Po co Ci rozciąganie po bieganiu?

Specjaliście od biegania dzielą się zasadniczo na trzy grupy: tych, którzy postulują konieczność rozciągania się przed wysiłkiem, tych, którzy rekomendują raczej rozciąganie po pokonaniu ustalonej trasy, a także tych, którzy łączą obie te rady w jedną. Czy ja się uważam za eksperta? Bynajmniej! Wstydziłbym się wręcz nazywać tak sam siebie, biegając raptem od ponad półtora roku. Moje dotychczasowe doświadczenie pozwoliło mi jednak wyrobić sobie własne zdanie na temat tej mitycznej kwestii.

Rozciągania przed bieganiem nie uprawiam z prostych powodów - nie chce mi się. Wolę wyjść na zewnątrz i od razu ruszyć pędem w dal. Niejedna osoba radziła mi: "zmień to podejście, bo nabawisz się kontuzji!". Za mną biegi pięcio-, dziesięcio- i piętnastokilometrowe, a dalej nogi nie odmówiły mi posłuszeństwa. Magia, prawda?


Inaczej sprawa ma się z rozciąganiem po wysiłku. To zacząłem regularnie wykonywać dość szybko po rozpoczęciu swej biegowej przygody i tak mi zostało do dziś. Próbowałem kilka razy sobie odpuścić i żadnych dodatkowych ćwiczeń nie wykonywałem. Dość szybko jednak się przekonałem, że akurat brak rozciągania po wysiłku zdecydowanie niesie za sobą negatywne skutki.

Konkretniej, jeden najważniejszy - nogi bardziej bolą. Oczywiście, na początku możesz sobie myśleć: "e tam, przecież czuję się dobrze!". Zmęczenie w nogach pojawia się jednak dopiero po jakimś czasie, gdy kończyny rozumieją, że nie ma już potrzeby dawać z siebie jak najwięcej. Dzieje się to nawet po rozciągnięciu, a jakże, jednak bez niego mięśnie są jeszcze bardziej spięte i wkurzone na swojego pana i władcę.

Przy krótkich biegach można sobie to co prawda odpuścić, ale już tego typu zlewki przy dziesięciokilometrowej trasie sobie nie wyobrażam. Od czasu do czasu oczywiście ciągle zdarza mi się po prostu zdjąć ciuchy i wskoczyć pod prysznic, ale dość szybko po tym pukam się w głowę i klnę na moją osobę sprzed pół godziny. To nie jest co prawda żaden ból niemożliwy do zniesienia, ale zwyczajnie wkurza on, dekoncentruje i zwiększa zmęczenie.

Radzę więc Wam, Drodzy Biegacze Początkujący Bardziej Niż Ja - rozciągajcie się po bieganiu! Dla wielu to może brzmieć jak kara, bo przecież czynność ta brzmi jak niepotrzebna rzecz, która na pewno zajmuje dużo czasu. Mylicie się jednak! Zasadniczo wystarczą dwie czy trzy minuty, by mięśnie poczuły się jak Wy, kiedy rano wstajecie i pierwsze co robicie, to rozkładacie ręce do góry i z ogromnym ziewnięciem rozciągacie się na wszystkie strony świata.

Nawet Snorlax promuje rozciąganie się!
Spytacie więc: jakie ja ćwiczenia stosuję? Niech więc na twarzach Waszych zjawi się uśmiech! Wszystko co robię po bieganiu zaczerpnąłem znikąd indziej, jak z lekcji wuefu! Na dodatek można to zsynchronizować z wszelkimi czynnościami, jakich musi po wysiłku dokonać prawdziwy biegacz XXI wieku.

Najpierw rozkrok: jak największy, ale też bez przesady - nie chcecie chyba wylądować w szpagacie na ziemi, prawda? W ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu sekund pozostawania w tej pozycji, można przebrnąć przez finiszowanie biegu w Nike+, Endomondo czy z jakiej tam apki korzystacie. Dalej kucamy na jednej nodze, drugą pozostawiając w jak największym rozkroku - ponawiamy to oczywiście z kończyną numer dwa. W tym czasie można wyłączyć muzykę, wszystkie możliwe aplikacje i schować telefon do kieszeni. Na sam koniec zaś opieramy się ręką o ścianę/drzewo/barierkę i wymachujemy najpierw jedną, a potem drugą nogą w przód i w tył, jak tylko najwyżej damy radę. Liczba powtórzeń? Minimum dziesięć.

Zgadza się - oto koniec całej roboty. No, ostatnio dorzucam do tego jeszcze skłony w przód. Całość powinna Wam zająć właśnie około dwóch czy trzech minut. Niby nic, a mimo tego uczucie zmęczenia w nogach jest naprawdę kilka razy mniejsze. Jednak jeśli macie ochotę i czas - rozciągajcie się jeszcze więcej. W tym przypadku rzeczywiście sprawdza się bowiem powiedzenie "im więcej, tym lepiej". Możliwe, że zaraz jakiś ekspert będzie chciał mnie poprawić, ale hej - ja mówię tu o swoim własnym doświadczeniu. Na mnie to działa, więc pewnie na kogoś innego również.

Jednak gdybyście mieli wątpliwości i obawiali się przetestowania mojego sposobu, zawsze możecie kupić dziesięć książek o bieganiu i przeczytać setki artykułów w sieci na temat rozciągania. Myślę że opinie nieskończonej liczby ekspertów, z których każdy myśli inaczej, zdecydowanie rozjaśnią Wam umysł.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Dlaczego nie natrafiam na takie widoki w Krakowie? :(
Źródło: Flickr.com

4 komentarze:

  1. Jak miło zobaczyć "bynajmniej" prawidłowo użyte :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym blogu "bynajmniej" akceptowane jest wyłącznie przy prawidłowym użyciu!

      Usuń
  2. Trochę z obowiązku (AWF), trochę dla własnej świadomości sprawdzałem jak to jest z tym rozciąganiem.Sprawa jak to zawsze bywa zależy od eksperta który chce coś opublikować, jednak ja skłaniam się do wyników badań z których wynikała zależność, jeżeli wcześniej rozciągałeś się lub nie rozciągałeś się przed bieganiem, rób tak dalej, między tymi dwoma grupami liczba urazów jest +/- taka sama, największy odsetek urazów jest wśród osób który zmieniły swój nawyk, albo w jedną albo w drugą stronę. Co do rozciągania po bieganiu to żadnych książek nie trzeba kupować, tylko trochę wiedzy o biomechanice by się przydało! :)
    Co do Twojej rozgrzewki; to lepsza taka niż żadna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, i takie konkretne głosy w dyskusji to ja lubię - dzięki za komentarz! :)

      Usuń