Wizyta - co by było, gdyby Obcy przybyli na Ziemię?


W tym samym dniu, o tej samej godzinie, w ponad dwudziestu krajach na całym świecie, wyświetlono jeden film. Czy sam pomysł na tego typu projekt nie brzmi intrygująco? Dodajmy do tego, że po seansie miał odbyć się streamowany do wszystkich biorących udział w akcji kin panel dyskusyjny, z udziałem między innymi reżysera filmu. To nie wszystko - podczas panelu miało bowiem nastąpić nawiązanie połączenia z astronautą zmierzającym właśnie na Międzynarodową Stację Kosmiczną.

Ach, no i jest jeszcze jedna rzecz, która automatycznie mnie kupiła w całej tej sprawie - wyświetlany film, czyli "Wizyta", miał traktować o przybyciu kosmitów na naszą planetę.

Produkcja w reżyserii Michaela Madsena, nie jest jednak tym, czego można się spodziewać, słysząc hasło "film o obcych". To nie kolejny fabularny hit, który przedstawiałby walkę ludzkości z krwiożerczymi kosmitami. Nie jest to też rasowy dokument, opowiadający o dotychczasowych rzekomych kontaktach człowieka z obcą cywilizacją. 

Sami twórcy mówią o "Wizycie": "symulacja przybycia obcych na naszą planetę". I jest to całkiem dobre hasło na opisanie tego, co dzieje się na ekranie przez około dziewięćdziesiąt minut.


Kilku(nastu) ekspertów, między innymi naukowców czy dyplomatów, zostaje postawione przed pytaniem: "co by się stało, gdyby na Ziemi wylądował statek kosmiczny obcej cywilizacji?". Jakie kroki zostałyby podjęte w takiej sytuacji ze strony rządu? Jak wyglądałby kontakt ludzkości ze statkiem? Jakie informacje przekazywałby rząd mediom? Na te i wiele innych pytań, stara się odpowiedzieć właśnie "Wizyta".

Robi to jednak... dość nieudolnie. I problemów składających się na tę filmową klapę jest niestety sporo. "Wizyta" miała potencjał, ale zamiast zrobić z niej porządny dokument, postawiono na swego rodzaju pseudoartystyczne "niewiadomoco". 

Część wypowiedzi ekspertów jest rzeczywiście ciekawa. Stawia się w filmie parę ciekawych pytań i tez, zwykle w ogóle nie branych pod uwagę w filmach czy książkach science-fiction, uwzględniających spotkanie ludzi z kosmitami. Czasem jednak zdania rzucane są jakby bez ładu i składu, powodując wrażenie, że ogląda się komentarze ludzi w... bardzo dziwnym stanie.


Ten "pseudoartyzm" tworzony jest z kolei w szczególności przez to, co miga nam przed oczami, gdy słuchamy co bardziej nietypowych i losowych komentarzy ekspertów. Niektóre obrazy są ciekawe, bo w dość nietypowy sposób obrazują to, o czym opowiada któraś z przepytywanych osób. Miałem jednak wrażenie, że jakaś połowa filmu to spowolnione ujęcia ludzi przemierzających ulice dużego miasta. Rozumiem takie zagranie raz czy dwa, w celu wprowadzenia ciekawego klimatu. Ale wykorzystywanie tego samego pomysłu przez połowę filmu doprowadza wyłącznie do nudy i nieustannego spoglądania na zegarek z myślą: "rany, kiedy to się wreszcie skończy?".

A szkoda, bo pod względem technicznym, "Wizyta" bywa czasem prawdziwym majstersztykiem. Mnóstwo FANTASTYCZNYCH ujęć powoduje, że chce się czasem zatrzymać film i poprzyglądać w spokoju niektórym zdjęciom. Oczywiście, nie tymi z ludźmi przechodzącymi po pasach, bo ich ma się już dość po pięciu minutach. Ale już na przykład ostatnia scena filmu potrafi dosłownie zachwycić.

Mimo tego - "Wizytę" polecić mi jest trudno. Rzadko mi się zdarza mówić coś takiego w przypadku filmów, jakie oglądałem, ale na twór Madsena okazuje się być ostatecznie po prostu nudny. Zbyt rzadko zaciekawia naprawdę intrygującymi pytaniami i tezami, poświęcając zbyt wiele uwagi na te rzeczy zwyczajnie niepotrzebne. "Wizyta" sprawdziłaby się o wiele lepiej w innych formatach. Mogłaby być krótką książką, 30-minutowym dokumentem albo filmem na YouTube. Pomysł był fajny, efekt finalny jest jednak zwyczajnie słaby. Szkoda.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

2 komentarze: