Nie tylko Wiedźmin. Historia polskich gier komputerowych


Gdy pod koniec maja na światowych półkach sklepowych zadebiutował "Wiedźmin 3", mało komu udało się umknąć od szumu wokół tego wydarzenia. I nie chodzi mi tu tylko o świat nerdów i geeków, zatroskanych o losy gier wideo. O "Wiedźminie 3" mówiły bowiem wszystkie polskie media, od tych najbardziej specjalistycznych, po najbardziej mainstreamowe. 

Growa adaptacja prozy Sapkowskiego już od jakiegoś czasu jest zresztą uznawana za swoisty synonim określenia "polska gra komputerowa". Nikogo chyba już nie zdziwi już przytoczenie kultowej i przełomowej (według wielu) sytuacji, kiedy to amerykańskiemu prezydentowi, podczas jego pobytu w naszym kraju, podarowano właśnie paczkę z wiedźmińskimi grami i książkami. Od dawna szukaliśmy rozpoznawalnego produktu eksportowego, symbolu Polski na arenie międzynarodowej. Teraz wreszcie go mamy - "Wiedźmina 3" promowano wielkimi bilboardami nawet na Times Square.

Ale przygody Geralta z Rivii nie są jedynymi polskimi grami, z jakimi liczy się cała branża. Mamy także inne tytuły znad Wisły, które rozeszły się na świecie w milionach egzemplarzy. I dlatego właśnie teraz, w trakcie czegoś, co możemy chyba spokojnie nazwać boomem na polskie produkcje, warto dowiedzieć się, jakie są korzenie gamedevu w Polsce.


Jak to się stało, że u nas, po tej gorszej stronie żelaznej kurtyny, udało się zasiać zainteresowanie komputerami? Dlaczego błędne jest przekonanie, iż dobre gry w Polsce robi się dopiero od niedawna? Skąd wziął się Adrian Chmielarz, chyba najbardziej rozpoznawalna na świecie (i zarazem najbardziej kontrowersyjna) osobistość nadwiślańskiego gamedevu? I wreszcie - jak to się stało, że pierwszą produkcją na licencji "Wiedźmina" była... gra SMS-owa?

Na te i wiele, wiele innych pytań, postanowił odpowiedzieć za pomocą pełnoprawnej książki nie byle kto. Nie można bowiem chyba siedzieć w polskim światku gier (szczególnie konsolowych) i nie kojarzyć Marcina Kosmana, wieloletniego redaktora magazynu "PSX Extreme", a do niedawna naczelnego serwisu Polygamia.pl. Całe więc szczęście, że to właśnie on wpadł na pomysł napisania książki o historii polskich gier komputerowych.

Na zdjęciu Marcin Kosman wraz ze swoją książką.
Źródło: OpenBeta.pl
Czterysta stron oprawione w świetną, humorystyczną okładkę autorstwa naczelnego rysownika branży, Śledzia, przynosi ze sobą wszystko to, czego moglibyśmy po tego typu pozycji oczekiwać. Cała historia zaczyna się jeszcze na początku drugiej połowy ubiegłego wieku, przynosząc ze sobą wszelkie informacje, jakich spragniony wiedzy gracz mógłby poszukiwać. Są pierwsi, amatorscy twórcy, tworzący swoje małe produkty samodzielnie, są grupy ich zrzeszające, zmieniające profil na coraz bardziej profesjonalny. Wreszcie - są pierwsze kontakty z Zachodem, zarówno w kwestiach dystrybucji zagranicznych hitów w Polsce, jak i wydawania naszych nadwiślańskich produkcji nawet i w Stanach.

Obfita w liczne zabawne anegdoty opowieść brnie do przodu w równym tempie, przynosząc ze sobą całą masę smaczków, wśród których każdy gracz znajdzie coś dla siebie. Mi ta książka przyniosła radość dwojaką. Najpierw mogłem wreszcie poznać kulisy legendarnej epoki w polskich grach, w której nie dane mi było jeszcze żyć. Te wszystkie początki, chałupnicze próby tworzenia hitów i wydawanie takich tytułów jak "Franko", które mi znane są jedynie z opowieści - to coś niesamowitego. Zawsze uwielbiałem czytać retro opowieści o grach sprzed lat, a w swej książce Kosman zebrał te wszystkie istotne historie z polskiego gruntu w jedną całość, tworząc wciągającą książkę, przynoszącą co strona wielkie garści ciekawostek, wywołujących banan na twarzy.

Podobną radość sprawiła mi jednak również druga część tej pozycji. Ta opowieść, którą znałem już z własnego doświadczenia, którą śledziłem na bieżąco, aktywnie siedząc przez wiele lat w branży gier. To dla mnie trochę taki sentymentalny wehikuł czasu, szczególnie podczas czytania o tytułach, które... nigdy nie wyszły. Do dziś pamiętam bowiem śledzenie informacji na ich temat, czytanie licznych zapowiedzi, a wreszcie całkowite zapomnienie o tych produkcjach w natłoku wielkich premier. Dzięki Marcinowi Kosmanowi mogłem więc nie tylko poznać historie mi nieznane, ale też przypomnieć sobie te, z którymi obcowałem na co dzień. Nie było jednak w tym nic nudnego, a raczej właśnie takiego nostalgicznego, sentymentalnego. 

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

Książka napisana jest prosto, ale na pewno nie prostacko. To luźna lektura, której flow złapie od razu każdy, kto choć trochę rozumie świat gier.  Dla młodszych - świetna rzecz, by poznać historię tego, co składa się na ich grową pasję. Dla starszych - świetna rzecz, by powspominać w naprawdę dobrym stylu "stare, dobre czasy". I choć można by powypominać tu trochę autorowi błędy redakcyjne czy innych tego typu formalności, nie czuję przesadnie takiej potrzeby. Problemy znikają bowiem sprzed oczu w czasie lektury, gdy z każdym kolejnym rozdziałem książka coraz bardziej odkurza w Tobie z pyłu miłość do gier.

Jeśli jesteś graczem - kupuj. Jeśli masz znajomego gracza - kup mu tę książkę na prezent. Dla polskiego miłośnika wirtualnej rozrywki jest to naprawdę must-read. Polecam.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

2 komentarze:

  1. Jest coś o Cyberpunk 2077?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc - nie pamiętam. Myślę jednak, że jeśli nawet tytuł ten gdzieś się przewija, to raczej nie znajdziesz tu większej ilości informacji niż te strzępki, które kiedyś podrzuciło CDP.

      Usuń