ONA już tu jest - czyli ludzie gadają do komputerów


W jednej z ostatnich premier serialowych, show "Ballers" (RECENZJA), grupka zjaranych, wyciągniętych na kanapie kolesi ogląda film "Ona" Spike'a Jonze. Gdy do pokoju wbija nowy gość, tamci przez śmiech wykrzykują mniej więcej: "to film o kolesiu, który chodzi z komputerem, czaisz?!". Choć opis ten brzmi raczej prymitywnie, jest w nim wiele prawdy.

Główny bohater filmu, Theodor, kupuje nowy system operacyjny, który jest w rzeczywistości sztuczną inteligencją. Samantha, bo tak na imię "wirtualnemu asystentowi", ma początkowo być właśnie takim typowym pomocnikiem, ogarniającym pocztę, telefony, ułatwiającym pracę. Szybko jednak okazuje się, że trudno traktować coś, co można by właściwie nazwać "człowiekiem w komputerze", jako po prostu program. Samantha (dubbingowana przez Scarlett Johansson) czuje, rozumie, pragnie poznawać świat. I dlatego Theodor, osamotniony w wielkim mieście, ostatecznie się w sztucznej inteligencji zakochuje.


Chłopaki z "Ballers" śmieją z tej całej sytuacji. Wydają się jednak zapominać, że ludzkość obecnie jest już coraz bliżej stworzenia pełnokrwistej Samanthy. I by przypomnieć sobie o tym, zjarani władcy kanapy powinni po prostu wyciągnąć z kieszeni swoje telefony.

Pierwszy mainstreamowy krok ku wirtualnemu asystentowi zrobiło Apple. To oni bowiem wprowadzili parę lat temu do swoich iPhone'ów Siri, czyli oprogramowanie, które miało szybko zrewolucjonizować rynek. Siri można polecić zrobienie czegoś, np. wybranie jakiegoś numeru czy napisanie SMS-a, a nawet przeprowadzić coś w rodzaju rozmowy. Oczywiście, ta nie będzie wielce ambitna, bo wciąż mówimy jedynie o odgórnie zaprogramowanej aplikacji, a nie sztucznej inteligencji, ale wirtualna asystentka potrafi czasem nawet całkiem zaskakująco zażartować.


Swojego odpowiednika Siri ma także Android, a jakże, On jednak nie zrobił tak wielkiego szumu medialnego. Napędzić pietra konkurencji postanowił za to Microsoft, który stworzył na potrzeby Windowsa 10 oraz Xboxa One Cortanę. Jest to kolejny przykład tego, że na razie wirtualni asystenci są w dużej mierze ukłonem w stronę bardziej zainteresowanych technologią użytkowników - geeków, nerdów itp. 

Cortana to bowiem bohaterka słynnej serii FPS-ów "Halo", która w grze jest sztuczną inteligencją, posiadającą jedynie hologramowe ciało. Podobnie jak Samantha z "Her", wykazuje ona wiele cech ludzkich, przez co staje się swoistą najlepszą przyjaciółką głównego bohatera "Halo", Master Chiefa. Windowsowa Cortana posiada ten sam głos, co wirtualna kobieta z gry i ma szansę stać się kolejnym symbolem Microsoftu, łączącym wszystkie systemy tej firmy.

Jeszcze inaczej do sprawy podchodzi Amazon. Ich Echo to zupełnie oddzielne, malutkie, desingerskie urządzenie do postawienia w dowolnym miejscu w domu. To właśnie w tym niepozornym pudełku ukryta jest kolejna wirtualna asystentka. Pomimo swej ogromnej sztuczności, filmik promujący Echo robi całkiem spore wrażenie i niewątpliwie nakręca na hype na urządzenie. Nowy hit od Amazona można kupić za 180 dolarów (około 700 złotych) i na razie udaje mu się zdobywać naprawdę dobre recenzje nie tylko użytkowników, ale i ekspertów ze znanych stron oraz blogów zajmujących się nowymi technologiami.


Oczywiście, tak jak wspomniałem, na razie mówimy wyłącznie o odgórnie zaprogramowanych systemach, a nie prawdziwych sztucznych inteligencjach rodem z filmu "Ona". Trudno byłoby się więc choćby zaprzyjaźnić z kimś (czymś?) takim, nie mówiąc już o (dla wielu absurdalnej) wizji zakochania "w komputerze". Chociaż, z drugiej strony, pamiętajmy, że w Japonii zdarzył się nawet ślub z poduszką, więc w sumie dlaczego ktoś nie miałby pokochać Siri, o wiele bardziej interaktywnej od pościeli?

Warto jednak wspomnieć, iż zarówno Microsoft, jak i Amazon podkreślają, jak bardzo ważną rzeczą dla Cortany i Alexy (tak dano na imię asystentowi w Echo) ma być uczenie się przez nie więcej o swoim Panu i Władcy podczas ciągłego użytkowania. Apple natomiast trochę przespało sprawę, bo po wprowadzeniu Siri parę lat temu nie zrobiło wiele, by swój system udoskonalać. Jest to o tyle dziwne, że Jabłko ciągle ma najbardziej komfortową sytuację do stworzenia asystenta, który byłby z nami dosłownie wszędzie. Od porannej prasówki na iPadzie, przez drogę do pracy z iPhonem, na ślęczeniu przed Makiem w biurze kończąc.


To jeszcze nie Samantha, ale wszystko wskazuje na to, że właśnie do niej dążymy. Siri już teraz "ratuje życie", przyjdzie więc i pora na to, by wyewoluowała w sztuczną inteligencję, która dla wielu geeków i nerdów stanie się czymś w rodzaju przyjaciela. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie w przyszłym roku, ale za kilka(naście) lat jest już to całkiem możliwe.

Przygotujmy się więc na to, że miłość człowiek-komputer może wkrótce zmienić się z dziwnego żartu w otaczającą nas rzeczywistość.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

4 komentarze:

  1. Raj z TBBT zakochał się już w Siri :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziś żałuję, że obejrzałem tylko jeden sezon TBBT :(

      Usuń
    2. Chyba nic nie stoi na przeszkodzie by obejrzeć resztę sezonów, prywatnie polecam :)

      Usuń
    3. Niby nie, ale widziałem to tak dawno temu, że wolałbym to od nowa jednak obejrzeć. A czasu na nadrabianie całego serialu i tak obecnie brakuje :(

      Usuń