Zdradzę Ci sekret - seks istnieje


Katolickie szkoły w zasadzie nie różnią się od zwyczajnych aż tak bardzo, jak wiele osób uważa. Nikt tam nie obraca nauki do góry nogami, nie próbuje podważyć tego, czego ludzie uczą się w "normalnych" placówkach tego typu. Są jednak pewne elementy, które mogą uczniów zaskoczyć.

Mam na koncie jeden etap edukacji zaliczony w katolickiej szkole. Przez cały czas nauki tam, w kontaktach uczeń-nauczyciel, temat tabu był właściwie tylko jeden - seks. Ironicznie uśmiechaliśmy się ze znajomymi na wieść o tym, że pewne rzeczy na lekcjach biologii nie zostaną po prostu wspomniane. Nie było to jednak dla nas jakimś powodem do oburzenia, jaki niewątpliwie okazałoby sporo osób nastawionych do Kościoła Katolickiego stricte wrogo.

Ja sam w tamtych czasach, czyli okresie liceum, po prostu całą sprawę olewałem. Straszna rzecz - na zajęciach z "Wychowania do życia w rodzinie", czy jak to tam się zwało, nie mówiono o seksie. Wydawało mi się, że w okresie tuż przed dorosłością nie jest to w zasadzie żaden wielki problem, bo nauki w tym zakresie współczesny nastolatek pobiera sam, z różnorodnych źródeł. Cóż - sprawy seksu są niewątpliwie dla większości młodziaków zdecydowanie ciekawsze od matematyki czy fizyki.

Dziś jednak na sprawę patrzę trochę inaczej. Problem wielu instytucji związanych z Kościołem, nie tylko szkół, jest bowiem w tym zakresie jeden, ale bardzo konkretny. Wielu katolików zdaje się bowiem wierzyć, że jeśli o pewnych sprawach nie będzie się mówiło, nie będą one stanowić żadnego zagrożenia dla człowieka. Trudno byłoby się zgodzić z tak wielką naiwnością.

Źródło: Flickr.com
Seks istnieje - czy tego ktoś chce, czy też nie. I to nie tylko ten "jedyny słuszny", odbywany już w małżeństwie, a najlepiej służący wyłącznie rozmnażaniu się. Seks dziś to wielki miszmasz ludzkich potrzeb biologicznych i hype'u na wszelkie doznania cielesne. Staje się codziennością, przed którą jakakolwiek próba ucieczki zdaje się być skazana porażkę.

Seks istnieje, tak samo jak istnieje chleb, krowa, zakrystia w kościele, rower i cokolwiek tam sobie nie wymyślicie. Nie mówiąc o nim swoim dzieciom, robimy im wyłącznie krzywdę. Bo one same wreszcie dojdą jakoś do tego tematu, czy tego mocno wierzący rodzic chce, czy nie. Nie będzie jeszcze tak źle, jeśli po prostu znajdą pornosa w sieci i obejrzą go z urzeczeniem na twarzy. Gorzej jednak, gdy w nagłym podekscytowaniu zechcą przeżyć podobne doświadczenie w realnym świecie.

Tak, wiem, to może brzmieć absurdalnie. Że nastolatek nieobeznany zupełnie z tematem, zaprosi nagle swoją dziewczynę czy koleżankę do łóżka i postanowi naśladować "ludzi z filmiku". Ale to jest możliwe. Problemem naprawdę ogromu ludzi jest to, że zdają się oni równać intelekt całego społeczeństwa ze swoim własnym. Wierzą, iż skoro oni nie zrobiliby czegoś, to nie zrobiłby tego nikt inny na świecie. (Nie)stety - to tak nie działa.


Ludzie zapominają o zabezpieczaniu się podczas seksu z nieznajomymi. Ludzie stawiają na seks analny, myśląc: "w ten sposób nie będę miał bachora", jednocześnie nie wiedząc, że wkładanie penisa w tyłek jeszcze bardziej naraża człowieka na zarażenie się chorobą weneryczną. Ludzie robią całą masę głupstw wychodzących albo z ich niewiedzy, albo też głupoty. Z tą drugą trudno będzie coś zrobić - pierwszą da się jeszcze naprawić.

Kościół nie chce mówić o prezerwatywach czy w ogóle różnorodnych zabezpieczeniach podczas seksu. A nie, przepraszam - czasem wręcz MUSI o tym coś powiedzieć, wygłaszając klasyczne zdanie: "TO JEST ZŁE!". I na tym edukacja się kończy. Cóż - i to jest dopiero złe!

Można być przeciwnikiem seksu przedmałżeńskiego i nazywać go wielkim grzechem. Czy jednak jeszcze większym grzechem nie jest odwrócenie się przed możliwością uratowania komuś życia? Powiedzenia do młodziaków: "Słuchajcie! Seks jest zły, ale jeśli już bardzo, bardzo pragniecie płonąć w piekle, to załóżcie te szatańskie prezerwatywy, żeby nie popsuć sobie chociaż tego ziemskiego życia!". To tak naprawdę najprościej.

Źródło: Pixabay.com
Ale nauczać należy - dobrze, skrupulatnie, ciekawie. Nawet, kiedy jest się przeciwnikiem seksu. Bo nieprawdopodobne jest, by w dzisiejszych czasach, w dwudziesto- czy trzydziestoosobowej klasie, ktoś nie postanowił pójść z kimś innym do łóżka przed zawarciem związku małżeńskiego. Można więc albo wytłumaczyć dzieciakom, w co się konkretnie pakują, albo przemilczeć temat z uporem maniaka, a potem dowiedzieć się, że jeden z Twoich uczniów zachorował na AIDS albo właśnie spodziewa się dzieciaka "z przypadku". 

Mogło temu zawinić mnóstwo rzeczy, pewnie. Wśród nich mógł być jednak także ten cholerny upór, by o ważnych sprawach nie mówić. Bo rodzice mogą nie być obecni w życiu dziecka, a internet to mieszanka zarówno dobrych, jak i złych informacji. 

Niech więc chociaż szkoła mówi o tym, o czym należy mówić. Nieważne, czy seks jest wśród jego kadry uznawany za grzech śmiertelny czy czystą przyjemność. Nie powinno być tabu tam, gdy chodzi o życie ludzi.



A na koniec ciekawy cytat z najnowszej książki jednego z najsłynniejszych psychologów na świecie, Philipa Zimbardo, zatytułowanej "Gdzie ci mężczyźni?". Więcej o tej pozycji napiszę na blogu już niebawem. Tymczasem...

Wykazano, że młodzi ludzie otrzymujący wszechstronną edukację seksualną nie mają wcale większej liczby partnerów niż ci, którzy nie odebrali takiej edukacji. Programy uczące o ludzkiej seksualności wręcz opóźniają wiek inicjacji seksualnej, a kiedy ci młodzi ludzie już takiej aktywności podejmą, częściej używają prezerwatyw, rzadziej zachodzą w niechciane ciąże i rzadziej zarażają się chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Grafika u góry postu powstała na bazie zdjęcia z serwisu Flickr.com

2 komentarze:

  1. Johnny Sins - najlepszy nauczyciel WDŻ XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Najpopularniejszy" - całkiem możliwe. "Najlepszy" - zdecydowanie nie ;)

      Usuń