciężka. Spróbuję jednak rozwikłać zagadkę Nietzschego mocno łopatologicznie. Wybaczcie mi, nauczyciele polskiego, wykładowcy uniwersyteccy i literaturoznawcy. Prawdopodobnie nigdzie indziej bowiem nie znajdziecie tak uproszczonego wstępu do fabuły tworu Nietzschego.

Tytułowy Zaratustra jest głównym bohaterem całej książki (nie spodziewaliście się tego, no nie?). To ktoś w rodzaju bardzo mocno ekscentrycznego mędrca, który pragnie głosić swe poglądy, a przede wszystkim znaleźć na świecie nadczłowieka czy też dążyć do nadczłowieczeństwa. Miałby to być ktoś ponad zwykłego człowieka, będącego istotę słabą, nieidealną, wadliwą. "Bóg umarł" - to hasło przyświecające całej filozofii Nietzschego. Nadczłowiek ma natomiast nie szukać nowego bóstwa, a stać się bogiem sam dla siebie.

Trzeba być jednak przygotowanym przed przeczytaniem tej książki przede wszystkim na to, że klasycznej fabuły uświadczycie tu dość mało. Co prawda całość zaczyna się i kończy pewnego rodzaju ciągłą opowieścią, ale zdecydowaną większość "Tako rzecze Zaratustra" to różnorodne nawoływania, głoszenie poglądów i tego typu sprawy. Nie spodziewajcie się ciekawych historii, które Was wciągną jak dobry kryminał. Właściwie, to najlepiej w ogóle nie spodziewajcie się jakichkolwiek historii. Miejcie natomiast przed sobą wizję spotkania z mędrcem.

Tylko wiecie - to jest trochę taki mędrzec, który mówi, jakby coś go nieźle opętało. Nie, nie umniejszam tu Zaratustrze czy Nietzschemu. Chodzi mi po prostu o metaforę. Do czytania tej książki trzeba MAKSYMALNEGO SKUPIENIA. Jeśli masz zły dzień, to nawet nie sięgaj po ten tytuł. Nie dlatego, że Cię on dobije albo cokolwiek w tym rodzaju. Po prostu i tak wszystko, co jest w nim napisane, ucieknie Ci z głowy, którą będziesz miał zaprzątaną problemami. Mowy Zaratustry czyta się w totalnej ciszy, skupieniu i wyciszeniu. Prawdopodobnie czytanie tego po narkotykach zamieni Cię w największego filozofa XXI wieku.

Dalej nie czujecie się odtrąceni od tej książki? Brnijmy więc dalej! Najsłynniejsze tłumaczenie tej książki na polski pochodzi z przełomu XIX i XX wieku. Ten fakt, plus mocne skomplikowanie całości, tworzy rzecz, która przerazi minimum 90% licealistów. Gdyby Nietzschego dorzucono na maturze, prawdopodobnie mielibyśmy najgorszą zdawalność polskiego od lat. Całość jest trochę napisana niczym Biblia... tylko taka kilkanaście razy bardziej skomplikowana. 

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

To nie jest książka tworzona pod prosty lud, a pod innych filozofów i Bardzo Mądrych Ludzi. Nie mówię, że tego się nie da zrozumieć - co to, to nie! Język jednak potęguje konieczność bardzo mocnego skupienia się na tekście. Kilka lat temu pojawiło się co prawda nowe tłumaczenie tej książki, zatytułowane "Tak mówi Zaratustra". Czytałem fragment - różnice są, ale nie takie, by zmienić fakt, że czyta się to trudno.

Pytacie więc Wy, najwytrwalsi, którzy jeszcze zakładki z tym postem nie zamknęliście: "czy jest w takim razie w ogóle jakikolwiek sens sięgać po ten tytuł?". Odpowiadam więc: owszem. Tu naprawdę nie trzeba zrozumieć od razu wszystkiego, by wyciągnąć z tego ciekawe rzeczy. Już po małej części tej książki wychodzi na jaw, że we współczesnym świecie mamy tonę filozofii opartych na przemyśleniach Nietzschego. Co ciekawe - wiele z nich się wzajemnie wyklucza. Ale kurczę - wpływ tego klasyka na świat współczesny jest niesamowity!

"Tako rzecze Zaratustra" to kompilacja wszystkich najważniejszych przemyśleń Nietzschego. Chce się powiedzieć, że filozof "krytykuje wszystko i wszystkich", ale to nie byłaby do końca prawda. Poszukiwanie nadczłowieka wiąże się z wyborem istotnych cech, które go charakteryzują. Zlinczujcie mnie znów, o Wielcy, ale Nietzsche to trochę taki myśleniowy hipster swoich lat - wybiera mało popularne tezy, owija je w jedną, spójną całość i tworzy z nich myśl, która rzeczywiście MA SENS!

Naprawdę - jest w tej książce coś pięknego, coś majestatycznego. Trudno to ująć słowami, tak samo, jak trudno w ogóle ten tytuł w całości zrozumieć. Wielu mówiło, że czytało go kilka czy kilkanaście razy i dalej pojmowało jego małą część. I ja również pewnie będę za kilka lat chciał wrócić do przygód (czy raczej mów) Zaratustry - choćby po to, by sprawdzić, jak pojmę go będąc dojrzalszym niż teraz.

"Tako rzecze Zaratustra" było chyba moim największym literackim wyzwaniem w dotychczasowym życiu. Przebrnąłem przezeń, wyciągnąłem wiele ciekawych wniosków, poczułem się na pewno tą książką zaintrygowany. Dość długo ją czytałem, bywały momenty zmęczenia. Ale nie mogę powiedzieć: "nie było warto". Bo zdecydowanie było.

Dla kogo to więc tytuł? Dla tych, którzy lubią mierzyć się z literaturą. Na pewno nie dla przypadkowych ludzi, na pewno nie dla tych, dla których przeczytanie 52 książek w roku jest jakimś niesamowitym życiowym wyzwaniem. To książka dla odkrywców, dla tych, co to na niejednym tomiszczu ząb złamali. Wielu nie doceni wartości tego tytułu - oni tak.

Jeśli więc czujecie się zaintrygowani i chcielibyście spróbować swych sił z filozofią Nietzschego - zajrzyjcie na WolneLektury.pl. Stamtąd możecie za darmo i legalnie pobrać e-booka "Tako rzecze Zaratustra".

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej.

4 komentarze:

  1. Tako rzecze... to wyjątkowy przypadek książki, przed którą polecam sięgnięcie do wcześniejszych dzieł autora, biografii, różnych interpretacji współczesnych filozofów uświadamiających czego należy tam szukać. Bez wcześniejszego zarysowania sobie całej osoby Nietzschego i podstawowych jego tez (śmierci Boga, poglądu na temat chrześcijaństwa, całego postrzegania umysłowości pierwotnej, many, zapoznania z Van der Leeuwem) jest trochę nieroztropne. Bez łatwiejszej literatury przedmiotu to dzieło owszem da się przeczytać, ale wyciągnięcie jakiegoś własnego poglądu i odpowiednich, właściwych wniosków. Z kart historii wiemy, jak czytał to Rosenberg czy Hitler i do czego inspirowało znaczenie -uber i -unter menschen...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podstawy należy mieć, oczywiście, ale sądzę, że jednak każdy zabierający się za czytanie "Tako rzecze" je jednak posiada. Natomiast co do czytania tych wszelkich interpretacji - chyba raczej powinno się to zrobić już po lekturze. Nie wyobrażam sobie czytania opracowań przed samym przeczytaniem dzieła. Takie coś może w sporym stopniu zamknąć pole do własnej interpretacji, a osobiście uważam, że należy wszelkie twory sztuki interpretować na własny sposób, niekoniecznie posiłkując się tym, co akurat sądził na temat własnej twórczości autor, nie mówiąc już o innych interpretatorach.

      Usuń
  2. Musze przyznać, że przekonałeś mnie do sięgnięcia po tę książkę :) Jako, że na maturze z ustnego nawiązywałem do filozofii Nietzschego, jestem zainteresowany tematem. Dodatkowo zachęcił mnie fakt, że jest dostępna na e-booka, no i lubię wyzwania. Miła odmiana się przyda, bo na co dzień czytam w większości fantastykę.

    OdpowiedzUsuń