Kato | MVZR - Uśmiech Syzyfa (recenzja + konkurs)


Chyba nigdy wcześniej nie było mi tak trudno zabrać się za recenzję płyty muzycznej, jak w przypadku "Uśmiechu Syzyfa" od Kato i MVZR-a. Pierwszy raz krążek ten przesłuchałem w całości ponad miesiąc temu, potem natomiast regularnie go sobie odświeżałem, by nabrać pewnego rodzaju "natchnienia" do napisania wreszcie tekstu. Dlaczego tak długo się z tym zbierałem? Niestety, nie chodzi o to, że nie potrafiłem ubrać w słowa wielkich zachwytów. Wręcz przeciwnie - ta płyta po prostu mi się nie podoba.

Podobno coś takiego jak "rzetelność blogerska" w ogóle nie istnieje. W takim razie powinienem po prostu zostawić gdzieś na YouTube komentarz "gówno", kontrastujący ogromnie z całkiem sporą ilością pozytywnych tekstów na temat utworów z "Uśmiechu Syzyfa". Postanowiłem jednak wziąć się w garść i rzetelnie wypunktować, co mi się w tej płycie nie podoba.


Na pierwszy ogień: Kato i jego teksty. Ujmę to tak - nie dziwi mnie ani trochę, że komuś się tego typu rap podoba. Mi pewnie jeszcze parę lat temu również słuchanie tego krążka sprawiłoby jakąś tam radość, a niektóre z wersów Kato w erze Gadu-Gadu wiele osób mogłoby wrzucać sobie do statusów. Obecnie jednak teksty Kato są dla mnie czymś w rodzaju... kartek wyrwanych z pamiętnika nastolatka.*

Mam wrażenie, że główny bohater tego krążka próbuje balansować gdzieś na granicy rapu i poezji. Rozumiem tę koncepcję, ale do mnie ona po prostu niezbyt trafia - przynajmniej w takim wykonaniu. W moim odczuciu jest to takie pseudofilozofowanie godne nastolatka, ubrane w co bardziej ładne słówka i ociekające patosem. Odrzućmy nawet na chwilę na bok te dwa czy trzy kawałki o miłości. Bo przecież są tu tracki o naprawdę całkiem oryginalnej tematyce. Jeden dotyczy abstynencji, drugi traktuje z kolei o strachu przed śmiercią dziadków. Wierzę, że ten temat niejeden raper czy w ogóle wykonawca jakiegokolwiek rodzaju muzyki, mógłby pociągnąć w bardzo przejmujący sposób. Niestety, tutaj, szczególnie w kawałku o abstynencji, potrafię doszukać się wyłącznie pewnego poszukiwania dojrzałości przez Kato, co czasem skutkuje zamianą powagi w farsę.

A samo rapowanie kolejnych wersów? To z kolei jest pełne nadmiernie eksponowanych emocji, co brzmi dla mnie jak parodia teatralnego patosu. A że teksty parodiowe nie są ani trochę, szybko męczyłem się podczas słuchania płyty. To dziwne rapowanie bardzo mocno wpływa zresztą na postrzeganie przeze mnie tekstów. Myślę, że przy bardziej "normalnym" wykonaniu, wiele wersów nie powodowałoby niesmaku, a po prostu przemknęło gdzieś jako nieinwazyjny składnik całego utworu.



Pora na bity MVZR-a. W tym przypadku nie jest źle - jest zwyczajnie nierówno. Od raczej przesadnie prostych kompozycji, jak choćby w przypadku pierwszego kawałka na płycie, po naprawdę niezłe producenckie wyczyny w refrenie "Boję się być zwykły". Mogło być lepiej, ale za parę fragmentów należy się przynajmniej kiwnięcie z uznaniem.

Skoro jednak jesteśmy już przy refrenach, warto wspomnieć, że to jeden z najlepszych elementów "Uśmiechu Syzyfa". Niestety, ponownie jest nierówno. Od śpiewanego pokaleczonym angielskim "you're my everything forever & ever" (cholera, przecież takich banalnych tekstów zaczynają unikać już nawet w mainstreamowym popie!) z pierwszego tracku, przez balansujący na granicy dobrego smaku słodki chorus z "Twoje...", na bardzo dobrym, klasycznym występie Pauliny Witkowskiej i niesamowicie wkręcającym się refrenie z "Boję się być zwykły". 


Wiele osób pewnie nie zgodzi się z moimi obserwacjami - cóż jednak poradzić? Mimo wszystko, widzę w duecie Kato | MVZR potencjał. Gdyby "Uśmiech Syzyfa" nagrano za kilka lat, gdy autorzy krążka byliby już dojrzalsi muzycznie, może wtedy wyszłoby z niego coś lepszego. Na obecną chwilę jestem jednak na "nie". Na pewno nie jestem targetem tej płyty, ale też zwyczajnie parę jej elementów wydaje mi się obiektywnie słabymi. 



Tak jak jednak wspomniałem - wielu "Uśmiech Syzyfa" może się jednak spodobać. Dla nich mam ciekawą opcję - do zgarnięcia jest jeden, ciągle zafoliowany egzemplarz płyty. Co zrobić, żeby go dostać? Cóż... spróbować przekonać mnie, że to jednak dobry krążek. Odpowiedzi przesyłajcie na majkonmajk[małpa]outlook.com do 11 września, do godziny 23:59. Spośród wszystkich maili wybiorę i nagrodzę ten najciekawszy.

* Nie wiem, czy Kato jest nastolatkiem, czy też dorosłym facetem. Chodzi mi o samą mentalność w tekstach/kawałkach.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Płytę do recenzji podesłał jej wydawca, label 3/4 UDGS.

3 komentarze:

  1. pedotruskul ale jak za free to pomęczyć się nawet można trochi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jednak nie, po przesłuchaniu stwierdzam że jest zbyt chujowa. jak mawiał klasyk - jebać truskul.

      Usuń
  2. ja to tej płyty bym nawet z dopłatą nie wziął

    OdpowiedzUsuń